Dyrektywa unijna BRRD, która w najbliższych miesiącach może zostać wprowadzona w Polsce, pozwala bankom będącym w trudnej sytuacji finansowej wyciągnąć rękę po depozyty swoich klientów. - To dotyczy bardzo małego wycinka społeczeństwa, poza tym w Polsce nie mamy się czego obawiać - uspokaja w rozmowie z money.pl prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz.
Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Pietraszkiewicz tłumaczył, dlaczego banki na koniec ubiegłego roku zaprezentowały o prawie 20 procent niższe zyski, niż we wcześniejszych latach.
- Mieliśmy w ubiegłym roku kilka wydarzeń o charakterze punktowym, które wpłynęły na kondycję finansową banków - wyliczał prezes ZBP. - Po pierwsze, prawie miliard złotych banki przeznaczyły na łagodzenie skutków aprecjacji franka szwajcarskiego ze stycznia ubiegłego roku.
Mowa tu o skutkach nagłego wzrostu kursu franka po tym, jak szwajcarski bank centralny zapowiedział zaprzestanie bronienia kursu waluty wobec euro. Pietraszkiewicz zauważał również, że we wcześniejszych latach banki swoje zyski przeznaczały przede wszystkim na budowę kapitałów własnych.
Drugim problemem, na który zwracał uwagę szef ZBP był wzrost opłat interchange, a trzecim - upadek SK Banku i kilku SKOK-ów, a co za tym idzie, konieczność opłacania dodatkowych składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny przez pozostałe instytucje, żeby zagwarantować klientom zwrot depozytów.
W kontekście upadłości banku, Krzysztof Pietraszkiewicz odniósł się również do dyrektywy BRRD, która pozwala m. in. bankom na sięgnięcie po depozyty klientów, jeśli sytuacja finansowa będzie tego wymagała.
- Przede wszystkim pamiętajmy, że mowa o klientach, którzy na koncie mają ponad 100 tysięcy euro i ewentualnemu przejęciu podlegałyby pieniądze powyżej tej kwoty - zaznacza prezes ZBP i dodaje, że w Polsce ryzyko takiej sytuacji jest znikome.
- Poza tym, nasz kraj jest w innej rzeczywistości niż niektóre europejskie państwa - zastrzega Pietraszkiewicz. - Mamy bardzo dobrą jakość portfela kredytowego i strukturę rynku. Nasz największy bank to zaledwie kilkanaście procent, podczas gdy w niektórych krajach to jest kilkakrotność Produktu Krajowego Brutto. To dwa inne światy.