"Niedziela ma być dniem dla Boga i rodziny" - tak przepisy o zakazie handlu uzasadnia PiS. W ustawie przewidziano szereg wyjątków. Korzysta z nich Biedronka, która otworzy aż siedem placówek. Pracownicy nie chcieli rezygnować z wolnego. Jak dowiedziała się money.pl, zachęcić ich ma dodatkowe 125 zł brutto za dzień pracy.
Kolejna niedziela objęta zakazem handlu przypada w najbliższą – 18 marca. Pierwsza okazała się niemałym wyzwaniem – zarówno dla klientów, którzy nie wiedzieli jeszcze, gdzie mimo zakazu mogą zrobić zakupy, jak i sklepów, które musiały się zaopatrzyć w większą ilość towaru.
W ustawie przewidziano szereg wyjątków, które już wzbudzają sporo wątpliwości. Chodzi m.in. o sklepy zlokalizowane na dworcach kolejowych, które - zgodnie z nowymi przepisami - mogą być czynne w niehandlową niedzielę.
Wyjątkowa sytuacja, gdzie mimo zakazu pracownicy musieli przyjść na zmianę w ubiegłą niedzielę, 11 marca dotyczyła w sumie pięciu Biedronek w całej Polsce (na dworcach Warszawa Centralna i Wschodnia oraz po jednym w Krakowie, Poznaniu i Grudziądzu).
Zobacz: * *Pierwsza niedziela bez handlu za nami. Stanisław Szwed: Jesteśmy zadowoleni
Z naszych informacji wynika jednak, że 18 marca otworzą się kolejne dwie – w Świeciu i we Wrocławiu. Konieczność przyjścia do pracy nie podoba się jednak pracownikom. Mieli być na tyle sceptycznie nastawieni do tego pomysłu, że brakło rąk do pracy.
Money.pl ustaliło, że zatrudnieni mieli otrzymywać od kierowników operacji i sprzedaży propozycje pracy w niedzielę objętą zakazem. Zachętą miał być dodatek do pensji w wysokości 125 złotych brutto dla tych, którzy zdecydują się na pracę w sklepie na Dworcu Centralnym. W zeszłą niedzielę były tam tłumy klientów.
Potwierdza to biuro prasowe sieci. "Osoby świadczące pracę w sklepach zlokalizowanych na dworcach w czasie zmiany przypadającej na niedzielę lub święto objęte przepisami ustawy o ograniczeniu handlu, otrzymują dodatkową premię uznaniową w wysokości 125 zł brutto za jeden dzień. Informacje o tym zostały przekazane pracownikom danych placówek podczas bezpośrednich spotkań z kierownictwem oraz innymi kanałami, np. telefonicznie".
Jeśli nie znajdą się chętni, którzy są zatrudnieni "na stałe" w tym punkcie, istnieje jeszcze możliwość zwerbowania pracowników z innych lokalizacji. Przenoszenie pracowników z jednej placówki do innej jest możliwe, ponieważ zatrudnieni w Jeronimo otrzymują umowę na konkretną miejscowość, a nie na konkretny sklep. To pozwala na ewentualne roszady w sytuacji braku rąk do pracy. Dodatki mogą być jednak marną zachętą - jak mówi rzecznik "Solidarności '80", większość z pracowników ma już rozglądać się za poszukiwaniem alternatywy dla pracy w handlu.
- Z moich informacji wynika, że pracownicy Jeronimo są nastawieni na poszukiwanie nowej pracy. Inne sieci oferują zbliżone wynagrodzenie. Niektóre reklamują się hasłem, że "oferują wypoczynek do 5. rano". Pracownicy w obecnych czasach nie będą długo się zastanawiać nad zmianą pracy – mówi Robert Jacyno.
NSZZ "Solidarność '80", który występuje w imieniu pracowników, zaznacza jednak, że dodatki są marną zachętą, jeśli nie są przestrzegane prawa pracownicze. Związkowcy chcą poinformować Inspekcję Pracy o zgłoszeniach, którzy mieli otrzymać od pracowników – Zatrudniony w Kaliszu zgłosił, że pracował od godziny 1 w nocy do 10 rano, a w Otwocku - od 00.15 do 8.15.
- Mieliśmy informację, że pracownicy zasypiali na kasie, bo pracowali od północy do godziny 8, a nawet 10 rano. To jest niedorzeczne. To też zgłosimy do PIP – mówi rzecznik "Solidarność '80", Robert Jacyno.
Absurdy zakazu handlu
Ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę zezwala na szereg wyjątków, które umożliwiają otwarcie sklepów na dworcach kolejowych, lotniskach czy na stacjach paliw. Dozwolona jest także sprzedaż m.in. w piekarniach, cukierniach, w szpitalach, aptekach czy przez Internet. To oznacza, że zatrudnieni w tych lokalizacjach będą normalnie pracować.
Największym absurdem wydaje się jednak fakt, że urzędnicy Państwowej Inspekcji Pracy, która musi kontrolować, czy zakaz handlu nie został złamany również muszą pracować. Pisaliśmy o tym, że inspektorzy wysłali do Głównego Inspektora Pracy list, w którym przekonywali, że każdy przypadek wysłania pracownika w niedzielę do sprawdzenia, czy sklepy przestrzegają zakazu, jest złamaniem prawa. Tym samym nie spędzają niedzieli z rodziną, a o to przecież miało chodzić w tej ustawie. Prawdziwa orka szykuje się dla nich w kwietniu – na pięć niedziel tylko jedna będzie wolna od zakazu, co oznacza, że przez cztery niedziele w miesiącu będą musieli kontrolować, czy nowe przepisy są przestrzegane.