- Polska przestała już być miejscem, w którym dla zagranicznych inwestorów liczyła się przede wszystkim tania siła robocza, a wszystkie ważne decyzje zapadały za granicą - mówi w wywiadzie dla WP money Jarosław Michniuk, prezes spółki Boryszew. Po kilku latach restrukturyzacji polska grupa przemysłowa kontrolowana przez Romana Karkosika, coraz wyraźniej rozpycha się na globalnym rynku. Dziś daje pracę m.in. grupie... 2,5 tys. Niemców. W środę otwiera kolejną fabrykę w niemieckim Prenzlau.
Łukasz Pałka, WP money: W jakim miejscu jest dzisiaj polski przemysł?
Jarosław Michniuk, prezes spółki Boryszew SA: Powiedziałbym, że w bardzo ciekawym.
To znaczy?
Widać, że wśród polskich firm pojawia się coraz więcej globalnych graczy. Co prawda nie dorobiliśmy się jeszcze własnych marek na skalę Ikei czy Coca-Coli, ale Polska przestała już być miejscem, w którym dla zagranicznych inwestorów liczyła się przede wszystkim tania siła robocza, a wszystkie ważne decyzje zapadały za granicą.
To początek zmian, które wymagają jeszcze lat pracy. Moje pokolenie ich efektów już prawdopodobnie nie zobaczy, ale kolejne - na pewno.
Przypomniał mi pan słowa wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl powiedział, że "wyprzedaliśmy za granicę większość naszego przemysłu, a środki pozyskane z prywatyzacji nie zostały zainwestowane w gospodarkę dla jej unowocześnienia".
Nie dam się panu wciągnąć w rozmowę o polityce. Ale mogę powiedzieć tyle, że po fakcie tego typu dyskusje nie mają większego sensu. Dwadzieścia lat temu polska gospodarka była w takiej kondycji, że potrzebowała inwestycji zagranicznych. One odegrały swoją rolę, a teraz trzeba zrobić kolejny krok naprzód.
Zawsze można powiedzieć, że sprzedawaliśmy zbyt tanio.
Wszystko można powiedzieć, bo patrzymy na ówczesne wydarzenia z dzisiejszej perspektywy i pozycji Polski w świecie. Dla porównania warto dziś obserwować takie kraje jak chociażby Kazachstan czy Uzbekistan - to są państwa, które potrzebują takich inwestycji jak Polska przed laty. Uważam, że my wykorzystaliśmy swoją szansę.
Zatem podoba się panu plan wicepremiera Morawieckiego?
Jest trafny, jeżeli chodzi o główne założenia i diagnozy. Definiuje pola, w których Polska powinna szukać swojej szansy. Pytanie tylko, jak sfera tych deklaracji przełoży się na praktykę. Tego na razie nie wiemy.
A nie ma pan wrażenia, że nie poświęcono w nim wiele miejsca na rozwój przemysłu?
Z makroekonomicznego punktu widzenia raczej trudno dyskutować ze stwierdzeniem, że Polska nigdy nie będzie np. globalnym graczem na rynku chemii przemysłowej.
Dlaczego?
Z prostego powodu, jakim jest brak własnych, tanich surowców. Nie wygramy z potęgami z Bliskiego Wschodu czy USA. Dlatego trzeba szukać odpowiedzi na pytanie, w jakich sektorach polska gospodarka ma szansę na rozwój.
Zgadzam się wicepremierem Morawieckim, że szansa leży w innowacjach. Nie mam wątpliwości, że polskie firmy z pomocą państwa powinny inwestować w badania i rozwój. Poza tym ważne, aby warunki prowadzenia biznesu stale się poprawiały. A o resztę zadbamy samodzielnie.
W raporcie rocznym chwalicie się tym, że co piąte nowe auto w Europie ma zainstalowane części powstające w fabrykach Grupy Boryszew. Sukces?
Na pewno. Ale nasze ambicje są zdecydowanie większe.
Krótko mówiąc, Polska europejskim zagłębiem podzespołów w branży motoryzacyjnej.
Nie widzę w tym nic złego. Ten segment rynku rozwija się u nas szybko, bo po sąsiedzku mamy największego producenta aut w Europie, czyli Niemcy. Polskie fabryki stały się symbolem bardzo wysokiej jakości. Produkujemy podzespoły dla takich marek jak VW, Porsche, Jaguar czy Land Rover. To bardzo wymagający klienci.
Ale jednocześnie w ostatnich latach na inwestycje w Polsce nie zdecydowały się koncerny, które rozważały uruchomienie fabryk samochodów.
Tajemnicą poliszynela jest to, że inwestorzy zrezygnowali, bo nie byli usatysfakcjonowani stanem naszej infrastruktury. Dobre autostrady to jedna z podstaw rozwoju gospodarczego - na szczęście w tym względzie widać w Polsce wyraźną poprawę.
Czytałem opinię, że rozwój segmentu podzespołów motoryzacyjnych w Polsce stał się możliwy dzięki kryzysowi z 2009 roku. Bez transferu produkcji do naszego regionu odbicie w branży nie nastąpiłoby tak szybko.
Być może. O wiele ważniejsze jest jednak to, że szansę - którą dał nam globalny kryzys - przekuliśmy w sukces. Firmy szukały stabilnych i pewnych dostawców. Wtedy Roman Karkosik zdecydował się na przejęcie włoskiej spółki Maflow.
Boryszew kupił wówczas cały biznes Maflow, łącznie z pracownikami i klientami. Potem przyszedł czas na fabryki BAP. Trzeba było dokonać poważnej restrukturyzacji, której efekty dzisiaj widzimy. Mamy w sumie 30 zakładów w krajach Europy, Azji, Ameryki Południowej. Pracuje w nich prawie 10 tys. ludzi. To pokazuje skalę zmiany, która dokonała się w Boryszewie w ostatnich kilku latach.
I właśnie otwieracie nowy zakład w niemieckim Prenzlau.
Boryszew wyrósł na znaczącego inwestora w Niemczech. Dajemy pracę około 2,5 tys. niemieckich pracowników. Z Prenzlau jest związana dość ciekawa historia - kilka lat temu zakład produkcyjny w tym mieście spłonął. Został jednak odbudowany "od zera" na sąsiedniej działce, przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii.
Nie rozważaliście przeniesienia produkcji do Polski?
Na miejscu w Niemczech są specjaliści, których nie można było stracić. Doskonale znają technologię, know-how. To wartości nie do przecenienia.
A poza tym jedno nie wyklucza drugiego. Spodziewam się, że lada dzień zapadnie decyzja o budowie kolejnej fabryki galwanizacji, tym razem w Toruniu. Pod względem wielkości zakład będzie porównywalny do tego w Niemczech.
W liście do akcjonariuszy napisał pan, że jest przekonany, iż "obecna wycena akcji spółki jest dopiero początkiem wzrostów stymulowanych przez nasze wyniki i perspektywy". Skąd taka pewność siebie, skoro ostatnich 12 miesięcy przyniosło już wzrost kursu akcji o ponad 100 proc.?
Bo cała grupa ma w sobie potencjał, który nie jest jeszcze w pełni wykorzystany. Przejmowaliśmy spółki w słabej kondycji, które wymagały restrukturyzacji. Tak naprawdę dopiero 2016 rok był przełomowy dla całej grupy - pokazaliśmy skokowy wzrost wyniku EBITDA do 382 mln zł, czyli o 47 proc. r/r. Cel na ten rok to prawie 540 mln zł. Jest ambitny, ale wynika z realnej oceny naszych możliwości, głównie w segmencie motoryzacyjnym.
Kluczowe wyniki finansowe Grupy Boryszew (mln zł) | ||||
---|---|---|---|---|
2016 | 2015 | Zmiana r/r | Zmiana proc. r/r | |
Przychody ze sprzedaży | 5 582,2 | 5 677,9 | -95,7 | -1,7% |
EBIT | 259,0 | 138,0 | 121,0 | 87,7% |
EBITDA | 382,2 | 258,9 | 123,3 | 47,6% |
Zysk netto | 191,3 | 83,8 | 107,5 | 128,3% |
Źródło: WP money na podstawie wyników finansowych Grupy Boryszew.
Najmniejsze przychody Grupa Boryszew osiąga obecnie z produkcji chemicznej. A to z niej była głównie znana przed laty.
Jesteśmy w trakcie analizy portfolio naszych produktów w tym segmencie. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wszystkie są nam potrzebne do dalszego rozwoju. Pewnie z częścią z nich będzie trzeba się pożegnać, bo nie przynoszą odpowiednio wysokich marż. Chcemy postawić na produkty, które są rentowne i w nie inwestować.
Wyniki Grupy Boryszew w podziale na segmenty działalności w 2016 r. (mln zł) | ||
---|---|---|
Przychody | EBITDA | |
Motoryzacja | 2 175,2 | 109,7 |
Metale | 2 833,7 | 214,4 |
Wyroby chemiczne | 321,6 | 19,5 |
Pozostałe | 251,7 | 38,6 |
SUMA | 5 582,2 | 382,2 |
Źródło: WP money na podstawie wyników finansowych Grupy Boryszew.
Chyba nie chce pan powiedzieć, że płyn "Borygo" zniknie ze sklepów?
To nasz jedyny typowo konsumencki produkt. Akurat w jego przypadku nie ma powodu do obaw - jest rentowny, marka jest bardzo rozpoznawalna i spełnia wszystkie warunki, by go utrzymać, badać i rozwijać.
Deklarujecie większe wydatki na badania i rozwój.
Zgadza się. Po etapie restrukturyzacji przyszedł czas na to, by zainwestować więcej w badania. Uważam, że ma to głęboki sens, tym bardziej, że stoimy przed kolejną perspektywą środków unijnych. W poprzedniej nacisk był położony na projekty infrastrukturalne. W obecnej - do dyspozycji są gigantyczne środki na innowacje.
W przypadku Boryszewa mówimy o wydatkach rzędu co najmniej 100 mln zł rocznie, z czego unijne dofinansowanie może wynieść nawet 40 proc. w zależności od projektu. Mam nadzieję, że za kilka lat zobaczymy efekty tych inwestycji.