Zaczął od biznesu z Bogusławem Lindą i Zbigniewem Zamachowskim. Ich sieć restauracji jednak nie wypaliła. Więc przerzucił się na wina. W sklepach ma produkty warte łącznie 1,6 mln zł, a w ciągu roku spółka przyniosła mu 255 tys. zł zysku. Oto biznes Marka Kondrata.
"Jak tatuś zrobi biznes, to nie ma...". Tak mógłby rzec Marek Kondrat, gdyby miał podsumować filmowym cytatem własną działalność biznesową. Spokojnie mógłby skorzystać właśnie z kultowej kwestii z "Dnia świra", jednego z ostatnich filmów, w którym wystąpił.
W 2008 roku stracił powołanie do gry aktorskiej. Zrezygnował z teatru, filmu. Na ekranie pojawiał się tylko w reklamach. A właściwie - w jednej. Kondrat od 1999 roku działał na rzecz ING Banku Śląskiego i tak jest do dziś. Ale nie ma i nigdy nie miał zamiaru utrzymywać się tylko ze spotów.
Spółka Marka Kondrata to "Kondrat Wina Wybrane". Wspólników jest dwóch: Marek Kondrat i jego syn Mikołaj. To właśnie młodszy z rodziny aktorów jest prezesem firmy. Spółka niedawno podsumowała 2017 rok.
Zysk? 255 tys. zł po odprowadzeniu podatków. Zgodnie z informacjami z raportu za ubiegły rok, wszystkie sklepy na bieżąco są w posiadaniu towaru o wartości aż 1,6 mln zł. W ciągu ostatniego roku przychody ze sprzedaży osiągnęły kwotę 11 mln zł. Oczywiście równie wysoki był koszt prowadzenia działalności - w tym np. zakupu towaru. To łącznie 10,8 mln zł.
Co można kupić u Marka Kondrata? Najtańsze wina zaczynają się już od 19 złotych, najdroższe w okolicach 600 - 700 złotych. Tyle kosztuje na przykład wino "Château Pape Clément". To fragment opisu wina: ma zacną i długą historię. Kiedy arcybiskup Bordeaux, Bertrand de Got, fundator posiadłości, został wybrany papieżem Klemensem V w 1305 roku, château zyskało obecną nazwę i papieskie emblematy na pamiątkę tego wydarzenia.
Spółka organizuje też wydarzenia dla firm - degustacje i warsztaty. Nie jest tajemnicą, że od wielu lat bank ING współpracuje z Kondratem również na polu winiarskim. Prezenty wręczane klientom i kontrahentom banku bardzo często pochodzą właśnie ze sklepu byłego aktora. Kondrat odwiedza również imprezy bankowe. Do tego Kondrat zajął się organizowaniem wyjazdów winiarskich, na przykład do włoskiej Toskanii.
Zgodnie z dokumentami, na rachunkach i w kasie zgromadzone jest w sumie pół miliona złotych. W ubiegłym roku firma zarobiła 367 tys. zł, 112 tys. zł oddała na poczet podatku dochodowego. I widać, że biznes powoli się rozkręca. W 2016 roku zarobek Kondrata wyniósł 50 tys. zł. W ciągu roku podniósł zysk aż pięciokrotnie.
Przeciętne zatrudnienie? To tylko 5 etatów. I nie powinno to dziwić. Sklepy z winami są typową franczyzą. Na taki model rozwoju marki postawił Marek Kondrat na początku drogi. W tej chwili "Wina wybrane" są w 8 miastach Polski. Na wynagrodzenia w ciągu roku wędruje blisko 600 tys. zł. A to oznacza, że każdy z pracowników może liczyć na mniej więcej 8 tys. zł brutto (koszt pracodawcy oscyluje w okolicach 10 tys. zł właśnie wtedy).
Żeby wejść w biznes z Kondratem trzeba wyłożyć około 150 tys. zł. Do tego warto mieć lokal z parkingiem i to w dobrym miejscu.
Co ciekawe, pierwsze biznesowe kroki Kondrat stawiał z Bogusławem Lindą i Zbigniewem Zamachowskim. W 1997 roku otworzyli sieć restauracji Prohibicja. Nazwa nie była przypadkowa, lokale były stylizowane właśnie na lata dwudzieste i trzydzieste w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Wszyscy przyznawali, że lokale wyrosły z ich marzenia o przeniesieniu się do czasów gangsterskich. Po kilku latach biznes nie wypalił i przyznawał to wprost Linda.
Kondrat z biznesu nie zrezygnował. Związał się z Piotrem Pabiańskim i otworzył Winarium. Wina Wybrane były elementem tego projektu. Panowie długo razem nie pracowali, rozstali się przez "odmienne wizje". Pabiański chciał na sklepowe półki wprowadzać na przykład whisky. Kondrat chciał pozostać przy winach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl