Otwarcie rynku pracy dla Białorusinów i Ukraińców oraz podniesienie płac zdaniem ministra Aumillera poprawi sytuację w budownictwie. To za mało - alarmują przedsiębiorcy.
Minister ma też inne pomysły jak sprawić by w budownictwie nie brakowalo rąk do pracy. Dzisiaj dyskutowała nad nimi sejmowa komisja infrastruktury i przedstawiciele budownictwa.
Według szacunków przedstawionych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej obecnie w Polsce na rynku pracy brakuje około 150 tys. wykwalifikowanych pracowników budowlanych. Głównym powodem tego niedoboru jest emigracja Polaków do Irlandii, Anglii, Niemiec, czy innych krajów zachodnich, w których pieniądze za tę samą pracę są co najmniej kilka razy większe.
„Żeby powstrzymać ten problem trzeba zwiększyć płacę oraz poprawić warunki pracy w tym sektorze” – mówi minister budownictwa Andrzej Aumiller jednocześnie zauważając, że choć następuje tutaj poprawa, to nadal nie przynosi ona znaczących efektów. Świadczyć o tym może spora liczba bezrobotnych budowlańców zarejestrowanych w urzędach pracy, niezainteresowanych legalną praca i zarobkami proponowanymi na polskich budowach.
Michałowski: Samo podnoszenie pensji nie rozwiązuje problemu Samo podnoszenie płacy jednak nic nie da – alarmują związki zawodowe. Zdaniem Jakuba Kusa, sekretarza ZZ „Budowlani” potrzebne jest również radykalne otwarcie wschodniej granicy, choć to także nie zlikwiduje problemu.
„Wątpię, żeby do Polski napłynęła ogromna fala pracowników. W Moskwie zarabia się na budowlach znacznie więcej niż w Polsce"– mówi Kus.
W ściąganiu pracowników zza wschodu miałoby pomóc uproszczenie procedur przy wydawaniu promes dla tych, którzy chcieliby pracować w Polsce oraz wydawanie krajowym firmom promes zbiorowych na zatrudnienie obcokrajowców. Obowiązywałyby one przez okres dwóch lat.
To rozwiązanie jednak – jak zgodnie mówią zarówno pracownicy i pracodawcy jest rozwiązaniem doraźnym. „To odpowiedź na szybko. Jeżeli nie chcemy doprowadzić do rozregulowania rynku, to trzeba otworzyć granicę, ale w sposób przemyślany – tak jak robili to kilkanaście lat temu Niemcy z nami – twierdzi Marek Michałowski, prezesa Związku Pracodawców Budownictwa.
Zdaniem prezesa Michałowskiego zmniejszyłoby to presję na podwyżki płac, a co za tym idzie wzrost cen ofert robót budowlanych. Większym problemem od braku wykwalifikowanej kadry wydaje się być wizja rosnącego braku zainteresowania budownictwem wśród młodych Polaków, którzy gremialnie wyjeżdżają za granicę.
Michałowski: Te propozycje idą w dobrym kierunku „Musi być stabilność zatrudnienia, która pozwoli planować swoją aktywność zawodową i życiową. Do tego potrzebny jest sensowny system emerytalny. Jest cały łańcuszek działań, które trzeba podjąć, a efekty być może przyjdą za parę lat” – twierdzi Kus.
Kolejnym pomysłami na poprawę sytuacji na rynku budowlanym są możliwości zawodowego przekwalifikowania oraz propozycja obniżki pozapłacowych kosztów pracy. Te działania nie leżą jednak w zakresie działań ministra budownictwa.
Wszystkie te propozycje znalazły się w dwóch dezyderatach komisji infrastruktury do Jarosława Kaczyńskiego. Premier musi zająć wobec nich stanowisko, w ciągu 30 dni. Jeśli rząd nie podejmie działań mających na celu zatrzymanie pracowników w kraju, problem może mieć nie tylko sektor budowlany, a pomysły ministra Aumillera nie przyniosą większych efektów.