Na rynku samochodów zbliża się rewolucja. Wszystkie siły gigantów motoryzacji idą w kierunku produkcji nowego typu baterii, które obniżą koszt samochodów. Wymusza to polityka Chin. General Motors już za trzy lata planuje zejść z ceną „elektryków” do tej, którą płaci się za samochody spalinowe. Prototypy nowego typu baterii ujrzały już światło dzienne.
Koncern General Motors zapowiedział, że w 2021 r. na rynku pojawi się tanie auto elektryczne na baterię. Przy obecnym wyścigu gigantów motoryzacji na nowym rynku najważniejsze w tej wiadomości jest to, że auto ma kosztować niemal tyle samo co tej samej klasy samochód z silnikiem spalinowym. I GM wcale nie ma zamiaru tracić na jego sprzedaży. Wręcz przeciwnie.
Kluczowa dla ceny obecnie produkowanych elektrycznych aut jest cena baterii, które muszą zapewnić określony zasięg auta. Mary Barra, prezes GM twierdzi, że za pięć lat bateria w nowym aucie elektrycznym będzie o 30 proc. tańsza niż w obecnym hicie elektrycznym GM, czyli Chevrolecie Bolt, najtańszym produkowanym dziś przez GM samochodzie elektrycznym.
Koszt wyprodukowania baterii ma za trzy lata spaść z 145 dol. za kWh do 100 dol. Baterie obecnie odpowiadają za ok. połowę kosztów produkcji samochodu - podaje portal wysokienapiecie.
Tesla wciąż niedomaga
Tymczasem Tesla ma kłopoty masową produkcją Modelu 3, którego cena zaczyna się od 35 tys. dolarów netto, co stawia auto w grupie dostępnych dla przeciętnego klienta. W trzecim kwartale fabrykę w Kalifornii opuściło zaledwie 260 aut nowego modelu, podczas gdy plany mówiły o 1,5 tys. sztuk. Firma nie może sobie wciąż poradzić z „wąskimi gardłami” w produkcji i spełnić oczekiwań klientów, którzy zapisywali się na nowe samochody.
W pierwszym kwartale nowego roku do klientów ma trafiać 5 tys. Modelu 3 na tydzień, co było celem stawianym już na grudzień. Ponad 500 tys. klientów złożyło już zamówienia na państwową refundację za te samochody. Optymiści giełdowi mimo opóźnień wskazują, że samochód ma mało defektów i opinie klientów są entuzjastyczne.
Tesla zapowiadała, że w całym 2018 r. produkcja miała sięgnąć pół miliona sztuk.
Chiny wymusiły przyśpieszenie
Powodem do przyśpieszenia prac są Chiny. Tam GM sprzedaje już więcej samochodów niż w Ameryce Północnej. A władze Państwa Środka zmuszają producentów do wprowadzania na rynek aż 10 proc. samochodów elektrycznych w 2019 roku i 12 proc. w 2020 r.
GM sprzedał w Chinach 3,87 mln samochodów w ubiegłym roku, więc musiałby już wkrótce wprowadzać tam na rynek 387 tys. aut, żeby sprostać wymaganiom. Koncern nie może do nich dokładać, stąd tempo, jakie sobie narzucono, by cenę aut obniżyć.
Według prognoz GM sprzedaż aut elektrycznych dojdzie do miliona w 2026 r.
Trump nie pomaga. Prototypy nowych baterii już są
Sprzedaż musi przy tym przynosić zyski, a w USA administracja Trumpa złożyła już propozycję Kongresowi, by zdjąć państwowe dotacje do zakupu, czyli 7,5 tys. dol. od auta. Obecnie cena baterii powoduje, że auta na prąd są o kilka tysięcy dolarów droższe od porównywalnych aut spalinowych.
Obecnie najlepiej sprzedającym się w USA modelem jest Tesla Model S - jednak ze względu na cenę model sprzeda się w zaledwie około 24 tys. sztuk w ub.r., czyli gorzej niż rok wcześniej. Chevy Bolt od General Motors w ciągu 11 miesięcy sprzedał się w 20,1 tys. sztuk, ale w okresie wrzesień-listopad tempo sprzedaży wynosiło w przeliczeniu rocznym 33,6 tys. aut.
Rewolucją mają być baterie nowej generacji na paliwo całkowicie stałe, które mają zastąpić obecne litowo-jonowe. Mają być bezpieczniejsze i wydajniejsze. Prototyp przedstawiły ostatnio Honda i Nissan. Toyota współpracuje nad takim projektem z Panasonic.