Specustawa, która ma ułatwić walkę z Afrykańskim Pomorem Świń, zawiera zapisy, które szokują zarówno myśliwych, jak i ekologów. Alarmują oni, że nowe prawo, które ma zostać przyjęte przez Sejm, spowoduje, że urzędnicy będą mogli bez konsultacji podejmować decyzje o odstrzale dzikich zwierząt, nawet w parkach narodowych. - Wiele osób bez nadzoru będzie mogło zadecydować o odstrzale wilków, rysi czy łabędzi - ostrzega Diana Piotrowska, rzeczniczka PZŁ. - Teoretycznie, jeżeli powiatowy lekarz weterynarii będzie chciał zapolować na wilka, żubra lub łosia, bo jest myśliwym, to na mocy tego prawa będzie mógł to zrobić - dodaje ekolog Radosław Ślusarczyk.
W projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt, która w piątek może zostać ostatecznie przyjęta, myśliwych i ekologów szczególnie niepokoi jeden zapis. W ich ocenie, daje on powiatowym lekarzom weterynarii, wojewodom i ministrom możliwość podejmowania decyzji w sprawie odstrzału zwierząt dziko żyjących. Jak wynika z projektu, nie będą oni musieli z nikim się konsultować.
- Może to oznaczać, że teraz kilkaset osób w kraju, bez nadzoru będzie mogło zadecydować o odstrzale wilków, rysi czy łabędzi, w celu zwalczania choroby zakaźnej - mówi rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego, Diana Piotrowska. Nowe prawo na myśliwych właśnie nakłada obowiązek odstrzału tych zwierząt. Zwraca ona uwagę, że w projekcie nie ma też zapisów mówiących o jakichkolwiek ograniczeniach w zakresie liczby zwierząt przeznaczonych do likwidacji.
Od takiego "sanitarnego" odstrzału mają nie być zwolnione parki narodowe. Jak przewiduje we wspomnianym projekcie art. 47a PZŁ będzie miał obowiązek wykonania odstrzału również i w strefach objętych ochroną. Da to możliwość podjęcia przez jednego człowieka arbitralnej decyzji o odstrzale jakiejkolwiek liczby jakichkolwiek zwierząt, np. w Białowieskim Parku Narodowym i innych bezcennych rezerwatach przyrody - alarmują ekolodzy.
Ze strzelbami do Parku Narodowego?
Ekolodzy zwracają też uwagę na fakt, jakie spustoszenie i szkody może to spowodować. Obecnie do białowieskiego PN wchodzi się z przewodnikiem i to w małych grupach. Tymczasem na mocy tej ustawy, do najbardziej naturalnego lasu w Europie, może zostać wprowadzona spora grupa myśliwych. W bezpośrednim sąsiedztwie naszej wschodniej granicy, gdzie dojść ma do masowego odstrzału dzików, są cztery ściśle chronione Parki Narodowe - alarmują.
- O tak ważnych dla środowiska sprawach, decydować mogą ludzie bez odpowiednich kompetencji w zakresie kształtowania środowiska naturalnego. W zależności od zagrożenia chorobą zakaźną mogą wskazywać przecież niewłaściwe cele odstrzału i to na podstawie własnego widzimisię - mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
- Może dochodzić do kuriozalnych sytuacji. Teoretycznie, jeżeli powiatowy lekarz weterynarii będzie chciał zapolować na wilka, żubra lub łosia, bo jest myśliwym, to na mocy tego prawa będzie mógł to zrobić - ostrzega.
Z kolei wiceminister Ewa Lech na posiedzeniu komisji w Sejmie tłumaczyła,że powiatowy lekarz weterynarii będzie zarządzał odstrzał w tych terenach spornych (Natura 2000) nie dlatego, że ma takie "widzimisię", ale w oparciu o analizę ryzyka. - Prowadzony jest cały czas monitoring padłych dzików - powiedziała wiceminister. Dodała, że jeżeli stwierdzone zostanie, że w rejonie parku dziki padają na ASF, to będzie to podstawa do zarządzenia odstrzału w parku.
Jak ostrzegają ekolodzy i myśliwi, w specustawie nie ma też regulacji dotyczących wymaganych terminów realizacji takiej decyzji powiatowego lekarza weterynarii czy wojewody. Może to oznaczać nakaz likwidacji na danym terenie całego gatunku zwierząt i to w ekspresowym tempie. - Wprowadzenie dokumentu w życie, może zniszczyć dorobek pokoleń naukowców, myśliwych, leśników oraz przyrodników, którzy doprowadzili do odbudowy i stabilizacji populacji wielu gatunków zwierząt oraz ptaków zagrożonych lub ginących w naszym kraju - przekonuje Diana Piotrowska. W ocenie Ślusarczyka problem wziął się również z tego, jak procedowane jest nowe prawo.
Ściśle chronione gatunki będą bez szans
W ocenie Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, wybicie wszystkich dzików na terenach, gdzie żyją wilki i rysie, doprowadzi do ich wymarcia, bo to ich główne źródło pożywienia. - To ściśle chronione gatunki, niezmiernie rzadko występujące w Europie. To, co robi minister rolnictwa, jest nieprzemyślane i szkodliwe, bo drapieżniki z reguły polują na chore i słabsze zwierzęta, wiec są naturalną zaporą przed chorobą - mówi Ślusarczyk.
Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel w czwartek zapowiadał w Sejmie, że po przyjęciu specustawy, wyda decyzję o wystrzelaniu do końca roku wszystkich dzików w przygranicznym pasie wschodnim naszego kraju. PZŁ szacuje, że może to dotyczyć nawet 150 tys. tych zwierząt.
Zdaniem przedstawicieli myśliwych i ekologów, nie ograniczy to rozprzestrzeniania się Afrykańskiego Pomoru Świń. - W miejsce odstrzelonych dzików przyjdą kolejne. Jest to szczególnie ważne na terenach przygranicznych wschodniej Polski, w których w miejsce polskich zdrowych dzików, przyjdą chore z Białorusi czy Ukrainy, gdzie niestosowane są żadne środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się wirusa - mówi Piotrowska.
Z kolei jak zauważa Radosław Ślusarczyk, takie postępowanie stoi w oczywistej sprzeczności z ustaleniami Komisji Europejskiej. KE w swoim opracowaniu na ten temat dowodziła, że większy odstrzał tylko zwiększa ryzyko przenoszenia się choroby. - Będzie to zupełnie nieskuteczne i to nie tylko moja opinia, ale również unijnych ekspertów. Natura nie znosi próżni, a zwierzęta przemieszczają się tam, gdzie jest ich mniej - dodaje ekolog, który cały czas ma nadzieję, że po prostu myśliwi nie wykonają tych decyzji.
W przeciwnym razie, zdaniem ekologa, nowe prawo, jeśli zostanie przyjęte, może doprowadzić do katastrofy, nie tylko ekologicznej, ale również hodowlanej. - Skończy się to tak, że spowodujemy rozprzestrzenienie się tej choroby i okaże się, że trzeba będzie zlikwidować też wszystkie hodowlane zwierzęta - dodaje Ślusarczyk.
Kary za niezabijanie zwierząt
Co, jeśli myśliwi nie będą wykonywali odstrzału? - W projekcie nakłada się kary finansowe za niewykonanie odstrzału sanitarnego. Obowiązek ten będzie spoczywał na myśliwych, którzy kierując się względami sumienia czy etyki łowieckiej, będą karani finansowo za taką odmowę - mówi Diana Piotrowska.
Do końca jeszcze nie wiadomo jak kary będą wysokie, bo jak udało nam się dowiedzieć w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, podczas czwartkowych i piątkowych obrad komisji sejmowej i później senackiej, ciągle te wartości się zmieniały i nie zostały jeszcze jednoznacznie określone.
Pierwotnie w projekcie proponowano karę dla całego koła łowieckiego w wysokości trzykrotności średniego wynagrodzenia, z możliwością powiększenia o 20 procent za niezrealizowanie każdej kolejnej decyzji. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, jedna z propozycji zakłada też karanie każdego z myśliwych mandatami do 500 zł.
Zrzeszeni w PZŁ myśliwi nie godzą się oczywiście na takie rozwiązanie. - To czyni z nas egzekutorów. Nakładanie kar za odmowę wykonania odstrzału gatunków dziko żyjących, w tym chronionych, to zamach na legalnie funkcjonujące zrzeszenie powołane na drodze ustawy - dodaje rzeczniczka PZŁ.