W tym samym czasie kiedy firmy nerwowo poszukują jakichkolwiek pracowników, 2 mln naszych rodaków pozostaje nieaktywnych zawodowo. Oni nawet nie szukają pracy. Wybierają szarą strefę, albo są utrzymywani przez rodziny. Niestety rząd nie ma strategii na przywrócenie ich do pracy. Na razie sytuację na rynku ratują Ukraińcy. Pytanie tylko, kto uratuje przyszłość biernych zawodowo, którzy na starość zostaną z niczym.
Jak wynika ze statystyk GUS blisko 5,5 miliona naszych rodaków w wieku produkcyjnym jest bierna zawodowo. Co więcej w tej grupie nie ma w ogóle zarejestrowanych bezrobotnych (1,3 mln). Te ponad 5 mln pozostaje poza rynkiem będąc na rentach, wcześniejszych emeryturach, prowadzą gospodarstwa domowe, uczą się po 25 roku życia, bądź też z przyczyn zdrowotnych pozostają bierni zawodowo.
Jednak w ocenie Andrzeja Kubisiaka eksperta rynku pracy z Work Service z dokładniejszej analizy tych danych wynika, że o 2 mln osób z tej grupy trzeba powalczyć.
- Gdy się spojrzy na powody, dla których ci ludzie pozostają poza rynkiem pracy to widać, że można część z nich na niego przywrócić. Nie ma tu przeciwskazań fizycznych, biologicznych. Obecnie w większości skupiamy się na aktywizacji zawodowej zarejestrowanych bezrobotnych, a warto również rozszerzyć tą grupę, o tych będących poza systemem - mówi ekspert.
Kobiety w czołówce
Ciągle jednak brakuje takich działań i dlatego pod względem aktywności zawodowej zajmujemy dopiero 22 miejsce w UE. W ocenie Jacka Męciny, byłego wiceministra w resorcie pracy i autora pracy naukowej „Niewykorzystane zasoby. Nowa polityka rynku pracy” - traktującej o aktywizacji ludzi biernych zawodowo, największą grupę stanowią tu kobiety.
- Bez wątpienia jest to też najcenniejsza grupa, bo są dobrze wykształcone i przygotowane do aktywności zawodowej. Te kobiety, których może być nawet 800 tys. wybrały jednak opiekę nad dziećmi - dodaje Męcina. W jego ocenie podstawową barierą powstrzymując je przed powrotem do pracy jest wynagrodzenie jakie mogą otrzymać.
- Przebadane pod tym względem panie mówią wprost. Wróciłyby za większe pieniądze. Do tego dokłada się rozważania na ile 500+ tu przeszkadza. Myślę, że nie ma co przesadzać z tym efektem. W małych miejscowościach to może mieć znaczenie, ale w większych miastach efekt ten nie jest tak silny - dodaje Męcina.
Pewnym problemem jest też fakt, że kobieta rozglądająca się na rynku pracy musi dobrze skalkulować koszty opieki nad dziećmi. Ciągłe mała liczba publicznych żłobków i problemy z przedszkolami sprawiają, że to może się jej po prostu nie opłacać. Zbyt wiele z zarobionych pieniędzy trafi po prostu do opiekunki.
Dlatego jak przekonuje były wiceminister pracy poprawa państwowej opieki w tym obszarze jest absolutnie niezbędna. Jednak problem nie kończy się, kiedy dzieci pójdą do szkoły - Dużą pulę nieaktywnych stanowią kobiety, które rodzą dzieci i zostają już z nimi w domu. Potem np. już po 40-tym roku życia trudno im sobie wyobrazić początek kariery zawodowej, kiedy nigdy nie pracowały - mówi Kubisiak.
Zachęty po holendersku
Dlatego, w ocenie Męciny potrzebne jest też stworzenie specjalnych zachęt również dla pracodawców. Na szczęście wynagrodzenia rosną i ta motywacja do pracy będzie wzrastać, ale nie ma co na to czekać, bo za chwilę brak rąk do pracy będzie największa naszą barierą rozwojową.
- Dlatego trzeba posłużyć się sprawdzonymi rozwiązaniami. W tej kategorii mistrzami świata są Holendrzy, którzy dopłacają do zatrudnienia kobiet z dziećmi wracającymi na rynek pracy. Matki pracują na połowę etatu, a dostają pieniądze za cały. Różnice dopłaca tu państwo - mówi Męcina.
Oczywiście jest to kosztowne rozwiązanie, ale stosowane przez pewien czas aktywowania zawodowego pozwala na bardziej gładki powrót i pokazuje, że nawet z małymi dziećmi to możliwe. Niestety ciągle w naszej polityce społecznej zbyt mało mówi się na temat utraconych dochodów, a zbyt dużo o kosztach konkretnych rozwiązań.
W dłuższej perspektywie obywatel aktywny zawodowo będzie przecież mniszym ciężarem dla państwa. Sam zarobi na swoją emeryturę, nie będzie brał zasiłków i nie stanie się klientem pomocy społecznej. Trzeba jednak w niego trochę zainwestować. Wprawdzie, rząd planuje zmiany dotyczące aktywizacji zawodowej, ale szczegóły nie są ciągle znane.
Od ponad dwóch tygodni czekamy na odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie. Nie dostaliśmy również żadnych dotyczących problemu aktywizacji Polaków nie zarejestrowanych jako bezrobotni.
Trudna aktywizacja
Jedno jest pewne. Jak pisaliśmy w WP money, urzędy pracy nie potrafią aktywizować i mają dużo gorsze statystyki w tym zakresie niż zewnętrzne agencje zatrudnienia. Problem jednak w tym, że od tego roku zrezygnowano ze współpracy z nimi.
- Źle, że tak się stało. Trzeba nadal inwestować we współprace z agencjami zatrudnienia. Im to naprawdę lepiej wychodzi, a nie będzie lepszych okoliczności do zawalczenia o tych ludzi. To teraz przecież pracodawcy mają tak duże potrzeby i trzeba to wykorzystać - przekonuje Męcina.
Oczywiście nie wszystkich będzie można przywrócić do aktywności. Dużym wyzwaniem jest też kolejna spora grupa nieaktywnych. Według analiz Work Service ponad połowa z nich ma więcej niż 55 lat. To oczywiście też nie wszystko. - Trzeba też przyjąć, że część tych „nieaktywnych” zarabia w szarej strefie, albo też jest na utrzymaniu członków swoich rodzin. Nie rejestrują się jako bezrobotni, bo nie chcą w ogóle podejmować żadnych prób legalnego zatrudnienia, bądź podjęcia płatnej pracy - mówi Kubisiak.
Z kolei w ocenie Jacka Męciny w szarej strefie może pracować nawet do 500 tys. ludzi. Jak sprawić żeby chociaż część z tych przebywających poza systemem wróciła na rynek pracy? Ekspert Works Service również skłania się do tego, że można to zrobić tylko i wyłącznie przez system zachęt i to z dwóch kierunków. Trzeba uświadomić tym ludziom, że rynek potrzebuje kandydatów. Uświadomić im, że teraz są już inne warunki niż np. kilka lat temu.
Reforma wieku emerytalnego pogorszy sytuację
- Bezrobocie jest rekordowo niskie, a żeby znaleźć dobra pracę nie trzeba wcale wieloletniego przygotowania. Wielokrotnie pomagają kursy i szkolenia zawodowe, które dają praktyczne umiejętności - mówi Kubisiak.
Jego zdaniem można to załatwić poprzez kampanie społeczne pokazujące też korzyści i wartość związane z pracą takie jak: budowanie relacji społecznych, tworzenie własnej wartości, satysfakcja.
Rolą państwa z kolei powinno być tworzenie zachęt fiskalnych dla przedsiębiorców, by zatrudniali takich ludzi ze szczególnym naciskiem na starszych po np. 50 roku życia.
- Z dwoma milionami może się nie udać, ale nawet kilkaset tysięcy warto wyciągnąć z tej grupy. To byłby ogromny sukces. To tylko jedna z recept na zażegnanie kryzysu demograficznego na rynku pracy. Jednocześnie trzeba też ciągle stawiać na imigracje i aktywizowanie zarejestrowanych bezrobotnych - dodaje ekspert Work Service.
Trzymając kciuki za demograficzne efekty 500+, warto też pamiętać, że nawet jeśli one się pojawią, to odczujemy je na rynku pracy dopiero za 20 lat, a jak przekonują eksperci działać trzeba już. Według danych Work Service w Polsce do obsadzenia od zaraz jest niemal 100 tysięcy wakatów. W ostatnim roku ten wskaźnik wzrósł o 30 procent i ta tendencja niestety może się utrzymać.
W ubiegłym roku przyjechało ponad milion Ukraińców i to tylko na podstawie legalnych oświadczeń o pracę. Jednak w tym samym czasie wzrosła liczba wakatów o 30 procent. Pokazuje to, że zapotrzebowanie jest ogromne.
- Strach pomyśleć co by było, gdyby nie przyjechali. Pamiętajmy też, że w tym roku z polskiego rynku pracy w wyniku wejścia w wiek emerytalny może zniknąć ponad 500 tys. osób. Na pewno bez masowego napływu Ukraińców nie damy rady. Oni ratują rynek pracy na tę chwile - przestrzega Kubisiak.
W tym miejscu warto przypomnieć wypowiedź prezesa ZUS z końca zeszłego roku. Zgodnie z tym co powiedziała wtedy prof. Gertruda Uścińska w 2017 r. około 220–240 tys. osób przejdzie na emeryturę zgodnie z ciągle obowiązującym wyższym wieku emerytalnym.
Jednak już w październiku reforma emerytalna PiS pozwoli zakończyć pracę kolejnym 330 tys. osób. Oznacza to, że już problematyczny dla polskiej gospodarki deficyt pracowników tylko się powiększy. Dlatego przywrócenie do pracy każdej liczby nieaktywnych zawodowo jest absolutną koniecznością.