Około 60 miliardów euro - taka jest szacowana dziura w unijnym budżecie po wyjściu Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty.
Po raz pierwszy potwierdził to oficjalnie szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w wywiadzie dla BBC. Do tej pory mówiono o tym w nieoficjalnych rozmowach.
Wielka Brytania jest obecnie w grupie krajów, które więcej wpłacają do unijnego budżetu aniżeli z niego otrzymują. Roczna składka Londynu to prawie 10 miliardów euro. I w sprawie pieniędzy przyjdzie Unii Europejskiej stoczyć najcięższy bój, bo Wielka Brytania już wcześniej sygnalizowała, że nie zamierza wpłacać do unijnej kasy po Brexicie.
Bruksela zdaje sobie z tego sprawę i nieoficjalnie wiadomo, że unijni negocjatorzy chcą, by Wielka Brytania zapłaciła wszystkie zobowiązania do dnia wyjścia ze Wspólnoty. Jeśli - jak się oczekuje - do Brexitu dojdzie za dwa lata, to teoretycznie do końca obecnej tzw. perspektywy finansowej czyli do 2020 roku, pozostanie około 20 miesięcy. Jednak w praktyce wypłata pieniędzy z polityki spójności, której Polska jest największym beneficjentem następuje jeszcze trzy lata po zamknięciu unijnej perspektywy.
To oznacza, że pieniądze za zrealizowane projekty powinny być zwracane do 2023 roku. Istnieje niebezpieczeństwo, że te projekty, które zostaną zaakceptowane po Brexicie, mogą mieć problemy z dofinansowaniem z unijnego budżetu.