Grzegorz Bierecki, senator PiS, współtwórca spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, spotkał się z dziennikarzami, którzy zapytali, czy w jego ocenie Wojciech Kwaśniak powinien znaleźć w areszcie.
- Ma postawione zarzuty w oparciu o bardzo wnikliwe badanie. Myślę, że będzie więcej spraw, bo toczy się postępowanie dotyczące tych samych osób w sprawie Banku Spółdzielczego z Wołomina, gdzie Skarb Państwa stracił pół miliarda (...). Jest kolejna sprawa z Wołomina, śledztwo się toczy. Oceniając działalność tych osób, powinniście państwo wiedzieć o innych osobach i wydarzeniach, a nie tylko koncentrować się na SKOK Wołomin i mojej osobie – powiedział Bierecki.
Na uwagę dziennikarki, że Kwaśniak prawie został zamordowany za swoje działania w sprawie SKOK Wołomin, a stawia się mu zarzut, że gdy był w szpitalu, zaniedbał swoje obowiązki, Bierecki zauważył, że nie widzi tu żadnych niejasności.
- Nie wiem, jakie były przyczyny pobicia, na pewno były związane z działalnością nadzorczą, ale czy chodziło o zablokowanie skutecznej działalności czy też chodziło o inne okoliczności... – powiedział.
- Jakie inne? – dopytywali dziennikarze.
- To już prokuratura jest w stanie wyjaśnić. Osoby, które zlecały i wykonały pobicie są w rękach wymiaru sprawiedliwości. Nie jest tak, że bandyta zawsze bije tego dobrego – odparł Bierecki.
Pobicie Wojciecha Kwaśniaka
Przypomnijmy, że Wojciech Kwaśniak, były wiceszef KNF, w 2014 r. został brutalnie pobity, w efekcie czego spędził kilka miesięcy w szpitalu. Zleceniodawcą miał być były członek rady nadzorczej SKOK Wołomin. Pisaliśmy w money.pl o tym, że atak był poprzedzony kilkutygodniowymi przygotowaniami.
W akcie oskarżenia jest mowa o przynajmniej kilku uderzeniach, o czterech ranach tłuczonych głowy, złamaniu kości ciemieniowej oraz złamaniu kości śródręcza. Kwaśniak miał być bity dwie minuty, ale niezbędne były potem aż dwa miesiące leczenia. Gdy Kwaśniak się bronił, zerwał napastnikowi z głowy kominiarkę. Chciał w ten sposób ujawnić jego twarz przed kamerami monitoringu.
Sprawa toczy się od 2015 roku. Była na ukończeniu, ale sędzia poszła na urlop macierzyński i proces musi ruszyć od początku. Zleceniodawca jest w areszcie. Główny sprawca z aresztu wyszedł i trafił do szpitala psychiatrycznego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl