Aż 200 zł trzeba zapłacić za najczęściej trzyminutowe badanie potrzebne do uzyskania prawa jazdy. - Ta kwota, to efekt zwykłego lobbingu lekarzy – mówią pracownicy szkół nauki jazdy. Ministerstwo Zdrowia, mimo apeli posłów PiS, przepisów zmieniać nie chce.
Do 2014 roku za badanie potrzebne do uzyskania prawo jazdy zapłacić trzeba było do 200 zł. Sprawę regulowało specjalne rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia. Większość lekarzy brała więc za wydanie zaświadczenia 50 zł. To i tak dużo, bo zwykle badanie polega jedynie na spytaniu czy przyszły kierowca nie ma problemów ze wzrokiem, słuchem albo nie choruje na serce. Dwa lata temu przepisy jednak zmieniono.
Ówczesny minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zdecydował w rozporządzeniu, że lekarze mają pobierać już nie kwotę "do 200 zł", ale dokładnie 200 zł. Ceny automatycznie musiały więc podskoczyć, a wyrobienie dokumentu podrożeć.
- Nie było żadnego większego sensu w tej zmianie. Nic poza kwotą się nie zmieniło. Zostało to po prostu wylobbowane przez lekarzy - mówi wprost money.pl Krzysztof Kołodziejczyk ze Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców. Precyzyjniej: w rozporządzeniu dodano do listy 12 chorób jedną nową (schorzenia układu oddechowego)
oraz doprecyzowano, że w przypadku chorób układu nerwowego sprawdzić należy, czy dana osoba nie ma padaczki.
Jak opisuje Kołodziejczyk, samo badanie to zazwyczaj zwykła formalność i nie zauważyłby coś się przez dwa lata zmieniło. Przyszły kierowca, według niego, musi przed lekarzem udowodnić, że oddycha nie jest ślepy. Dodaje, że praktycznie nikogo nie wysyła się np. do okulisty na specjalistyczne badania.
- Do mojego kolegi zgłosiła się osoba, która chciała zdawać na prawo jazdy i przyszła już z zaświadczeniem od lekarza. Niby nic w tym dziwnego, ale ta osoba była chora na Zespół Downa. Nie wiem jak wydano jej zaświadczenie - opisuje Kołodziejczyk fikcję związaną z wydawaniem dokumentu.
Obecnie dochodzi też do takich paradoksów, że choć przepis mówi o 200 zł za zaświadczenie, to gdy badania organizuje szkoła jazdy, kursanci płacą często tylko 100-150 zł. Lekarz jedynie w papiery wpisuje, że pobrał 200 zł od każdej z 10 osób.
W serwisie superprawojazdy.pl, który ocenia szkoły nauki jazdy, przy wielu jest dopisek, że za badanie opłata wynosi 120 lub 150 zł.
- Badanie wszędzie kosztują 200 zł, ale z racji tego, że zapisze się pan u nas, to opłata spada do 150 zł - słyszymy w jednej z warszawskich szkół.
- U nas jest taniej, bo mamy dużo klientów i negocjujemy umowy z lekarzami - mówi z kolei przedstawiciel innej firmy. Na pytanie: jak to jest możliwe, skoro rozporządzenie mówi o stałej kwocie, słyszymy, że "są na to sposoby".
Lekarze robią też "promocje" i za przyprowadzenie 2-3 kursantów, także obniżają cenę. Coby nie mówić, w myśl przepisów nielegalnie.
- Słyszałem o takim zaniżaniu cen za badania. To szczególnie popularne w mniejszych miastach. I tylko pokazuje z jakim absurdem mamy do czynienia. Lepiej dać wybór i przywrócić stare przepisy mówiące o pobieraniu kwoty do 200 zł. Niech rynek zadecyduje, ile powinno badanie kosztować - przekonuje poseł PiS Adam Abramowicz, przewodniczący Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego.
To on już blisko miesiąc temu zaapelował do Ministra Zdrowia w sprawie obniżenia kwoty. Argumentował, że wyrobienie prawa jazdy już dziś jest drogie, a dla wielu osób dokument potrzebny jest do podjęcia pracy. Resort zdrowia jest jednak nieugięty.
- Obecnie nie planujemy zmiany wysokości opłaty za badania lekarskie osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami - mówi money.pl Danuta Jastrzębska z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia.
Jak argumentuje, gdy w 2014 roku zmieniano opłatę, wielu lekarzy chciało jej na jeszcze wyższym poziomie. A samo badanie i wydanie zaświadczenie wiąże się z wieloma pomocniczymi badaniami. To właśnie dodatkowe konsultacje miały być głównym argumentem za podwyżką. Na wyraźną prośbę i pytanie money.pl, o to ile procent kursantów jest obecnie na nie wysyłane, resort zarządzany przez Konstantego Radziwiłła jednak nie odpowiada.
- To jest naprawdę absolutna rzadkość. Zdarzają się takie przypadki, ale nie wiem czy to jest jedna osoba na sto - mówi Kołodziejczyk.
Co ciekawe, badania dla kierowców są droższe niż np. medycyny pracy. W mniejszych miastach często jest to ok. 50-60 zł. W Warszawie jedna ze średniej wielkości przychodni życzy sobie za przebadanie osoby zaczynającej pracę - 80 zł. Jednocześnie za zaświadczenie medycyny pracy dla kierowcy zawodowego pobiera 150 zł. Inna przychodnia od zawodowych kierowców pobiera 200 zł, ale w cenę wlicza też wizytę u okulisty, neurologa i badania krwi.