To już pewne. Od 24 czerwca 2016 roku na nowo kształtowane będą relacje na naszym kontynencie. Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej. To, w jaki sposób dojdzie do tego rozwodu, wpłynie na przyszłość Europy, Polski, ale też 850 tys. Polaków mieszkających na Wyspach. Jak mogą wyglądać najbardziej prawdopodobne scenariusze ułożenia sobie nowych stosunków między Wspólnotą a Wielką Brytanią?
Pytanie to jest niezwykle ważne, bo przy realizacji najgorszego z możliwych scenariuszy, może to oznaczać exodus prawie połowy z nich. - Polacy bez pięcioletniej obecności na Wyspach mogą być postawieni pod ścianą. Będą musieli ubiegać się o pozwolenia na pracę i pobyt, i za każdym razem będzie to arbitralna decyzja urzędnika - mówi Patryk Toporowski z PISM, współautor raportu "Relacje Unia Europejska - Wielka Brytania po ewentualnym Brexicie".
- Do wyjazdu rzeczywiście może zostać zmuszonych w ten sposób nawet 400 tys. osób. Statystyki o wydanych od 2012 roku numerach identyfikacji podatkowej nie kłamią - dodaje Toporowski. Rzeczywiście zgodnie z tamtejszym prawem po 5 latach legalnego zamieszkiwania mogą oni uzyskać prawo stałego pobytu. Taki status pozwala na zupełnie swobodną pracę i życie w tym kraju bez żadnych czasowych ograniczeń i dodatkowych wymagań. Jednak dane brytyjskiego urzędu podatkowego jasno pokazują, że na taki luksus nie może liczyć wspomniane 400 tys. Polaków. Bo tylu jest tam krócej niż 5 lat.
Scenariusze wyjścia z UE
W cytowanym wcześniej raporcie Polski Instytut Spraw Międzynarodowych rozważa możliwe scenariusze współpracy Wielkiej Brytanii z UE, które mogą zostać zrealizowane po Brexicie. Niestety ten najbardziej optymistyczny dla naszych rodaków jest też najmniej prawdopodobny.
Zakłada on bowiem, że mimo Brexitu Londyn pozostanie członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego. To rozwiązanie ocaliłoby korzyści dla Polaków związane z otwartym rynkiem pracy. Problem tylko w tym, że Traktat o Unii Europejskiej nie pozwala na takie półśrodki. W artykule 50 wszyscy sygnatariusze tego dokumentu zgodzili się, że wyjście z UE możliwe jest tylko w wariancie totalnym. Nie przewiduje się pozostania w jakimkolwiek obszarze kraju członkowskiego, który właśnie w drodze referendum zdecydował, że nie chce już dalej należeć do Wspólnoty.
- To w ogóle nie jest realne. Po prostu nie ma takiej możliwości, by Wielka Brytania wyszła tylko częściowo z UE. Musi wyjść całkowicie. Dopiero potem będzie mogła negocjować nowe relacje z Unią. By było inaczej, potrzebne byłyby zmiany w traktacie, a nikt w UE nie chce tego ruszać. Za dużo jest do naprawienia i za dużo jest eurosceptycyzmu - wyjaśnia Toporowski.
Najbardziej prawdopodobny i realny scenariusz zakłada, że porozumienia po Brexicie będą wspólną decyzją całej Unii podejmowaną w Radzie Europejskiej. Jak miałoby to wyglądać? - Wielka Brytania wychodzi całkowicie ze Wspólnoty i potem wraca do niektórych jej obszarów. Będzie to na zasadzie dogadywania się dwóch organizmów. Wówczas może stać się członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego, jeśli państwa UE zgodzą się na to - mówi analityk.
A może jednak nie dojdzie do Brexitu?
- To nie stanie się dziś czy jutro. Moim zdaniem Brexit nawet nie jest przesądzony.Spodziewam się, że zaczną się rozmowy, będą trwać nawet pięć lat i potem może pojawić się jeszcze jedno referendum, w którym Brytyjczycy opowiedzą się za pozostaniem we Wspólnocie - uważa z kolei prof. Witold Orłowski.
- Nikomu nie opłaca się koniec wolnego rynku - dodaje. Profesor Orłowski przypomina, że nawet jeśli dojdzie doi Brexitu, to nie będziemy zrywać wszelkich relacji z Wielką Brytanią. Zdaniem ekonomisty nawet składkę Brytyjczycy będą płacić do unijnej kasy, choć zapewne mniejszą niż dotychczas.
- Nie powinno być teraz straszenia cłami i wojną handlową. To tylko może jeszcze bardziej pogłębić eurosceptyczne nastroje na Wyspach. Zresztą to nie jest najważniejsze. Brexit najmocniej może uderzyć w londyńskie City. Cały sektor finansowy to najważniejsza branża w gospodarce Wielkiej Brytanii. Teraz może zacząć przenosić się na Kontynent - dodaje.
Tak czy inaczej warto jednak pamiętać, że nie będzie to łatwy i krótkotrwały proces. Interesy wielu państw UE w wielu obszarach bardzo się od siebie różnią, albo nawet są całkowicie sprzeczne. Wypracowanie w takich warunkach spójnego stanowiska, jak wiemy z wieloletnich obserwacji działań Brukseli, będzie bolesne i przewlekłe. Nie należy również bagatelizować faktu, że architekci unijnej polityki będą rozczarowani postawą Wyspiarzy i nie będą skorzy to ustępstw. Brytyjczycy z kolei chcą bardzo szczególnego traktowania, o które będzie raczej trudno po ciosie zadanym w idee zjednoczenia.
Specjalne prawa dla Hiszpanów i Francuzów? Co z Polakami?
Całkowicie nierealny wydaje się też scenariusz dość często analizowany w światowych mediach. Zakłada on oparcie dalszej współpracy Wielkiej Brytanii z państwami UE tylko o dwustronne umowy z każdym z państw z osobna. Już abstrahując od faktu, że trwałoby to całymi wiekami, to warto również zaznaczyć, że byłoby wyjątkowo niekorzystne dla Polski. Mogłoby dać specjalne prawa emigrantom z krajów, które są również celem emigracyjnym dla Brytyjczyków, jak choćby Hiszpania, Francja czy państwa Skandynawii.
Polska nie jest wysoko na liście marzeń brytyjskiego emeryta, dlatego byłaby w tym rozwiązaniu poszkodowana. Na szczęście jednak jest to najmniej realny scenariusz. Z tą opinią zgadza się również Patryk Toporowski.
Zobacz także: Mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy obawiają się Brexitu