Belgia ponownie zostanie sparaliżowana przez strajki. W przyszłym tygodniu związkowcy wyjdą na ulice kilku belgijskich miast. To będzie kolejna próba wywarcia presji na rząd premiera Charlesa Michela, by zrezygnował z polityki oszczędności.
Demonstracje rozpoczną się w poniedziałek w Brukseli. Spodziewane są utrudnienia w ruchu autobusów, tramwajów i metra.
Związkowcy buntują się m.in. przeciwko planom podwyższenia wieku emerytalnego z 65 do 67 lat oraz rezygnacji z indeksowania płac i świadczeń społecznych, co oznacza, że nie będą one dostosowywane do wzrostu cen i kosztów utrzymania.
Ten ostatni pomysł, zdaniem przedstawicieli związków, będzie kosztował każdego pracownika około 20 tysięcy euro na przestrzeni kariery zawodowej. Rząd - ze swojej strony - podkreśla jednak, że rezygnacja z indeksowania płac będzie miała pozytywne skutki dla gospodarki.
- Dzięki temu firmy będą mogły zmniejszyć koszty wynagrodzeń, co umożliwi im tworzenie nowych miejsc pracy - mówił w radiu RTL wicepremier Belgii Kris Peeters.
Po manifestacjach w belgijskiej stolicy związkowcy zapowiedzieli już kolejne protesty m.in. w Charleroi, Liege, Namur, Antwerpii i Brugii.
Czytaj więcej w Money.pl