Hiszpania to kraj głęboko proeuropejski i może odegrać znacząca rolę w UE, a jej socjalistyczny rząd będzie gotowy współpracować z francusko-niemieckim duetem, nawet jeśli wrześniowe wybory w Niemczech wygrają chrześcijańscy demokraci - uważa przewodniczący Parlamentu Europejskiego Josep Borrell, wcześniej polityk rządzącej w Hiszpanii partii socjalistycznej.
"Premier (Jose Luis Rodriguez) Zapatero, tuż po objęciu rządów w Hiszpanii od razu zamanifestował chęć powrotu do Europy i odnowienia stosunków z osią francusko-niemiecką. Nie można jednak zapominać, że w Europie są też inni aktorzy polityczni, jak Wielka Brytania. Motor francusko-niemiecki jest niezbędny, ale niewystarczający. Europa jest zbyt duża i zbyt różnorodna. Trzeba wziąć pod uwagę inne kraje" - powiedział PAP Borrell w Rondzie, w Andaluzji, gdzie w lipcu prowadził �letni uniwersytet� na temat przyszłości konstytucji i integracji europejskiej.
"Zapatero ma dużą rolę do odegrania w UE, bo to premier kraju, który wygrał referendum (na temat konstytucji). Hiszpania jest krajem głęboko proeuropejskim, a rząd hiszpański jednym z najsilniejszych i najpopularniejszych rządów w Europie, który po dwóch latach od objęcia władzy nie stracił swojej popularności� � podkreślił Borrell.
Przewodniczący PE wierzy, że współpraca Madrytu z Berlinem będzie możliwa, nawet jeśli w jesiennych wyborach w Niemczech przegrają rządzący obecnie socjaldemokraci.
"Kiedy Zapatero mówił o współpracy z osią francusko-niemiecką to chodziło mu o współpracę z motorem Europy, a nie o kolory polityczne - uważa Borrell.
"Niemcy były liderem integracji europejskiej w takim samym stopniu za rządów chrześcijańskich demokratów jak i socjaldemokratów. Współpraca hiszpańsko-niemiecka została nawiązana z rządem chadeckim, z (ówczesnym kanclerzem Helmutem) Kohlem. Nie widzę więc tu żadnej anomalii ani braku zainteresowania ze strony Hiszpanii" - powiedział.
Zdaniem Borrella, kontynuowanie procesu ratyfikacji unijnej konstytucji jest konieczne. "To jedyny sposób, żeby zachować nadzieje, że UE będzie mieć swoją konstytucję" - tłumaczy.
"Okres refleksji to nie pauza! Tego słowa nie ma w deklaracji przyjętej przez przywódców państw UE na czerwcowym szczycie, zorganizowanym po porażce referendów we Francji i Holandii" - powiedział przewodniczący PE. "Ostatnio Malta, Cypr i Luksemburg ratyfikowały konstytucję. Proces ratyfikacji trwa dalej!" - przypomniał Borrell.
"Ale dopóki rządzi (premier Jan Peter) Balkenende, w Holandii nie będzie powtórki referendum, to samo dotyczy Francji" - podkreślił.
"W obu krajach wybory odbędą się najpewniej w 2007 roku. Mamy czas, by przekonać kraje, które jeszcze nie ratyfikowały konstytucji, by się za nią opowiedziały, tak by zebrać maksymalną większość za" - dodał.
Pytany o polskie stanowisko Borrell odpowiedział: "Polski rząd nie powiedział, że nie przeprowadzi referendum. W październiku odbędą się wybory. Trzeba poczekać na wyniki i sprawdzić opinię na ten temat nowego rządu. Wszyscy oczekują jednak, że rząd polski będzie respektować swoje zaangażowanie i przeprowadzi ratyfikację konstytucji".
"Ci, którzy powiedzieli 'Nie' konstytucji tracą wpływy w UE, to jasne" - powiedział Borrell i podał przykład Francji. "Osłabienie Francji było jednym z powodów wznowienia dyskusję na temat zmiany Wspólnej Polityki Rolnej, której największym beneficjentem są francuscy rolnicy" - oświadczył szef PE.
Dotychczas 13 krajów ratyfikowało konstytucję UE, a niebawem proces ratyfikacji zakończy kolejny - Belgia. Konstytucję odrzucili 29 maja w referendum Francuzi, a 1 czerwca Holendrzy. Dla wejścia w życie tego dokumentu, konieczna jest aprobata wszystkich krajów członkowskich Unii Europejskiej.