Firmy budujące drogi w Polsce muszą się mierzyć z piętrzącą się górą problemów. Jak mówił money.pl Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, scenariusze są dwa: albo rząd dopłaci do realizowanych zamówień publicznych, albo dojdzie do fali bankructwa w budowlance. Dlaczego? Winny jest szczyt zapotrzebowania w budowlance na ludzi, materiały, surowce, przewozy, kruszywa. Słowem wszystko, co potrzebne jest do realizacji inwestycji, a więc ich koszty rosną.
To niejedyny problem.W firmy budowlane uderza też split payment. Jak zwraca uwagę "Rzeczpospolita", nie mówimy już o zapowiedziach trudności. Kryzys już się rozpoczął.
Z podpisania kontraktu na S7 pod Krakowem wycofała się Polaqua. Trudna inwestycja miała być warta blisko miliard złotych. Ostatecznie okazało się to zbyt małą kwotą.
Wcześniej nie udało się wybrać wykonawcy 10-kilometrowego odcinka S1 na Śląsku. Zwycięzca przetargu zrezygnował, kolejne firmy nie były zainteresowane.
Problemy dotknęły też ViaBaltikę, czyli fragment S61 pod Łomżą. A w 2018 r. GDDKiA planuje podpisać jeszcze 18 umów. Przez brak waloryzacji umów mogą wystąpić kolejne problemy ze znalezieniem wykonawców, a nawet z dokończeniem już prowadzonych prac.
- Prowadzimy monitoring związany z kosztami usług na rynku budowlanym. Jednak budżet przewidziany na inwestycje jest stały - mówi "Rzeczpospolitej" Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl