- Będziemy szukać innych metod na zgromadzenie środków na budowę dróg samorządowych - oświadczył w poniedziałek Jarosław Kaczyński, wycofując się z pomysłu opłaty paliwowej. - Na pewno nie będziemy sięgać do kieszeni obywateli - uspokoił. Zapytaliśmy ekonomistów, gdzie rząd może poszukać dodatkowych 5 mld zł rocznie w taki sposób, by wypełnić życzenie prezesa PiS.
Aktualizacja (20.07.2017 7:33): Jarosław Kaczyński powiedział w wieczornych Wiadomościach TVP, że "można znaleźć rozwiązanie zręczniejsze i takie, które spowoduje, że żaden z obywateli ani żaden z przedsiębiorców nie będzie uważał, że to jego dotyczy". - Sądzę, że już mamy tutaj pomysły, ale troszkę za wcześnie o tym mówić - zaznaczył.
Money.pl zapytał w środę ekonomistów, gdzie rząd może szukać pieniędzy, które - jak deklaruje - zostaną przeznaczone na drogi samorządowe.
- Najprostszym z punktu widzenia rządu rozwiązaniem byłoby przerzucenie na samorządy odpowiedzialności za znalezienie dodatkowych środków na budowę dróg lokalnych - mówi money.pl Łukasz Kozłowski, ekspert ds. ekonomicznych Pracodawców RP.
Ekonomista wyjaśnia, że oznaczałoby to konieczność ograniczenia przez samorządy pozostałych wydatków lub zwiększenia zadłużenia. Jak jednak ocenia, nawet wtedy osiągnięcie zakładanych rezultatów byłoby "trudne".
Wystarczy wykorzystać obecne wpływy z akcyzy i opłaty paliwowej
- Inną opcją byłoby wykorzystanie dodatkowych środków, jakie pozostaną do dyspozycji dzięki znacznie lepszemu wykonaniu budżetu państwa niż pierwotnie zakładano - mówi Kozłowski i przypomina, że do maja wykonano 44 proc. zakładanego planu dochodów oraz jedynie 37,3 proc. planowanych wydatków.
- Oczywiście wygospodarowanie w ramach budżetu odpowiednich środków na kolejne lata może okazać się trudniejsze i zawsze będzie wiązało się z koniecznością rezygnacji z innych wydatków lub zwiększenia deficytu budżetowego - ocenia ekspert.
Kozłowski wskazuje też na problem z wykorzystaniem pieniędzy pochodzących z podatków, które miały stanowić źródło finansowania dróg.
- Wpływy z podatków nakładanych na paliwa w istotnej części nie są obecnie przeznaczane na drogi - mówi. - Ze środków krajowych wydajemy na ten cel ok. 20 mld zł rocznie, tymczasem z samej akcyzy na paliwa oraz obecnej opłaty paliwowej każdego roku do budżetu wpływa 34 mld zł - podkreśla.
Jak mówi ekspert, gdyby tylko te pieniądze były w całości wydatkowane na budowę oraz utrzymanie dróg, stanowiłoby to wielokrotnie większy zastrzyk finansowy niż wprowadzenie dodatkowej opłaty na Fundusz Dróg Samorządowych.
- Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że planowane inwestycje w drogi lokalne zostaną okrojone, a w jakimś stopniu dołoży się do nich budżet centralny - stwierdza Łukasz Kozłowski.
Rząd postara się, by obywatel nie zauważył podwyżki podatków
Według ekonomisty Marka Zubera rząd będzie szukał dodatkowych pieniędzy w nowych podatkach albo parapodatkach, które nie będą bezpośrednio obciążały obywatela. - To może być poszukiwanie środków nie poprzez podwyższanie podatków lub wprowadzanie nowych, ale przez podwyżki innych opłat - wyjaśnia w rozmowie z money.pl.
- Rząd może też bezpośrednio obciążyć obywatela nowymi opłatami, ale postara się zrobić to w taki sposób, żeby tego nie zauważył - mówi Zuber.
Przykład? Według Marka Zubera rząd może wykorzystać szykowane na przyszły rok podwyżki cen prądu i wody do sfinansowania budowy dróg lokalnych. Przypomina, że Skarb Państwa ma większościowe udziały w wielu spółkach energetycznych, a rząd planuje utworzenie państwowego operatora wodnego. Pieniądze na drogi mogą wówczas trafiać do funduszu drogowego poprzez wypłatę dywidendy.
- Oczywiście cały czas trwa poszukiwanie nowych podatków, ale nie takich, które obciążają obywatela bezpośrednio, lecz pośrednio - mówi ekonomista, podając przykład proponowanego podatku od powierzchni biurowej. - Tego typu pomysły będą pojawiać się cały czas - uważa Zuber.
- Możemy wierzyć w cuda i w to, że ściągalność podatków w ciągu dwóch lat zwiększy się o 30 mld zł rocznie - mówi ekspert. - Ja jednak nie wierzę w to, że coś takiego się wydarzy, a w tej sytuacji nie widzę możliwości wygospodarowania dodatkowych 5-6 mld złotych na drogi lokalne. Pamiętajmy, że przyszłoroczny budżet będzie pełnym budżetem obniżonego wieku emerytalnego - podkreśla Marek Zuber.
Dodatkowe 4-5 mld zł rocznie, ale podwyżki cen miało nie być
Projekt ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych został złożony przez grupę posłów PiS, co jego pomysłodawcom umożliwiło uniknięcie konsultacji publicznych, które są wymagane w przypadku projektów rządowych.
Projekt ustawy o FDS zakładał dofinansowanie budowy lub przebudowy dróg lokalnych oraz mostów na drogach wojewódzkich. Fundusz miał być zasilany nową opłatą paliwową (zwaną w projekcie ustawy "opłatą drogową") w wysokości 20 groszy za litr, co razem z podatkiem VAT oznaczałoby doliczenie 25 groszy do każdego litra paliwa.
Zyski z opłaty paliwowej miały po połowie trafiać do Funduszu Dróg Samorządowych i do Krajowego Funduszu Drogowego. Autorzy przepisów szacowali, że przy stawce opłaty ustalonej na 20 gr za 1 litr paliwa wpływy wyniosłyby 4-5 mld zł rocznie.
Pomysł wprowadzenia spotkał się z tak zmasowaną krytyką - zarówno opozycji, ekonomistów, środowisk biznesowych i zwykłych obywateli - że rządząca partia postanowiła się z niego wycofać. - Ta podwyżka była bardzo hipotetyczna, praktycznie miało jej i tak nie być mimo tej zmiany. Jednak żeby uspokoić nastroje, wycofujemy ten projekt - tłumaczył w poniedziałek szef klubu PiS Ryszard Terlecki.