Rząd powinien zacząć szukać sposobów na uzupełnienie luki, jaka powstanie w przyszłorocznym budżecie, jeśli - tak jak chce Komisja Europejska - zostanie wycofany podatek handlowy. Mowa o 1,6 mld zł. To niewiele, ale jak podkreślają ekonomiści, przy napiętym budżecie każda złotówka się liczy.
Od 1 września obowiązuje w Polsce Ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej. Po kilkunastu dniach przepisy zakwestionowała Komisja Europejska, której zdaniem wprowadzenie różnych stawek opodatkowania może naruszać zasady konkurencji. W związku z tym na razie europejscy urzędnicy nakazali wstrzymanie naliczania podatku.
Rząd założył, że w 2017 roku z tytułu podatku handlowego do budżetu wpłynie 1,6 mld zł. Jeśli nie zmieni się stanowisko Komisji, o tyle wpływy będą w przyszłym roku mniejsze, co przy już będącym na granicy deficycie może być problemem.
- Może sama kwota 1,6 mld zł przy całym budżecie nie jest wielka. Zwłaszcza póki nasza gospodarka się kręci. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że wiele wydatków rząd planuje nieracjonalnie, a we wpływach co chwilę gdzieś uciekają pieniądze, to już sytuacja powinna niepokoić - komentuje Dariusz Adamski z FOR.
Rząd na razie uspokaja. Według pierwszych zapewnień, nie będzie to znaczący cios dla finansów. Henryk Kowalczyk stwierdził, że jeśli podatek rzeczywiście zostałby zakwestionowany, a rząd się z niego wycofał, to nie będzie to problemem dla budżetu. Rzecznik resortu finansów Waldemar Grzegorczyk zapowiedział, że na razie szykowane są różne scenariusze, ale szczegóły zostaną podane we wtorek. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.
Kwota na poziomie 1,6 mld zł w porównaniu do łącznych planowanych przychodów jest faktycznie bardzo niewielka. W tym roku mają one wynieść blisko 317 mld zł. Jest to więc zaledwie 0,5 proc.
Rząd brakującą kwotę może nadrobić m.in. dzięki uszczelnieniu ściągalności VAT, co zapowiada już od dłuższego czasu. Jak zauważa ekspert FOR, jeśli zlikwidować lukę w VAT, można uzyskać nawet 50 mld zł. Pytanie, czy plan PiS będzie pod tym względem skuteczny.
Dotychczasowe dane pokazują, że dochody podatkowe za rządów PiS rosną w porównaniu z ubiegłym rokiem - do sierpnia o 7,4 proc. Zgodnie z harmonogramem dochody po sierpniu miały sięgnąć 205,08 mld zł, a okazały się o ok. 9 mld wyższe. Harmonogram przewiduje również, że dochody po wrześniu wyniosą 230,3 mld zł, po październiku ma to być prawie 261 mld zł, po listopadzie 288,08 mld zł, a po grudniu 313,8 mld zł.
Zgodnie z uzyskanymi przez PAP informacjami, dochody budżetu państwa po sierpniu wyniosły 214,5 mld zł (68,4 proc. planu), wydatki 229,5 mld zł (62,3 proc. planu), a deficyt 14,9 mld zł (27,3 proc.).