Czy wejście w konkurencję z Pocztą Polską było błędem? W efekcie firma prowadzona przez Rafała Brzoskę została wypchnięta z rynku listów zwykłych. Prezes Integera na łamach"DGP" przekonuje, że nie.
Czytaj również: Rafał Brzoska w money.pl: Prawnicy chcieli upadłości całego Integera. Dziś mam 3 tysiące Paczkomatów
- Nie tylko obniżyliśmy ceny dla konsumentów, ale zmusiliśmy konkurencję do poprawy jakości świadczonych przez nią usług. Natomiast problem jest z polityką – zaznaczył w wywiadzie dla "DGP". Pytał, czy można wyobrazić sobie inny kraj, w którym decyzja o przyznaniu jednej z firm uprawnień operatora wyznaczonego będzie ogłoszona między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich. - Bo stawką jest wygrana kandydata, który należy do tej samej partii politycznej co minister decydujący o przyznaniu uprawnień operatora wyznaczonego? - pytał retorycznie.
Jak wyjaśnił, wszedł w biznes ze stroną, która nie realizuje umów. Mimo wygranej w przetargu na obsługę przesyłek pocztowych dla administracji rządowej, usług nie mógł zrealizować. Mimo przychylnych wyroków sądu, administracja nie podpisała umowy.
- To fakt, zostaliśmy wypchnięci z rynku listów zwykłych. Zapłacili za to konsumenci. Natychmiast przełożyło się to na wzrost cen monopolisty: w pierwszym roku o 30 proc., w kolejnym o 20 proc. Straciła cała gospodarka – wylicza Brzoska na łamach dziennika. - My na dumpingu cenowym straciliśmy niemal 500 mln zł. To była iskra, która wywołała w firmie pożar i spowodowała nasze wyjście z tego rynku. Nie wrócę tam - skwitował.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl