Jeśli mieszkasz w jednym z dużych miast w Polsce i w poniedziałkowy poranek dotrzesz do pracy autobusem lub tramwajem, potraktuj ten fakt w kategorii cudu.
O poważnym braku kierowców na rynku przypomniała ostatnio sytuacja w Trójmieście. Ze względu na zbyt małą liczbę pracowników, Gdańskie Autobusyi Tramwaje nie wykonały wszystkich zaplanowanych kursów. Zapłaciły za to kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Jak się okazało, w przedsiębiorstwie brakuje około 70 kierowców, choć od 1 lipca znacząco podniesiono wynagrodzenia – obecnie początkujący kierowca zarabia 4,5 tys. zł brutto, czyli 3,2 tys. zł netto. Choć to pensja zbliżona do GUS-owskiej średniej, to kierowcy wskazywali, że za takie pieniądze muszą pracować dłużej niż pozwalają im siły. Dzięki podwyżce, od początku miesiąca jego pensja wyniesie 4824,85 zł miesięcznie brutto, czyli niemal 3500 zł netto. Uwzględniono w niej 10 nadgodzin w każdym miesiącu.
By ratować sytuację prezes GAiT Maciej Lisicki zasugerował, że jest gotów zatrudniać nie tylko tradycyjnie przyjeżdżających do Polski migrantów zarobkowych ze Wschodu, ale nawet z bardziej egzotycznych kierunków, jak Indie. Pierwszym wyborem pozostają Polacy, którzy jednak nie garną się za kółko autobusów. W całym sektorze transportu publicznego, a więc i przewoźnik międzymiastowych, według szacunków Związku Miast Polskich sprzed kilku miesięcy brakuje od 50 do 100 tys. pracowników.
Łódź, Poznań...
Problem braku kierowców dotyczy nie tylko Pomorza. Łódzkie MPK, by znaleźć pracowników oferuje nieco więcej niż odpowiednik w Gdańsku. Nowo zatrudniony kierowca może liczyć na 3400 zł netto, ale... nie musi posiadać wymagane od kierowcy autobusu prawa jazdy kategorii D. Jeśli kandydat przejdzie pozostałe etapy rekrutacji, miejskie przedsiębiorstwo "zasponsoruje” kurs. Jego koszt odzyska po w ratach potrącanych z pensji. Za szkolenie kandydatów chcą płacić także Kaliskie Linie Autobusowe.
Z kolei w stolicy Wielkopolski brak pracowników sięga niemal 10 proc. obecnego stanu zatrudnienia. "Na już" MPK potrzebuje 70 pracowników. W Poznaniu, podobnie jak w Gdańsku, MPK jest gotowe ściągać pracowników z całego świata. Sposobem jest także "uelastycznienie" czasu pracy – poznaniacy zgodzili się, by zatrudnienie w MPK traktować jako zajęcie dodatkowe.
Nieco mniejszy problem dotyczy Torunia. Tam brakuje około 30 osób, choć oferuje nieco niższe pensje. Początkujący kierowca na "dzień dobry" kierowca dostanie 2,2 tys. zł na rękę, ale po dodaniu nadgodzin, które stają się normą w tym zawodzie, kwota sięgnie niemal 4,2 tys. zł brutto.
W powiatowych nie jest lepiej
Problemy zgłaszają jednak nie tylko największe miasta. Braki kierowców odczuł także boleśnie MZK w Pabianicach. Choć brak 5 pracowników i perspektywa odejścia kolejnych 5-6 nie brzmi dramatycznie, to po nałożeniu na łączną liczbę zatrudnionych 70 kierowców, problem staje się spory. Stąd w Pabianicach chętni do kierowania autobusem nie muszą wydawać 7 tys. zł z własnej kieszeni na przygotowanie do zawodu. Sfinansuje im to Powiatowy Urząd Pracy – donosi lokalny portal epainfo.pl. W mniejszym mieście początkowa pensja to około 3 tys. zł brutto. Pod koniec ubiegłego roku o groźbie zamykania linii alarmowało MZK z Bielska-Białej.