Z około 630 mln zł rocznych przychodów, Wawel aż 26 proc. zawdzięcza umowie z siecią Biedronka. Od ponad roku jednak relacje między podmiotami się mocno popsuły.
Już w grudniu 2015 roku producent czekolad chciał podwyżki za swoje wyroby, na co nie zgadzał się Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka. Negocjacje sprawiły jednak, że na sklepowych półkach nie zabrakło m.in. słynnych "Michałków".
Przez rok wydawało się, że wróciła zgoda, bo podpisywano kolejne umowy - od stycznia do sierpnia ubiegłego roku dostarczono towar za 64 mln zł. Poprawiła się zresztą sytuacja na rynku kakao, tj. cena podstawowego surowca dla Wawelu spadła z 3211 dolarów za tonę na koniec 2015 roku do 2126 dolarów obecnie, więc producent nie miał już takiej formalnej motywacji, żeby żądać podwyżki.
Na początku nowego roku pojawia się jednak komunikat, który wskazuje, że współpraca dobiegła końca i zerwano porozumienie.
"Spodziewany spadek sprzedaży wiąże się z rosnącym ryzykiem ograniczenia bądź przerwania współpracy z kluczowym partnerem handlowym" - podaje Wawel. "Udział sprzedaży podmiotu, z którym trwają najtrudniejsze negocjacje wynosi około 25 proc. całkowitej sprzedaży".
To jasno wskazuje na umowę z Biedronką, która była jedynym tak dużym odbiorcą spółki z Krakowa.
Wawel szacuje, że sprzedaż w kolejnych kwartałach 2017 r. może ulec obniżeniu o ten sam poziom, czyli o jedną czwartą.
"W dniu dzisiejszym trudno jest precyzyjnie oszacować skalę ewentualnego obniżenia sprzedaży, a w związku z tym skutki i wpływ spadku sprzedaży na wyniki emitenta" - wskazano w komunikacie spółki.
Jeronimo Martins Polska odmówiło komentarza w tej sprawie i informacji, wyrobami których producentów zastąpią asortyment Wawelu.
Giełda nerwowo zareagowała na takie informacje. Akcje Wawelu poszły w dół o 11 procent.
Notowania akcji Wawelu src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1483372800&de=1483459800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WWL&colors%5B0%5D=%230082ff&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>