Od 29 do 40 zł więcej dostaną co miesiąc nauczyciele dzięki decyzji minister Anny Zalewskiej. - Taka podwyżka uwłacza godności zawodu nauczyciela i dlatego traktujemy to jako waloryzację - mówi WP money Sławomir Broniarz, prezes ZNP. I dodaje, że nauczyciele szykują się już do ogólnopolskiego strajku.
Jakub Ceglarz, WP money: Miał pan już okazję zapoznać się z rozporządzeniem minister Anny Zalewskiej w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli? Co na ten temat sądzi ZNP?
Sławomir Broniarz, prezes ZNP: Rozporządzenie nie dotyczy podwyżek, ale waloryzacji. Różnica polega nie tylko na semantyce, ale też sposobach naliczania. Waloryzacja dotyczy wszystkich pracowników i wynosi 1,3 proc. Ale zaskoczę pana, bo do tej pory nie miałem okazji zapoznać się z tym dokumentem. Wiem tylko, że założenie było takie, że pensje wzrosną o 35, a maksymalnie 63 zł.
To jest nieco mniej, bo minimalna stawka wynagrodzenia dla stażysty wzrosła o 29 zł, a dla nauczyciela dyplomowanego - o 40 zł.
To niższe kwoty niż te, o których się mówiło kilka tygodni temu. Ale to może być pokłosie tego, że w budżecie MEN na ten rok nie było wystarczającego zabezpieczenia na podwyżki w kwotach, o których mówiłem wcześniej. Według szacunków Związku Nauczycielstwa Polskiego kosztowałoby to 550 mln zł, a resort miał na to o 100 mln mniej. Pewnie stąd ta rozbieżność.
Minimalne stawki wynagrodzenia dla nauczycieli przed i po rozporządzeniu MEN | ||||
---|---|---|---|---|
Nauczyciel: | stażysta | kontraktowy | mianowany | dyplomowany |
Tak było | 2 265 zł | 2 331 zł | 2 647 zł | 3 109 zł |
Tak będzie | 2 294 zł | 2 361 zł | 2 681 zł | 3 149 zł |
Podwyżka | +29 zł | +30 zł | +34 zł | +40 zł |
Źródło: rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej |
Nie traktujecie tego jako podwyżki?
Oczywiście, to wyłącznie waloryzacja. Pani minister o podwyżkach zaczęła wspominać dopiero wtedy, kiedy pojawiły się napięcia w środowisku. Teraz jest mowa o tym, że dostaniemy je w 2018 roku i jakieś rozmowy rzeczywiście się toczą, ale mają charakter pełnej pozoracji. Chodzi tylko o to, żeby móc powiedzieć: "prowadzimy negocjacje". A to takie same negocjacje jak te, dotyczące reformy oświaty. To gra pozorów.
I rzeczywiście żadnych efektów nie widać?
Z tych rozmów nie wynika nic konkretnego. Zresztą pani minister wie lepiej, więc po co pytać środowisko. Co więcej, włożyła w usta pani premier słowa, że w kwietniu dowiemy się, o jakich podwyżkach mowa. Z tym, że wtedy jeszcze nic nie będzie wiadomo, bo wysokość naszych pensji wynika z ustawy budżetowej. A założenia makroekonomiczne do budżetu dopiero w czerwcu przekazywane są Radzie Dialogu Społecznego. Skąd więc premier ma wiedzieć, ile wyniosą podwyżki dla nauczycieli? To jest nieporozumienie, taka deklaracja ma spacyfikować nastroje nauczycieli.
A te są coraz bardziej bojowe. ZNP chce 10-proc. podwyżek oraz gwarancji zatrudnienia. Były już manifestacje na ulicach polskich miast, następnym krokiem jest już tylko strajk, o którym rozmawialiśmy niedawno.
W każdej szkole mamy w tej chwili spór zbiorowy nauczycieli z pracodawcą. Problem w tym, że w myśl ustawy pracodawcą jest tutaj szkoła, a jej przedstawicielem - dyrektor. Dla pedagogów jest to więc kłopot bardziej natury mentalnej i emocjonalnej - jak wystąpić przeciwko swojemu dyrektorowi, który przecież jest w dokładnie takiej samej sytuacji. Ale nasze postulaty się nie zmieniają i są stricte pracownicze. Dotyczą bezpieczeństwa zawodowego i finansowego nauczycieli.
Jak daleko więc jesteśmy od tego, by nauczyciele faktycznie odeszli na "przynajmniej jeden dzień" od tablicy?
Procedura wygląda tak, że po przedstawieniu żądań protestujących toczą się rokowania i mediacje, spisywany jest protokół, a następnie zwoływane jest referendum. W głosowaniu bierze udział cała załoga. Wynik jest wiążący dla zakładowej organizacji w związkowej w kwestii organizacji strajku. Może więc się zdarzyć, że w niektórych szkołach nauczyciele odejdą od tablicy, a w innych nie. I nie mówimy tu tylko o gimnazjach, bo w pozostałych szkołach poziom niezadowolenia jest równie wysoki. Wszystko powinno wyjaśnić się do końca lutego i wtedy będziemy podejmować dalsze decyzje.
Minister Zalewska jako pierwsza od 5 lat zdecydowała się na podniesienie pensji nauczycielom. Niewiele, to prawda, ale jej poprzednicy nie potrafili zrobić nawet tego. Tymczasem ZNP ciągle uderza w szefową resortu i krytykuje jej działania.
Problem polega na tym, że przez te wszystkie lata wzrastały również ceny i wynagrodzenie minimalne. Proszę zauważyć, że nauczyciel stażysta zarabia o 294 zł więcej niż wynosi płaca minimalna w Polsce. A mowa przecież o osobie z wyższym wykształceniem po 5 latach studiów i mającej kwalifikacje do wykonywania trudnego zawodu.
To jakieś nieporozumienie i "podwyżka" na poziomie 20-30 zł to uwłaczanie godności naszego zawodu. I powtarzam - takie działania mają na celu pokazanie, że "coś robimy". Problem w tym, że niewiele z tego wynika.