Prawnicy ClientEarth złożyli w niemieckich urzędach uwagi i zastrzeżenia dotyczące gazociągu Nord Stream 2. Podkreślają, że rurociąg nie powinien powstać. Zagraża on nie tylko środowisku państw nadbałtyckich, w tym Polski, ale też jest nieuzasadniony ekonomicznie.
Polski rząd walczy o zablokowanie budowy Nord Stream 2, czyli równoległej nitki gazociągu do uruchomionego już w 2011 roku Nord Stream. Docelowo magistrala gazowa ma przesyłać 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie z Rosji do Niemiec, z pominięciem Polski.
Sojusznikami polskich władz w tej sprawie są kraja bałtyckie i Ukraina. Z kolei po drugiej stronie jest pięć wielkich zachodnich firm energetycznych. Mowa o austriackiej grupie OMV, niemieckim BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuskiej Engie i brytyjsko-holenderskim Royal Dutch Shell. Dla nich Nord Stream 2 to świetny interes. O skali przedsięwzięcia wiele mówi koszt inwestycji, szacowany na prawie 10 mld euro, czyli ponad 40 mld zł.
Walka jest z góry skazana na porażkę? Przeciwnicy się nie poddają. Do nich należą też mocno zauważane w Europie organizacje proekologiczne, które aktywnie wspierają starania m.in. polskiego rządu. Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi złożyła właśnie w niemieckich urzędach swoje uwagi i zastrzeżenia dotyczące gazociągu Nord Stream 2. Podkreśla, że rurociąg nie powinien powstać.
"W ramach prowadzonego w Niemczech postępowania oceny oddziaływania na środowisko organizacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi złożyła w niemieckich urzędach swoje uwagi i zastrzeżenia dotyczące gazociągu Nord Stream 2" - czytamy w oświadczeniu organizacji. Rurociąg, jak podkreśla, nie powinien być budowany, a przedstawiona przez inwestora dokumentacja wymaga uzupełnienia.
Jeszcze na spotkaniu w Stralsundzie 21 lipca 2017 roku fundacja zakomunikowała właściwemu niemieckiego organowi że planowana inwestycja w sposób istotny i negatywny wpłynie na stan środowiska naturalnego w basenie Morza Bałtyckiego oraz państwach ościennych, w tym w Polsce, i wobec tego nie powinna zostać zrealizowana.
Istotne zastrzeżenia budzi stan dokumentacji oraz analiz, na podstawie których sporządzono i opublikowano Raport Espoo oraz Raport EIA (ocenę oddziaływania na środowisko). Fundacja w przesłanym do niemieckich urzędów piśmie wnosi więc o uzupełnienie dokumentacji a potem przeprowadzenie ponownego spotkania informacyjnego z udziałem zainteresowanych stron.
- Niewystarczająca według nas jest dokumentacja w zakresie wpływu inwestycji na obszary i sieć Natura 2000 oraz zaobserwowanej amunicji przeznaczonej do usunięcia zgodnie z wymogami dyrektywy siedliskowej na obszarze Morza Bałtyckiego, w tym w szczególności w pobliżu obszarów Natura 2000, a zwłaszcza dla obszaru "Wyspy i wody Kallbadan" - mówi Marcin Stoczkiewicz, prezes ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Organizacja chce też oceny wpływu inwestycji na klimat oraz powietrze w państwach, przez które lub obok których inwestycja ma przechodzić. Domaga się również ponownej analizy wpływu inwestycji na położony na terytorium Federacji Rosyjskiej Kurgalski Rezerwat Przyrody.
- Gdy dokumentacja zostanie uzupełniona i udostępniona społeczeństwu zgodnie z prawem, konieczne jest przeprowadzenie dodatkowego spotkania ze stronami postępowania, takie jak to, które odbyło się 21 lipca 2017 roku w Stralsundzie - podkreśla Marcin Stoczkiewicz.
Nie tylko względy środowiskowe mają znaczenie. Prawnicy ClientEarth zauważają, że inwestycja w Nord Stream 2 nie jest nawet uzasadniona ekonomicznie. Ich zdaniem Europa od dłuższego czasu doświadcza nadpodaży gazu naturalnego.
Szacuje się, że przyjęcie 40 proc. celu redukcji emisji gazów cieplarnianych oznaczać będzie dla UE zmniejszenie importu gazu ziemnego o 13 proc. do 2030 roku i o 37 proc. do 2050 roku. Dodatkowo, przyjęcie celu w zakresie odnawialnych źródeł energii (30 proc. udziału) i efektywności energetycznej (27 proc.), spowoduje dalsze ograniczenie importu gazu, dzięki czemu do 2030 roku spadłby on o 27 proc., a do 2050 roku - o 54 proc.