Statystyki rynku pracy poprawiają się dziewiąty miesiąc z rzędu. We wrześniu bez pracy było 6,8 proc. Polaków - informuje Główny Urząd Statystyczny. Tym samym pierwszy raz od 1991 roku złamana została granica 7 proc. bezrobocia.
Spadku bezrobocia poniżej 7 proc. spodziewali się ekonomiści, ale zaskoczyła ich skala ruchu w dół. Średnia typowań czternastu ekonomistów ankietowanych przez agencję ISBnews wskazywała na średnio 6,93 proc. bezrobocia.
Powody do zadowolenia ma Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które już w pierwszych dniach października informowało o swoich szacunkach, zakładając również wynik na poziomie 6,9 proc.
To już ósmy miesiąc z rzędu, gdy systematycznie maleje udział ludzi bez pracy wśród wszystkich aktywnych zawodowo. Jeszcze w sierpniu bezrobocie wynosiło 7 proc., a w styczniu 8,6 proc.
Warto przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno temu stopa bezrobocia była nawet dwucyfrowa. Ostatnio, 10 proc. ludzi bez pracy GUS odnotował w lipcu 2015 roku, a na początku 2013 roku było ich ponad 14 proc.
Jak podkreśla resort pracy, tak dobrych statystyk jak teraz nie mieliśmy na polskim rynku od 1991 roku.
Oczywiście wynik na poziomie 6,8 proc. to średnia dla całego kraju. W zależności od województwa sytuacja bywa gorsza lub lepsza. Najmniej problemów ze znalezieniem pracy i jednocześnie najtrudniej znaleźć pracownika w wielkopolskim. Tam bezrobocie wynosi zaledwie 4 proc.
Z drugiej strony wciąż są dwa województwa, gdzie bezrobocie jest dwucyfrowe. Mowa o kujawsko-pomorskim (10,1 proc.) i warmińsko-mazurskim (11,8 proc.).
Warszawa jest powszechnie uważana za miasto, gdzie najprościej znaleźć pracę. Całe województwo mazowieckie nie wypada już tak dobrze. Stopa bezrobocia to 5,9 proc. Niższa jest oprócz wielkopolskiego także w pomorski, śląskim i małopolskim.
Z nawiązką wypełniony jest już więc cel rządu na ten rok. Przypomnijmy, że w najnowszym projekcie budżetu przyjęto stopę bezrobocia na koniec 2017 roku na poziomie 7,2 proc. Jednocześnie poprzeczka idzie dalej w górę. W tym samym dokumencie jest zapisane, że na koniec przyszłego roku bez pracy ma być już tylko 6,4 proc. Polaków.
Eksperci zauważają, że bezrobocie spadło do "naturalnego poziomu". Oznacza to, że osoby, które zgłaszają brak pracy, wcale nie chcą jej podjąć - wskazują analitycy Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych.
BIEC zauważa też, że są coraz wyraźniejsze symptomy przegrzania rynku pracy. Objawia się to znacznymi brakami siły roboczej. "Może okazać się, że aktualna stopa bezrobocia spadła w okolice jej naturalnego poziomu i bez napływu nowych pracowników oraz wydłużania wieku aktywności zawodowej bariera braku siły roboczej ograniczy wzrost gospodarczy".