_ Iran jest dalej od bomby atomowej niż rok temu, więc byłoby błędem gdyby Kongres USA, na skutek nacisków Izraela, nałożył teraz, gdy toczą się negocjacje, nowe sankcje na Iran _ - stwierdziła doradczyni prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Susan Rice w swym wystąpieniu w Amerykańsko-Izraelskim Komitecie Akcji Politycznej.
Rice podkreśliła, że rząd USA rozumie obawy Izraela i zapewniła, że ewentualne porozumienie z Teheranem nie będzie miało negatywnych skutków dla tego kraju.
Przyznała, że w toczących się międzynarodowych negocjacjach z Iranem nadal istnieją poważne rozbieżności, ale - jak dodała - izraelskie żądanie całkowitego wstrzymania przez Teheran wzbogacania uranu jest zupełnie nierealne.
Porozumienie z Iranem negocjowane przez tzw. grupę 5+1 (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania i Niemcy) ma przewidywać kompromis polegający na tym, że Teheran, w zamian za zagwarantowanie cywilnego i pokojowego charakteru swego programu nuklearnego, miałby uzyskać złagodzenie, a w perspektywie zniesienie, zastosowanych wobec niego sankcji.
Izrael uważa, że porozumienie to zagraża jego bezpieczeństwu i nie zapobiegnie uzyskaniu przez Iran broni nuklearnej.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu ma we wtorek wygłosić w Kongresie USA przemówienie. Już wcześniej zapowiedział, że _ zrobi wszystko, co w jego mocy _, by doprowadzić do odrzucenia umowy. Oczekuje się więc, że w Kongresie zaapeluje do parlamentarzystów, by zablokowali ewentualne porozumienie.
Szef izraelskiego rządu został zaproszony do wygłoszenia przemówienia w Kongresie przez republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera - bez konsultacji z prezydentem Barackiem Obamą i Demokratami.
Postawiło to Demokratów w Kongresie w wyjątkowo niezręcznej sytuacji - muszą dokonać wyboru między poparciem dla Izraela, najbliższego sojusznika USA na Bliskim Wschodzie, a poparciem dla prezydenta, dążącego do porozumienia z Iranem.
Czytaj więcej w Money.pl