Sztuczne zawyżenie PKB w odniesieniu do średniej unijnej, a w efekcie przesunięcia między kategoriami regionów, może być jedną z konsekwencji Brexitu - alarmuje Komitet Regionów UE. Efektem mogą być niższe dotacje dla części polskich regionów.
Należy uniknąć sytuacji, w której spadek średniego PKB na jednego mieszkańca w UE, mógłby zaszkodzić niektórym regionom, tylko dlatego, że ich PKB na mieszkańca został sztucznie zwiększony w odniesieniu do europejskiej średniej - głosi rezolucja Komitetu Regionów, organu skupiającego reprezentantów unijnych samorządów.
Spośród trzech kategorii regionów w Unii Europejskiej - słabiej rozwiniętych, przejściowych i lepiej rozwiniętych - większość funduszy unijnych (a dokładniej strukturalnych) kierowana jest na obszary, w których PKB per capita nie przekracza 75 proc. średniej dla wszystkich państw członkowskich. W obecnej perspektywie UE w tej grupie są wszystkie polskie województwa, poza Mazowszem.
Jak wyjaśnił europoseł Jan Olbrycht, zajmujący się w Parlamencie Europejskim m.in. kwestiami budżetu UE, zakładając, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej średni PKB na mieszkańca spadnie, a wraz z nim obniży się granica 75 proc. średniej unijnej, istnieje ryzyko, że część polskich regionów automatycznie znajdzie się powyżej tego progu.
Na problem efektu statystycznego zwracali uwagę już grudniu ub.r. polscy samorządowcy, którzy przekazali Komitetowi Regionów UE stanowisko dotyczące przyszłości pomocy unijnej po 2020 r.
Rzecz w tym, że po wyjściu Brytyjczyków z UE polskie regiony w ujęciu PKB będą teoretycznie bogatsze, chociaż ich dobrobyt nie wzrośnie. Część z nich znalazłaby się w kategorii regionów przejściowych (75-90 proc. średniej unijnej), tracąc prawo do wyższych unijnych dotacji.
Według Jana Olbrychta w wyniku Brexitu pieniędzy do podziału w ogóle ubędzie. - Jeżeli państwa członkowskie będą chciały utrzymać taki sam poziom finansowania, czyli 1 proc. dochodu narodowego brutto, to pieniędzy będzie mniej o 13 proc. - wyliczył europoseł.
W jego opinii, podobnie jak we wszystkich dziedzinach, mniej pieniędzy będzie również na politykę spójności. Zdaniem Olbrychta "ucieczką do przodu" w tej sytuacji mogłaby być agregacja danych na potrzeby podziału środków unijnych nie jak dotychczas na poziomie NUTS 2 (regiony), ale NUTS 3. W tym wypadku bowiem na pierwszy plan wysunęłyby się miasta. Jak przekonywał europoseł, wokół regionów będzie się toczyć dyskusja, czy przyznać pieniądze, czy nie, natomiast w przypadku miast może się okazać, że wszyscy będą zainteresowani wsparciem. - We wszystkich miastach są podobne problemy, w bogatych i biednych istnieją dzielnice biedy - argumentował Olbrycht.
Zauważył ponadto, że w Brukseli trwa dyskusja, czy przy podziale środków unijnych powinno brać się pod uwagę wyłącznie PKB, czy też inne elementy, np. wskaźnik postępu społecznego (Social Progress Index). Według Olbrychta pokazuje on, że w polskich regionach występują poważne zaniedbania w warstwie społecznej czy w kwestiach środowiskowych, jak zatrucie powietrza. Dlatego uwzględnienie go, w ocenie europosła, byłoby z polskiego punktu widzenia korzystne.