Polski rząd liczy, że za sprawą Brexitu do ojczyzny wróci 100-200 tys. Polaków. Byłby to ratunek dla polskich firm, które skarżą się na niedobór pracowników i rekompensują go zatrudnianiem Ukraińców - pisze Bloomberg, powołując się na dane polskiego Ministerstwa Rozwoju.
Rekordowo niska stopa bezrobocia powoduje, że polskie firmy muszą szukać rąk do pracy, zwłaszcza na stanowiska niewymagające specjalnych kwalifikacji. Sytuację w opinii Amerykanów pogorszył wprowadzony w kwietniu 2016 roku gigantyczny program pomocowy, czyli 500+. Sprawił on, że część najsłabiej zarabiających matek zwolniła się i zaczęła żyć z pieniędzy od państwa - wskazuje Bloomberg. Jak podsumowało Ministerstwo Rodziny i Pracy, od kwietnia 2016 do stycznia 2017 roku rząd przeznaczył na wsparcie rodzin już 19 mld zł.
Niedobór rąk do pracy ma zasypać masowy powrót Polaków z Wielkiej Brytanii. Po tym, jak Królestwo wyjdzie z Unii Europejskiej, do kraju może wrócić od 100 tys. do 200 tys. rodaków - przytacza szacunki Ministerstwa Rozwoju amerykańska agencja. W najbardziej optymistycznym scenariuszu rząd liczy, że do Polski wróci co czwarty mieszkający na Wyspach Polak.
Jeszcze dalej w prognozach idzie Janusz Koboszko z Instytutu Sobieskiego, który w styczniu oszacował odsetek powracających Polaków na nawet 30 proc. ogółu naszych rodaków żyjących na Wyspach. Migracja do kraju nad Wisłą może zacząć się bardzo szybko, bo już teraz zawirowania wokół kursu funta sprawiają, że praca w ojczyźnie Szekspira jest coraz mniej opłacalna.
Spadek kursu funta w stosunku do złotego między listopadem 2015 r., a październikiem 2016
Na powracających Polaków bardzo liczy rząd. - Biorąc pod uwagę coraz gorszą sytuację demograficzną i brak wykwalifikowanych rąk do pracy, wizja powrotu doświadczonych pracowników do Polski jest kluczowa dla naszej ekonomii - powiedział cytowany przez Bloomberga Paweł Chorąży, wiceszef resortu rozwoju.
Tymczasem z powodu niedoboru pracowników polskie firmy coraz częściej zatrudniają Ukraińców, którzy masowo migrują do naszego kraju. Tylko w ciągu zeszłego roku udzielono 1,3 miliona pozwoleń na pracę naszym sąsiadom ze Wschodu.
W związku z Brexitem Polska liczy też na napływ dobrze wykształconych specjalistów. W artykule Bloomberg przypomina wypowiedź wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który zakłada, że do Polski przeprowadzi się w sumie 30 tys. pracowników z brytyjskiego sektora bankowego.
Polska chciałaby, aby firmy z londyńskiego City przeprowadziły do nas swoje zaplecza. Morawiecki mówił w rozmowie z Bloombergiem, że rząd negocjuje w tej sprawie z Goldman Sachs i HSBC i że negocjacje te "idą dobrze".
Według wicepremiera Polska proponuje zdroworozsądkową alternatywę dla dwóch skrajnych pomysłów na Unię, które rozrywają teraz Wspólnotę: eurosceptycyzmu spod znaku Marine Le Pen i forsowania dalszej integracji postulowanego przez "technokratów".
Jednak Brexit to nie tylko lista potencjalnych korzyści dla Polski. Bez wkładu Wielkiej Brytanii pozostali członkowie Unii Europejskiej będą musieli zadowolić się skromniejszym budżetem. To może oznaczać poważne konsekwencje dla Polski, która w znaczącym stopniu swój rozwój zawdzięcza unijnym funduszom. Duński minister finansów Kristian Jensen nie ma wątpliwości, że po Brexicie "ogromne sumy" na np. wspieranie produkcji rolnej będą musiały zostać zmniejszone.
Według prognoz ekonomistów Euler Hermes deficyt w eksporcie polskich towarów sięgnie nawet 700 mln euro, czyli około 3 mld zł. Najdotkliwiej odczują to eksporterzy artykułów spożywczych - ich straty mogą sięgnąć 100 mln euro rocznie. Z podobnymi problemami powinni się liczyć również producenci RTV i AGD, chemii, mebli czy części do maszyn oraz materiałów budowlanych.
W momencie rozpoczęcia negocjacji w sprawie Brexitu, co ma nastąpić już w marcu, nowi unijni przybysze do Wielkiej Brytanii nie będą mieć gwarancji pozostania w tym kraju. Taką decyzję, kończącą wolny napływ imigrantów z Unii Europejskiej, ma ogłosić premier Theresa May - informuje poniedziałkowy "The Daily Telegraph".