- Wiedzę miałem co się dzieje z samochodem do godziny 15. Rozmawiałem z żoną po 16, żona nie mogła się dodzwonić. Rozładunek miał w Berlinie. Przełożono mu go na jutro. To było koło południa - mówił Ariel Żurawski w TVN24, właściciel firmy transportowej, z której pochodziła ciężarówka.
Jak dodał, kierowca był pewny. Dodał, że według niego ktoś ukradł mu auto. - To był mój kuzyn. Ręczę za niego. On nawet piwa nie pił - mówił Żurawski.
Jak dodał, w środku były konstrukcje stalowe. Mało prawdopodobne, by ktoś chciał je ukraść. Żurawski dodał, że z kierowcą nie ma kontaktu.
Firma istnieje od 2005 r. Jak czytamy na jej stronie, świadczy usługi transportowe głównie na rynku niemieckim, włoskim i skandynawskim. Pracuje na zlecenie m.in. takich spółek jak niemiecki gigant odzieżowy Zalando, który w Gardnie koło Gryfina ma swoje centrum logistyczne.
Na stronie internetowej czytamy: "Zatrudniamy stałą załogę sprawdzonych i kompetentnych kierowców, z którymi jesteśmy w ciągłym kontakcie co umożliwia nam sprawne i szybkie rozwiązywanie ewentualnych kłopotów, nawet poza granicami kraju."
Sam ciągnik siodłowy miał rejestracje z Gdańska - GDA. To tam prawdopodobnie ciężarówka została wzięta w leasing od firmy Scania Polska. Z kolei naczepa miała już rejestrację z Gryfina, gdzie siedzibę ma firma transportowa Ariela Żurawskiego.