To prawdopodobnie pierwszy bezobsługowy sklep w Europie. Mieszkańcy Poznania mogą zrobić zakupy w markecie Bio Family, w którym nie ma kasjerów ani kasjerek, a wszystkie transakcje są przeprowadzane przez bezobsługowe kasy. Takie rozwiązanie sprawia, że sklep może być otwarty codziennie, również w niehandlowe niedziele.
Market ledwo ruszył, a już szefowie przedsięwzięcia są zachwyceni. - Kasy są intuicyjne, więc każdy klient sobie z nimi radzi. Jakby sobie nie poradził, to mamy specjalną infolinię - można zadzwonić, wszystko wytłumaczymy. Jednak póki co żadnych takich telefonów nie mieliśmy - słyszymy w Bio Family.
Czy jednak firma nie obawia się problemów, na przykład tego, że przez brak obsługi będzie częściej dochodziło do kradzieży? Przedstawiciele Bio Family odpowiadają, że nie - mają dobry monitoring. A co ze sprzedażą alkoholu? W końcu automat nie zapyta klienta, czy ten jest pełnoletni. - Aby zrobić u nas zakupy, trzeba mieć specjalną kartę. A tę wydajemy na podstawie dowodu osobistego. Ryzyka więc nie ma - słyszymy w Bio Family.
Bezobsługowa kasa. Tak, ale tylko obok tej z kasjerem
Sieć Bio Family jest póki co niewielka - ma tylko trzy sklepy. Może więc eksperymentować. Jednak największe sieci handlowe podchodzą do bezobsługowych kas znacznie ostrożniej. Na razie nikt nie planuje zastępowania kasjerów i kasjerek automatami. Co najwyżej bezobsługowe kasy mają "wspierać" pracowników marketów.
Na przykład Biedronka testuje pomysł w kilku swoich punktach w Gdańsku i w Warszawie. Skala eksperymentu nie jest jednak wielka, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że wszystkich Biedronek jest u nas niemal 3 tysiące. A główny konkurent Portugalczyków, niemiecki Lidl? Dopiero takie testy planuje. _ - _ Naszym celem jest zapewnienie klientom wygody w trakcie zakupów, dlatego planujemy rozpocząć testy kas samoobsługowych. Jednak więcej informacji w tym zakresie przekażemy w dalszej perspektywie czasowej - mówi w rozmowie z money.pl Aleksandra Robaszkiewicz z Lidl Polska.
Dyskonty są wobec takich kas ostrożne, jednak sieci hipermarketów czy dużych sklepów budowlanych mają podobne eksperymenty już za sobą. Nie zawsze jednak udane. - Kilka lat temu w jednym z naszych warszawskich sklepów testowo funkcjonowały wyłącznie kasy samoobsługowe – zrezygnowaliśmy jednak z tego rozwiązania po sygnałach ze strony klientów - mówi money.pl Michał Sikora z biura prasowego Tesco Polska.
Sieć uznała, że bezobsługowe kasy mogą być jedynie dobrym uzupełnieniem normalnych kas. - Rozwiązania takie jak kasy tradycyjne i kasy samoobsługowe dobrze się wzajemnie uzupełniają – jedno rozwiązanie jest wygodniejsze przy drobnych codziennych zakupach, inne doceniają klienci z dużym koszykiem zakupowym - opowiada nam Sikora. I jednocześnie zaznacza, że żadna kasa bezobsługowa w Tesco nie jest tak naprawdę bezobsługowa. - Przy kasach samoobsługowych oczywiście zawsze pracuje co najmniej jedna osoba, by pomagać klientom czy weryfikować wiek w przypadku zakupu alkoholi - zaznacza Michał Sikora.
Obecnie Tesco ma kasy samoobsługowe w 2/3 swoich sklepów, ale traktuje je tylko jako dodatek do tych tradycyjnych. - Typowy hipermarket to ok. 6-8 stanowisk samoobsługowych przy 25-40 kasach tradycyjnych - mówi money.pl Michał Sikora.
O- becnie w supermarketach i hipermarketach sieci Carrefour działa ich już ponad 280 takich kas - słyszymy natomiast od biura prasowego firmy Carrefour Polska. - Osoby, które mają trudność w obsłudze kasy mogą zawsze liczyć na pomoc dedykowanego pracownika sklepu, który jest obecny w strefie kas samoobsługowych - informuje nas też Carrefour. Kaufland ma obecnie 50 takich kas, ale chce wdrożyć kolejne. - Decyzja o instalacji kas podejmowana jest zawsze na podstawie dokładnej analizy ekonomicznej oraz preferencji klientów - słyszymy w biurze prasowym sieci.
Na bezobsługowe kasy nie zdecydowała się natomiast na przykład budowlana Castorama. - Podczas finalizacji sprzedaży, tak jak na wszystkich pozostałych etapach, doradzamy oraz pomagamy w podjęciu właściwej decyzji, dlatego na ten moment nie zdecydowaliśmy się na wprowadzenie kas samoobsługowych - mówi money.pl Sławomir Rogowiec, Dyrektor ds. Personalnych i Odpowiedzialności Społecznej Castorama Polska.
"Z takimi kasami to jest wielki chaos"
Niektórzy eksperci oceniają, że kasy samoobsługowe wchodzą do sieci tak wolno przez niechęć samych kasjerów. Ci po prostu obawiają się o swoje miejsca pracy, a szefowie firm handlowych wcale nie marzą o wojnach ze związkowcami. Szef jednego z marketów, w którym działają kasy bezobsługowe, ma jednak inne odpowiedzi na to, czemu rozwiązanie przyjmuje się w dużych sieciach tak wolno.
- Po pierwsze, takie kasy sporo kosztują, a koszty pracy ciągle nie są u nas takie wysokie, więc nie zawsze się to po prostu opłaca. Po drugie, klienci ciągle preferują tradycyjne kasy. Po trzecie, i najważniejsze, takie kasy rodzą chaos. Ludzie nie potrafią ich obsługiwać, zawsze coś się zawiesza, a jak jest awaria, to wcale nie jest łatwo taką kasę naprawić - mówi nam.
Czytaj też: *InPost startuje z lodówkomatami. Startuje nowa usługa *
Pytam, czy bezobsługowe kasy bardziej przyciągają złodziei lub po prostu kuszą, by kupować na przykład dwa kilogramy pomidorów w cenie jednego czy duże awokado w cenie małego. Menedżer marketu się uśmiecha. - Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie mamy podobnych problemów. Ale są one niezależnie od tego, jakie kasy będziemy mieli. A kasy bezobsługowe są całkiem nieźle zabezpieczone przed podobnymi oszustwami. Jednak jak ktoś chce coś ukraść, to i tak będzie to robił - wyjaśnia.
Przedstawiciele wielkich sieci mówią więc, że na razie zupełna rezygnacja z kasjerów na rzecz kas bezobsługowych traktowana jest jak ekstrawagancja małej firmy, którą jest przecież Bio Family. Pytam jednak przedstawiciela dużej sieci, czy potencjalnie takie kasy nie mogłyby być i dla dużych sklepów sposobem na brak rąk do pracy i na zamknięte dla handlu niedziele. - W tej chwili się na to nie zapowiada. Ale wie pan, w handlu mamy zasadę, że nigdy nie mówi się nigdy - słyszymy.
* * * * Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl * * * *