Już za 9 lat 35 proc. zawodów może być wykonywanych przez maszyny. Sztuczna inteligencja i automatyka już teraz wypiera człowieka z rynku pracy, a w przyszłości udział robotów może być jeszcze większy. Czy to oznacza, że w dłuższej perspektywie wszyscy przejdziemy na zasiłki? - Nasze analizy dotyczące barier kolejnej rewolucji przemysłowej pokazują, że tak naprawdę brakuje nam ludzi. I wszystkie zmiany, które nastąpią w jej ramach dają szansę na nowe miejsca pracy - mówi Tomasz Hajduk dyrektor branż przemysłowych w Siemens Polska.
Brytyjscy naukowcy szacując udział robotów w globalnej produkcji i usługach w 2025 roku wskazali kilka najbardziej zagrożonych zawodów. Jak się okazało o przyszłość mogą martwić się kierowcy, barmani i oczywiście pracownicy fizyczni zakładów produkcyjnych. Generalnie jednak globalne bezrobocie nam nie grozi, bo jak przekonuje Tomasz Hajduk sama produkcja, obsługa i projektowanie robotów wymaga ogromnej liczby ludzi. - Na jedno zrobotyzowane miejsce przypada 10 miejsc pracy normalnych pracowników. Robotykę stosuje się, nie żeby zastąpić normalną pracę, ale by pomóc człowiekowi - mówi Tomasz Hajduk z Siemensa.
Z badań "Smart Industry Polska 2016" przeprowadzonych przy współpracy Siemensa wynika też, że polskie firmy gotowe są inwestować w najnowsze technologie. Ponad 70 proc. przedsiębiorców nawiązało współpracę z innymi ośrodkami badawczymi działającymi w powiązanych branżach, a ponad 60 proc. prowadziło własne prace badawczo rozwojowe.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego ciągle słyszymy, że polskie firmy nie są innowacyjne? - Jedną z barier jest kapitał. Nie tylko ten finansowy, ale też ludzki. W o wiele lepszej sytuacji są polskie firmy, które powstały na bazie kapitału zagranicznego, bo tam wciąż transfer wiedzy jest znacznie szybszy - mówi Hajduk.