Wkrótce ministerstwo zdecyduje, jak będziemy płacili za drogi. O tym, jaki taki system powinien wyglądać oraz o przyśpieszeniu budowy autostrad na Ścianie Wschodniej Agata Kalińska rozmawia z wiceministrem infrastruktury Jerzym Szmitem. – Dzisiejszy system poboru opłat jest rozbudowany mniej więcej w połowie. Powinien być dwa razy większy – ocenia gość programu „To się liczy”.
W 2018 r. wygasa umowa z obecnym operatorem systemu e-myta, czyli austriacką firmą Kapsch. Jeżeli rząd chce wprowadzić zmiany do systemu płacenia za drogi, to musi się decydować szybko – tak by nowy operator mógł je przygotować.
- Analizując dzisiaj tę sytuację mówimy tak: system, który będzie obowiązywał po 2018 r. musi być skuteczny, czyli zapewniać maksymalny pobór opłat od tych, którzy za drogi powinni płacić; efektywny, no i nie powinien być uciążliwy dla kierowców – mówi wiceminister.
Jego zdaniem przyjazny system nie będzie zmuszał kierowców do zatrzymania się, żeby zapłacić za przejechany odcinek. Ale – jak zaznacza – decyzje jeszcze nie zapadły. 20 września ministerstwo zorganizuje konferencję, na której określi dokładnie, jakiego systemu potrzebuje. Kilka tygodni później odbędzie się kolejne spotkanie, tym razem z operatorami, którzy są gotowi taki system zbudować.
– Po tych dwóch konferencjach podejmiemy kierunkowe decyzje, jakiego systemu potrzebujemy. Potem będą już normalne procedury opisane w prawie zamówień publicznych – zapowiada.
Wiceminister zaznacza, że budowa dróg kosztuje, a Krajowy Fundusz Drogowy już teraz jest potężnie zadłużony – na 60 mld zł. System e-myta dostarczył do Funduszu w ubiegłym roku 1,4 mld zł, a te wpływy co roku rosną. Dlatego decyzja, jaki system poboru opłat będzie obowiązywał w najbliższych latach jest taka ważna.
Czy to oznacza, że również objęcie takim systemem również aut osobowych? – Nie bierzemy tego na razie pod uwagę – zastrzega Szmit. – Ale myślę, że to nie będzie objaw represji, jeśli za wygodne szybkie podróżowanie autostradami będziemy płacić. Wszyscy to rozumiemy. Rzecz w tym, żeby ten system był szczelny – dodaje.
A co z budową nowych dróg? Wiceminister zaznacza, że już teraz toczą się procedury dla budowy dróg o wartości 50 mld zł. Ale ministerstwo nie chce, by budów było za dużo. - Polskie drogi spłynęły krwią polskich firm. Nie chcemy powtórki z rozrywki, dlatego planujemy takie rozłożenie zamówień na budowę nowych dróg, żeby nie było spiętrzenia robót w krótkim czasie – deklaruje Jerzy Szmit.
Odnosi się do sytuacji z lat 2012-2013, kiedy spiętrzenie robót spowodowało gwałtowny skok cen materiałów budowlanych, co z kolei przełożyło się na kłopoty firm, które by zdobywać zamówienia, oferowały minimalne marże. W efekcie spora część przedsiębiorstw budujących drogi popadła w kłopoty, część nawet zbankrutowała.
- Nie chcemy działać w sposób gwałtowny. Mamy wszystko przemyślane, zaplanowane tak, aby wybudować maksymalnie dużo dróg, a jednocześnie zachować stabilną sytuację branży – wyjaśnia.
Pomysłem na budowę autostrad mają być drogowe spółki specjalnego przeznaczenia. Jedna z nich ma budować A1 między Częstochową a Tuszynem. - Chcemy, żeby do spółki weszły też inne odcinki dróg, szczególnie autostrad. Także A2 od Warszawy w kierunku granicy z Białorusią. Teraz zapadła decyzja, że rozpoczniemy proces inwestycyjny dla A2 od Warszawy do obwodnicy Mińska Mazowieckiego. Ale ta autostrada powinna być przedłużona do Siedlec, a ja uważam, że do Białej Podlaskiej do skrzyżowania z S19, czyli Via Carpatią. Chcemy w decyzjach inwestycyjnych brać pod uwagę wschodnią Polskę, która była bardzo zaniedbana w ostatnich latach – mówi wiceminister.
Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy w programie "To się liczy".