Boom budowlany w Polsce jest tak wielki, że na rynku zaczyna brakować podstawowych produktów budowlanych - ustalił money.pl. Problem dotyka nie tylko budujących samemu domy, ale nawet dużych deweloperów. - Lepiej kupić cegły teraz, bo na wiosnę będzie jeszcze drożej - mówią nam pracownicy składów budowlanych.
- Jeszcze nie jest tak jak w 2007 roku, gdy wszystkiego brakowało, ale problem jest coraz większy. Braki widać szczególnie, jeśli chodzi o cegły ceramiczne, tych z betonu komórkowego też jest jak na lekarstwo. Na rynku nie dużo jest stali, na którą trzeba czekać, i jest coraz droższa. Z wyprzedzeniem trzeba zamawiać nawet beton w betoniarniach - mówi money.pl Daniel Rutkowski ze składu budowlanego Rutkowscy.pl.
Jak dodaje, budowlanka rozhulała się nie tylko dzięki pędzącej gospodarce. Pomogła też rewelacyjna pogoda we wrześniu, gdy ruszyło wiele nowych inwestycji.
- Tak jest na przykład na Mazowszu, gdzie w Warszawie na raz zaczęto tak dużo budów, że materiałów zaczęło po prostu brakować. Problem dotyczy w mniejszym lub większym stopniu całego kraju - dodaje.
Z naszych informacji wynika, że materiały budowlane docierają z opóźnieniem nawet na budowy największych deweloperów. A to powoduje, że kierownicy budów mają problemy z dotrzymywaniem terminów.
Mateusz Juroszek, wiceprezes firmy deweloperskiej Atal, w rozmowie z money.pl przyznaje, że na rynku dużo się dzieje, ale jego firmy to nie dotyka.
- My mamy zapewnione zaopatrzenie, jesteśmy traktowani priorytetowo. Prawdą jest jednak, że budowy ruszyły i tych materiałów nie jest tak dużo jak jeszcze rok czy dwa lata temu - stwierdza.
Podając się za klienta, zadzwoniliśmy do około 10 składów budowlanych w różnych regionach Polski. Nie wszystkie twierdziły, że mają problem. Część deklarowała, że jak trzeba będzie załatwić na szybko Porotherm czy Ytonga (materiały budowlane do ścian nośnych domów - przyp. red.), to się załatwi. W niektórych jednak przyznawali wprost: trzeba będzie czekać.
- No jest problem. Brakuje pustaków, są 2-3 tygodniowe obsuwy. Dotąd takie sytuacje praktycznie się nie zdarzały. Dodam też, że ceny rosną. Jeśli chce się pan budować na wiosnę, to radzę towar kupić już teraz. Po pierwsze będzie taniej, po drugie będzie pan pewien, że budowa ruszy - słyszymy w jednym z nich.
Podobne informacje uzyskaliśmy w Polskich Składach Budowlanych. - Radzimy sobie jakoś, ale rzeczywiście na rynku brakuje pustaków, materiałów do budowy ścian, wełny mineralnej, płyt OSB - przekazano nam.
Optymistyczny nie jest też ostatni raport cenowy PSB.
"Ceny wzrosły we wszystkich grupach asortymentowych. Najbardziej podrożały: sucha zabudowa (+5,2 proc.), izolacje termiczne (+4,9 proc.), dachy, rynny (+4,7 proc.), cement, wapno (+3 proc.), płytki, łazienki, kuchnie (+2,7 proc.). Najmniejsze wzrosty notowano w grupach: elektryka, oświetlenie (+0,4 proc.), chemia budowlana (+0,5 proc.)" - czytam w komunikacie porównującym sierpień tego roku do zeszłego.
Cała Polska w budowie. Ruszyli deweloperzy, domy stawiamy też sami
Problemom z zaopatrzeniem nie należy się dziwić. Według danych GUS do sierpnia ruszyła w Polsce budowa niemal 121 tysięcy domów i mieszkań. A pozostało jeszcze pięć kolejnych miesięcy. O skali niech świadczy fakt, że rocznie oddawanych do użytku jest u nas ok. 145 tys. lokali.
Wzrost już teraz jest ponad 22-procentowy. I to w porównaniu do przecież świetnego zeszłego roku. A to nie koniec. Mury już pną się do góry, a kolejne niedługo zaczną. Z danych GUS wynika, że może paść rekord w liczbie pozwoleń na budowę. Do sierpnia wydano ich o jedną czwartą więcej niż rok temu. Najmocniej rośnie deweloperka – o blisko 1/3. Budów nowych domów jednorodzinnych ruszy niedługo o jedną piątą więcej.
- Generalnie widać bardzo silny trend wzrostowy. To nie jest jeszcze skrajny niedobór materiałów, ale widać wyraźnie, że podaż wpływa mocno na ceny. Z naszych analiz wynika, że branża prognozuje ich dalszy wzrost - mówi money.pl Bartłomiej Sosna, analityk firmy badawczej PMR.
Jak dodaje, wzrost cen negatywnie odbija się już na firmach budowlanych. Te podpisały przecież kontrakty, które muszą teraz realizować po starych cenach. Dodatkowo uderza w nie presja płacowa.
- To nie jest 2007 roku, gdy rynek był rozgrzany do czerwoności, ale pewne podobieństwa już widać - dodaje Sosna.