I dodaje, że w kwestii unijnych przepisów dotyczących pracowników delegowanych będzie stać na straży polskich interesów, ale też szukać kompromisu.
W wywiadzie dla TVP Info Beata Szydło była pytana między innymi o nową prognozę wzrostu gospodarczego Polski, którą kilka dni temu opublikowała agencja ratingowa Moody's. Według nowych szacunków agencji PKB Polski urośnie w tym roku aż o 4,3 procenta. To wzrost o 0,9 punktu procentowego w stosunku do poprzedniej prognozy Moody's.
Agencja dodała zarazem, że silniejszy od oczekiwanego wzrost i dobra sytuacja fiskalna państwa są korzystne dla wiarygodności kredytowej. Już w ten piątek Moody's przedstawi nowy rating, niewykluczone więc, że wiarygodność zostanie podniesiona.
Beata Szydło stwierdziła, że pozytywna ocena agencji to między innymi efekt skutecznej polityki fiskalnej. - Przestaliśmy przymykać oczy na to, że zamiast do budżetu, pieniądze z podatków trafiają poza budżet - zapewniła premier. - Zmiany w systemie podatkowym zaczynają przynosić coraz większe rezultaty, co jest zasługą zmian wprowadzonych przez resorty finansów i sprawiedliwości - dodała.
Szydło przyznała, że zdaje sobie sprawę z bardzo dobrej koniunktury, z jakiej korzysta jej rząd. Zapewniła, że rząd pracuje nad tym, aby skutki pogorszenia koniunktury w jak najmniejszym stopniu wpłynęły na stabilność gospodarki.
Polska premier była też pytana, czy nasz rząd powinien pouczać tak duże gospodarki, jak Francja czy Niemcy. - Polska jest potęgą, a nie brzydką panną na wydaniu - odparła. - Oczywiście doceniamy państwa o gospodarkach większych niż nasza, ale też nie czekamy, aż nas do stołu poproszą - stwierdziła.
- Polska i inne kraje regionu są najszybciej rozwijającymi się państwami w UE. Mamy dobre wskaźniki ekonomiczne, poprawia się jakość życia ludzi. I myślę, że Francuz czy Niemiec zastanawiają się, dlaczego w Polsce można spokojnie wyjść do parku czy pubu, a u nich jest inaczej - stwierdziła Beata Szydło.
Premier odniosła się też do wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona na temat sprzeciwu Polski wobec zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. Określił on, że nasz kraj stawia się na marginesie Europy w wielu kwestiach.
- Bardzo mnie niepokoi to, że pan prezydent Francji w tej chwili podważa filary Unii Europejskiej i próbuje wprowadzić protekcjonizm, uderzając w swobody wolnego rynku, przepływ osób i usług. To są niepokojące sygnały. Myślę, że to ten moment, w którym przynajmniej część przywódców UE musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy zależy im na jedności, czy też część tych przywódców chce dzielić Unię Europejską - powiedziała Szydło. I dodała, że próby podziału UE będą złe dla całej wspólnoty.
- Nasz region na pewno chce, żebyśmy tutaj mówili o tym, że UE musi się rozwijać, ale żeby mogła się rozwijać, musi być w jedności - oświadczyła. Stwierdziła też, że w kwestii pracowników delegowanych będzie stała na straży polskich interesów, ale dodała też, że trzeba znaleźć tutaj kompromis.
Szydło była też pytana o wyciąganie kwestii reparacji wojennych od Niemiec. - Bardzo nam zależy na dobrych relacjach z Berlinem, ale te relacje muszą się opierać na prawdzie. Proponujemy Niemcom dialog o reparacjach, żeby sprawiedliwości stało się zadość, żeby wyjaśnić zaszłości - powiedziała.
Premier odniosła się też do oddalenia przez Trybunał Sprawiedliwości UE skarg Słowacji i Węgier dot. mechanizmu relokacji osób ubiegających się o azyl. - To nie zmieni polskiej polityki ws. przyjmowania uchodźców - zapewniła.
- Przyjmowanie uchodźców i polityka migracyjna, która została wprowadzona przez UE, przypomnę - za poprzedniego rządu, była - w naszej ocenie - błędem. To były złe decyzje. Również nie przyniosły żadnego oczekiwane efektu. Uważamy, że taka polityka jest błędem, przynajmniej z dwóch względów. Po pierwsze, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, a po drugie to nie jest polityka, która tym, którzy pomocy potrzebują, naprawdę pomaga - dodała Szydło.