Sąd Najwyższy przyjął we wtorek 27 marca 2018 r. uchwałę, zgodnie z którą bliscy osób, które odniosły poważne obrażenia w wypadku komunikacyjnym, mogą domagać się od ubezpieczyciela sprawcy zadośćuczynienia za to, że ich bliski znajduje się w stanie wegetatywnym i wymaga nieustannej opieki i pomocy.
Dotychczas mogli liczyć jedynie na odszkodowanie, które pokrywa np. dostosowanie mieszkania do potrzeb osoby niepełnosprawnej.
Nie ma precyzyjnych statystyk mówiących o tym, ile osób rocznie doznaje ciężkich obrażeń w wypadkach drogowych. Szacuje się, że może ich być 12 tys.
Każdego roku w Polsce ginie w wypadkach ponad 3 tys. osób.
Wypadek jednej osoby zmienia życie całej rodziny
Money.pl pisało na początku marca o wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie, który przyznał matce sparaliżowanego w wyniku wypadku chłopaka 92 tys. złotych zadośćuczynienia. To wart odnotowania wyrok, gdyż sądy nie uwzględniają takich żądań – nie dlatego, że sędziom brak empatii, lecz wobec faktu, że przepisy nie przewidują możliwości przyznania zadośćuczynienia, gdy ofiara przeżyła, lecz jest sparaliżowana.
Czytaj więcej: * *Matka sparaliżowanego chłopaka wygrała w sądzie. "Ten wyrok budzi nadzieję dla tysięcy rodzin"
Z przepisów Kodeksu cywilnego wynika, że bliscy osób, które straciły życie w wypadku (bez znaczenia, czy to wypadek drogowy, błąd medyczny, wypadek w miejscu pracy) mogą żądać zadośćuczynienia za ból i cierpienie po jego stracie. Nie ma żadnego przepisu, który by dawał prawo do zadośćuczynienia osobom, których bliski wprawdzie przeżył wypadek, ale doznał tak potwornych obrażeń, że praktycznie nie ma z nim kontaktu, a do tego potrzebuje całodziennej opieki.
Zobacz też: * *Działalność nierejestrowa. Będzie można dorobić bez zakładania działalności gospodarczej
Chodzi tu o dramatyczne scenariusze, takie jak wieloletnia śpiączka lub zupełny paraliż. Powodują one, że człowiek wprawdzie żyje, lecz wymaga nieustannej pomocy. Jego bliscy muszą nierzadko zrezygnować z pracy i w całości poświęcić się opiece nad sparaliżowanym dzieckiem, bratem, rodzicem. Ich życie zmienia się diametralnie i zaczyna kręcić wokół pielęgnacji chorego.
Pieniądze nie zwrócą im życia sprzed wypadku, nie przywrócą zdrowia sparaliżowanemu bliskiemu, ale stanowią rodzaj rekompensaty za utratę radości życia i naruszenie relacji rodzinnych.
Takiej właśnie argumentacji użył Sąd Apelacyjny w Lublinie w przywołanej we wstępie sprawie. Dowiódł, że w wyniku wypadku (za którego spowodowanie kierowca skazany został na rok pozbawienia wolności) matka ofiary została pozbawiona prawa do dalszego wychowywania zdrowego dziecka, możliwości pełnego realizowania się w roli rodzica i nawiązania prawidłowej relacji ze swoim dzieckiem.
Potrzeba ujednolicenia linii orzeczniczej
Pytanie do Sądu Najwyższego skierował w zeszłym roku Rzecznik Finansowy. Zapytał on, czy bliscy osób ciężko poszkodowanych w wypadkach mogą żądać zadośćuczynienia od ubezpieczycieli sprawcy wypadku. W różnych sądach zapadały odmienne orzeczenia, a sprawa jest ważna i wymaga ujednolicenia.
Branża ubezpieczeniowa nie zajęła jeszcze stanowiska w sprawie uchwały. Konieczność wypłaty wielomilionowych, w skali roku, sum z tytułu zadośćuczynienia będzie generowała dodatkowe koszty towarzystw, a wiadomo, że finalny koszt zawsze spada na kierowców.
Czytaj więcej: Ubezpieczyciele z zapartym tchem czekają na uchwałę Sądu Najwyższego. Może się ona odbić na kierowcach
Nie przepis, ale bardzo ważna interpretacja
Uchwała została przyjęta przez skład 7 sędziów. Zadaniem Sądu najwyższego nie jest tworzenie prawa, lecz rozstrzyganie spornych kwestii i ujednolicanie orzecznictwa. Skoro różne sądy wydają odmienne wyroki w podobnych sprawach, istnieje potrzeba wprowadzenia jakiejś powszechnie akceptowalnej interpretacji.
Uchwała Sądu Najwyższego jest wiążąca tylko w sprawie, w której została wydana, chyba że przyjęta została przez pełen skład.
Uchwała siedmiu sędziów jest wskazówka dla innych sądów orzekających w podobnych sprawach, ale wskazówką o niebagatelnym znaczeniu. Sądy niższych instancji powinny brać pod uwagę to, co powiedział Sąd Najwyższy, a już samo powołanie się przez stronę postępowania na uchwałę, daje cenne narzędzie w sporze.
Stąd należy się spodziewać, że do sądów (rejonowych lub okręgowych – w zależności od wysokości kwoty, której domagać się będą rodziny poszkodowanych) trafią setki spraw o zadośćuczynienie.
Mecenas Joanna Smereczańska-Smulczyk z Kancelarii Radców Prawnych EuCO, która reprezentuje poszkodowanych i ich rodziny w sprawach przeciwko ubezpieczycielom, powiedziała, że tylko jej kancelaria może mieć kilkaset spraw, w których rodziny będą mogły żądać zadośćuczynienia. W skali Polski to dziesiątki tysięcy.