Mimo odchodzenia od paliw kopalnych i dekarbonizacji UE nie zmniejszy zapotrzebowania na gaz z importu, dlatego dywersyfikacja pozostanie bardzo ważną kwestią - mówili w czwartek w Brukseli uczestnicy seminarium ws. bezpieczeństwa naszego regionu.
Spotkanie, w którym wzięli udział eksperci, przedstawiciele przedsiębiorstw oraz reprezentanci Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego zorganizowano w ramach polskiej prezydencji w Radzie Państw Morza Bałtyckiego. W skład tej organizacji wchodzą wszystkie kraje basenu Morza Bałtyckiego.
Podczas panelu poświęconego dywersyfikacji źródeł, dróg oraz dostawców energii wskazywano na działania, jakie mogą temu służyć. - Niestety nie możemy liczyć na to, że nawet jeśli następny kryzys, jaki dotknie UE, będzie kryzysem energetycznym, to pchnie nas dalej (w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa) - mówił Joachim Balke z gabinetu unijnego komisarza ds. klimatu i energii Miguela Canete.
Przyznał, że kryzysy pomagały dotychczas UE wypracowywać lepsze dla niej rozwiązania, ale w ostatnim czasie jest ich tyle, że nie można mieć gwarancji, że dalej będzie się tak działo. Podkreślił, że nie zmienia to faktu, iż sprawy energetyczne są traktowane priorytetowo przez Komisję Europejską ze względu na projekt unii energetycznej. - W ciągu najbliższego roku przejdziemy z nieco abstrakcyjnej fazy tej propozycji do konkretów - zapowiedział.
Balke mówił, że ze względu na próby ograniczania emisji gazów cieplarnianych (gaz też jest ich źródłem, ale w mniejszym stopniu niż węgiel) wykorzystanie błękitnego paliwa prawdopodobnie zmieni się na przestrzeni najbliższych lat. - Większość ludzi uważa, że dekarbonizacja i wzrost źródeł odnawialnych w energetyce będzie oznaczała, że będziemy musieli w większym stopniu wykorzystywać w niej gaz. To oznacza, że pytanie, jak zapewnić bezpieczne dostawy, będzie aktualne - zaznaczył.
Według szacunków Komisji Europejskiej zużycie gazu w UE będzie wynosiło od 380 do 450 mld metrów sześciennych rocznie w 2040 r. To nieco mniej niż obecnie, ale według Balkego w związku z tym, że produkcja europejska idzie w dół, można oczekiwać, że import surowca pozostanie na niezmienionym poziomie.
O tym, że kwestia zewnętrznego bezpieczeństwa dostaw będzie cały czas istotna, mówił też były minister spraw zagranicznych Litwy, obecnie europoseł Europejskiej Partii Ludowej Algirdas Saudargas. W swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że powstaje bardzo dużo gazociągów, które mają zapewniać dywersyfikację, ale bardzo wiele z nich wykorzystywanych jest nadal do przesyłania surowca z tego samego źródła. - Prognozy pokazują, że import gazu nie zmniejszy się, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości - podkreślił polityk.
Ubolewał też nad projektem rozbudowy gazociągu Nord Stream 2. Jak mówił już pierwsze dwie nitki "zdjęły" połowę tranzytu gazu do Europy z Ukrainy, a kolejne dwie, jakie planuje się teraz, zdejmą resztę. - Nord Stream 2 to symbol kapitulacji Europy jako gracza geopolitycznego" - ocenił.
Dyrektor brukselskiego biura Gaz-Systemu Piotr Kuś przypominał, że sytuacja naszego regionu pod względem połączeń gazowych zaczęła się zmieniać w 2009 r., po kryzysie gazowym. W wyniku zakręcenia kurka Ukrainie przez Rosję na przełomie 2008 i 2009 roku doszło wówczas do całkowitego odcięcia dostaw w wielu krajach UE.
Kuś zauważył przy tym, że chociaż powstało wiele połączeń, to wciąż mamy większą przepustowość ze wschodu na zachód niż na kierunkach zapewniających dywersyfikację. W konsekwencji rynek nadal jest zdominowany przez jednego dostawcę - zauważył.
Jego zdaniem należałoby się skupić na bardziej ukierunkowanych projektach, jak linie łączące kraje regionu ze sobą, ale też z terminalem LNG. - Wierzymy, że w jakimś sensie możemy zintegrować kraje bałtyckie, Europę Centralną i Wschodnią, aby stworzyć atrakcyjny potencjał dla dostaw w przyszłości - przekonywał.
Inną strategię przedstawiał Ari Suomilammi z fińskiego operatora sieci Gasum. Z jego prezentacji wynikało, że w regionie północo-wschodniego Bałtyku (Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia) zapotrzebowanie na gaz zmniejszyło się znacznie od 2010 r. Jak podkreślał, aby zapewnić rozbudowę sieci potrzebnej do dywersyfikacji źródeł potrzeba 1 mld euro. - Pytanie, czy są warunki rynkowe, aby wydawać takie środki - wskazał.