Media za Oceanem donoszą, że Barack Obama ma otrzymać tak wysoką gażę za występ na konferencji poświęconej ochronie zdrowia, organizowanej przez bank inwestycyjny Cantor Fitzgerald. Na konferencji, którą zaplanowano na wrzesień były prezydent ma być głównym mówcą. Ofertę miał otrzymać jeszcze zanim upłynęło 100 dni od jego odejścia z urzędu.
Za wystąpienia dla bankierów z Wall Street była mocno krytykowana kandydatka Demokratów w ostatnich wyborach Hillary Clinton. Jednak jej wynagrodzenie - 225 tys. dolarów za trzy wystąpienia organizowane przez Goldman Sachs - to zaledwie ułamek tego, co ma zgarnąć Obama.
Jego relacje z bankierami w trakcie trwania prezydentury trudno nazwać ciepłymi. Słynna była kolacja w Białym Domu, na którą zaprosił przedstawicieli sektora bankowego, podczas której zwracał się do nich per "tłuste kocury". W 2009 r. mówił CBS: - Nie po to ubiegałem się o urząd, żeby pomagać bandzie tłustych kocurów, bankierów z Wall Street.
Wielokrotnie mówił, że instytucje finansowe są współwinne wybuchowi kryzysu w 2008 r. - Oni wciąż się zastanawiają, dlaczego ludzie są źli na banki. No cóż, zastanówmy się. Zgarnialiście 10, 20 milionów dolarów premii, podczas gdy Amerykanie przechodzili najgorszy rok od dziesięcioleci i to z waszej winy - mówił.
Teraz "New York Post" nazywa Obamę "najnowszym tłustym kocurem z Wall Street".
Dla byłego prezydenta kilka tygodni, które upłynęły od jego odejścia z urzędu jest zdecydowanie lepsze pod względem finansowym niż lara, które spędził w Białym Domu. Niedawno wraz z żoną Michelle sprzedali prawa do książek, które dopiero mają napisać. Kwota umowy nie jest znana, ale może chodzić o ośmiocyfrowe kwoty. Już wyjściowe oferty miały opiewać na 18-20 mln dolarów.
To zupełnie inne pieniądze niż w czasach prezydentury. W 2015 roku były prezydent otrzymał pensję w wysokości 394 tysięcy dolarów. Dodatkowo na jego konto wpłynęło 56 tysięcy dolarów ze sprzedaży jego książek. Państwo Obamowie rozliczali się wspólnie: zapłacili 81 tysięcy dolarów podatku i przekazali 64 tysiące dolarów jako darowizny. Tak wynika z zeznania podatkowego byłego już przywódcy Stanów Zjednoczonych.