Sąd uznał, że roszczenia Janeczka przedawniły się. Strona powodowa nie zgadza się z wyrokiem i zapowiada apelację. Proces w I instancji zakończył się po jednym posiedzeniu.
W 2004 r. firma Janeczka podpisała z Rafinerią Trzebinia duży kontrakt ma dostarczanie oleju rzepakowego do produkcji biopaliw. Janeczek miał dostarczać blisko 600 ton na miesiąc. Dziś wspomina, że współpraca układała się znakomicie do czasu, kiedy zwrócił się do Urzędu Skarbowego w Częstochowie o interpretację prawa podatkowego. Chodziło o stawkę VAT na surowy jadalny olej rzepakowy z przeznaczeniem na cele inne niż spożywcze.
Według interpretacji częstochowskiego urzędu, VAT w takim przypadku wynosi 22, a nie 7 proc. - i taka też stawka przez pewien okres była odprowadzana. Później Izba Skarbowa w Katowicach poinformowała, że informacja częstochowskiego urzędu była błędna.
W połowie 2015 r. Janeczek dostał co prawda zwrot z tytułu nadwyżki wpłaconego podatku, ale też zaczął mieć kłopoty ze skarbówką. - Nakryli mnie kontrolami, firma padła, kontraktu nie zrealizowałem - powiedział w sądzie dziennikarzom.
Janeczek wyliczył, że miał 16 kontroli skarbowych. Zablokowano mu konta bankowe, stracił wiarygodność u kontrahentów, dostał też zarzuty karno-skarbowe, a komornik zlicytował jego linie technologiczne do wytwarzania oleju. Z powodu braku możliwości kredytowych już w 2006 r. zaczął mieć zaległości wobec dostawców surowców i nie był w stanie zrealizować umowy z Rafinerią Trzebinia. Działalności gospodarczej nigdy nie udało mu się wznowić.
W grudniu 2015 r. Janeczek skierował do sądu pozew, w którym domagał się 42 mln zł odszkodowania za utracone korzyści w związku z niezrealizowaniem kontraktu, który miał być realizowany do listopada 2010 r. Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa domagała się oddalenia powództwa ze względu na przedawnienie.
W piątek przed sądem Janeczek podkreślał, że kilkakrotnie wzywał Skarb Państwa do zawarcia ugody, zawsze jednak spotykał się z odmową. Zwlekanie z pozwem tłumaczył m.in. poszukiwaniem prawników i koniecznością wiarygodnego i profesjonalnego wyliczenia doznanej szkody.
Sąd uznał, że kierowane przez Janeczka tzw. zawezwania do próby ugodowej miały jedynie charakter pozorny, więc nie przerwały biegu przedawnienia, które w tym przypadku następuje po trzech latach.
- Każdorazowo pan powód miał świadomość i wiedzę, że strona pozwana nie godzi się - kwestionuje zarówno zasadę, jak i wysokość (roszczeń) - uzasadniała piątkowe orzeczenie sędzia Anna Bogaczyk-Żyłka. - Trzeba mieć świadomość, że pan powód przez lata 2008, 2009, 2012 składał każdorazowo te same wnioski. Nie zmieniały się żadne okoliczności, które by usprawiedliwiały to, że pan powód nie mógł od razu wytoczyć postępowania przeciwko Skarbowi Państwa - dodała sędzia.
Podkreśliła, że trudna sytuacja finansowa nie może być przeszkodą na drodze do dochodzenia swoich praw. Jest instytucja zwolnienia z kosztów sądowych, ustanowienia pełnomocnika z urzędu, a także przepisy, które umożliwiają złożenie wniosku o ustanowienie pełnomocnika i zwolnienia od kosztów także przed wytoczeniem powództwa - przypomniała.
Piątkowy wyrok jest nieprawomocny. Z uwagi na trudną sytuację rodzinną i finansową powoda (Janeczek obecnie nie pracuje) sąd odstąpił od obciążania go kosztami procesu.
Pełnomocnik Janeczka radca prawny Piotr Kukawski zapowiedział złożenie apelacji. - Nie godzimy się z takim rozstrzygnięciem. Założenie, że pan powód składał swoje zawezwania do próby ugodowej tylko pro forma w mojej ocenie jest z gruntu fałszywe - powiedział.
Dodał, że jego klient był wielokrotnie zachęcany przez urzędników i polityków do podjęcia próby ugody. - Nie jest winą pana powoda - nękanego przez bardzo wiele kontroli i nie mającego środków do życia - że nie mógł w tym czasie znaleźć kogoś, kto dokona profesjonalnej wyceny szkody, czy pełnomocnika z wyboru - dodał mec. Kukawski.