Rok temu Autosan miał przetarg na jeden autobus, dzisiaj - na 43, więc widać, że spółka umie zdobywać zamówienia - mówi Błażej Wojnicz, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Przetargowa wpadka Autosanu jest jednym z najważniejszych tematów ostatnich dni. Spółka spóźniła się ze złożeniem dokumentów w przetargu na autobusy dla wojska o 20 minut. Jakby tego mało, nie odwoływała się od decyzji, przez co straciła ostatnią szansę na zamówienie i pieniądze. Ostatecznie autobusy dostarczy najprawdopodobniej niemiecki MAN. Sprawie dodaje smaku fakt, że PiS obiecywał ratowanie zakładów w Sanoku.
Wpadce poświęcony jest wtorkowy wywiad, którego prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej udzielił portalowi wPolityce.pl. - Z naszej perspektywy jako właściciela Autosanu nie jest dobrze, kiedy przegrywamy przetarg. Każda złotówka, którą zarobimy w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, jest ważna. Niewątpliwie źle się stało, że nie doszło do wygranej w przetargu - powiedział Wojnicz. - Niemniej nie wpłynie to decydująco na ogólną sytuację spółki - zapewnił.
- Rok temu spółka miała podpisany przetarg na jeden autobus, dzisiaj zakontraktowane są już czterdzieści trzy autokary. Mogę również poinformować, że tylko od chwili wybuchu afery z przetargiem dla 2. Regionalnej Bazy Logistycznej Autosan zdobył trzy kolejne kontrakty, co pokazuje, że firma działa skutecznie - dodał Wojnicz.
Nowe zamówienia mają dotyczyć zarówno dostawy gotowych autobusów, jak i wykonania konstrukcji stalowych 14 wagonów niskopodłogowych oraz remontu 15 sztuk specjalistycznych nadwozi warsztatowych do obsługi pojazdów. - Wartość tylko tych dwóch ostatnich kontraktów to ponad 3 mln zł. brutto. Widać zatem wyraźnie, że spółka umie zdobywać zamówienia a zakład ma zagwarantowaną pracę - mówi prezes PGZ.
Odnosząc się do pracownika odpowiedzialnego za spóźnienie, stwierdził, że "ten zadziwiający zbieg okoliczności każe poważnie zastanowić się, czy faktycznie doszło jedynie do nieintencjonalnego spóźnienia w złożeniu oferty przetargowej, czy też doprowadzono do tej sytuacji z premedytacją". Zastrzegł jednak, że "dla dobra prowadzonych przez odpowiednie służby postępowań" nie może mówić o szczegółach.