W czwartek Beata Szydło stwierdziła, że odpowiedzialność za decyzje personalne w Autosanie ponosi minister nadzorujący tę spółkę. Autosan jest częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej, a ta podlega nadzorowi MON, więc odpowiedzialni są Antoni Macierewicz i Bartosz Kownacki.
Tyle tylko, że ten pierwszy w piątek zajmuje się wizytą sekretarza NATO w Polsce i w sprawie Autosanu nabiera wody w usta, a ten drugi jest zupełnie odmiennego zdania niż polska premier.
Do wiceministra obrony narodowej dodzwoniło się TVN. Jak wynika z przytoczonego już zdania, Kownacki nie czuje się odpowiedzialny za zatrudnienie człowieka, przez którego Autosan spóźnił się na przetarg.
Przypomnijmy, że jeden z dyrektorów w tej spółce złożył ofertę przetargową 20 minut po czasie. Tym samym firmie przeszła koło nosa szansa na zgarnięcie kontraktu na budowę 26 autobusów dla polskiej armii, wartego 30 milionów złotych.
Co ciekawe, kiedy sprawa wyszła na jaw, wiceminister Kownacki przekonywał, że człowiek, który zawinił, trafił do spółki jeszcze za czasów rządu PO-PSL. Sugerował, że spóźnienie mogło nie być przypadkowe.Jednak już dzień później dziennikarze RMF FM ustalili, że człowiek ten trafił do firmy pod koniec 2016 roku, czyli wraz z "dobrą zmianą".
To niejedyna nieścisłość, jaka pojawiła się w związku z tą sprawą. Co najmniej równie zastanawiające jest zachowanie prezesa Autosanu Michała Stachury. W środę stwierdził on, że jego firma miała niewielkie szanse na wygraną, bo nie mogłaby wyprodukować autobusów wysokopodłogowych, na które był przetarg. Jednak już w piątek ten sam człowiek stwierdził, że takie autobusy owszem, Autosan może zbudować.
Ostatecznie Beata Szydło zleciła kontrolę w Autosanie. Zajmie się nią ogólnie odpowiedzialny za Skarb Państwa Henryk Kowalczyk, a nie kierownictwo MON-u, któremu bezpośrednio podlega Polska Grupa Zbrojeniowa i Autosan.