Wzrost gospodarczy nieznacznie wyższy niż w tym roku, inflacja na poziomie 1,3 proc. i deficyt budżetowy nieprzekraczający 3 proc. PKB - to główne założenia do projektu przyszłorocznego budżetu państwa, którymi we wtorek zajęła się Rada Ministrów. - Nie ma szaleństwa, ale jest niepewność i niepokój - komentują przepytani przez money.pl ekonomiści. I zastrzegają, że wiele będzie zależało od losu kilku obietnic wyborczych, takich jak obniżenie wieku emerytalnego czy wzrost kwoty wolnej od podatku.
Aktualizacja: 17:30
- Każdy projekt budżetu to jest prognoza, ale czysto intuicyjnie wydaje mi się, że to się mieści w granicach rozsądku - komentuje w rozmowie z money.pl ekonomista prof. Ryszard Bugaj. - Oczywiście jest to dość optymistyczne założenie, szczególnie jeśli chodzi o wzrost gospodarczy i inflację.
Ekonomista przyznaje, że zaplanowanie inflacji na poziomie 1,3 proc. rocznie jest obarczone sporym ryzykiem. Przytacza w tym kontekście założenia tegorocznego budżetu, w którym ceny miały rosnąć średniorocznie o 1,7 proc. Tymczasem przez 5 miesięcy tego roku (i 23 miesiące z rzędu) w Polsce mamy do czynienia z deflacją. - Spadające ceny to mniejsze przychody budżetowe, przede wszystkim z tytułu podatku VAT - podkreśla prof. Bugaj.
Ekspert ma też wątpliwości, czy uda się zrealizować 3,9-proc. wzrost gospodarczy w przyszłym roku. - Mówi się, że ma to być efektem działania programu 500+, który mimo swojego pronatalistycznego podłoża, może się również przyczynić do napędzania popytu w gospodarce - przypomina prof. Bugaj. I dodaje, że nie do końca może się tak skończyć. - Badania pokazują, że ta pomoc państwa pomaga nie tyle w zakupie żywności, ale bardziej sprzętu elektronicznego czy AGD.
Zdaniem ekonomisty taka struktura wydatków pieniędzy z programu Rodzina 500+ spowoduje, że skorzysta na tym nie tyle polska gospodarka, co te kraje, z których importowany jest sprzęt elektroniczny. Podobnego zdania jest zresztą prof. Stanisław Gomułka. Zdaniem byłego wiceministra finansów, tylko część pieniędzy napędzi popyt wewnętrzny - reszta spowoduje chociażby wzrost importu i pogorszy bilans handlowy Polski.
- Obawiam się, że przy formułowaniu tych założeń, wzrost popytu z tytułu 500+ został przeceniony - uważa prof. Bugaj. Niemniej jednak podkreśla, że "nie ma szaleństwa, jest jednak niepokój i niepewność".
Deficyt w ryzach - czy aby na pewno?
Szczególnie dotyczą one deficytu, który i tak jest już zaplanowany optymistycznie (2,9 proc. PKB), a przecież nie uwzględnia kolejnych obietnic, które mają zostać zrealizowane w przyszłym roku, jak podniesienie kwoty wolnej czy obniżenie wieku emerytalnego. Na obu PiS zbił kapitał wyborczy, ale największe znaczenie dla Polaków ma ta druga. Z sondaży przeprowadzonych kilka miesięcy temu wynika, że aż 80 proc. Polaków oczekuje, że rząd wywiąże się z obietnic przedwyborczych w tym zakresie.
Na to, czy obietnice zostaną zrealizowane, czeka również prof. Gomułka i od tego uzależnia prawdopodobieństwa utrzymania deficytu poniżej 3 proc. PKB. - To, że nie zostały one uwzględnione w założeniach budżetowych może oznaczać, że minister finansów nie chciał, by wzięto je pod uwagę - zastanawia się w rozmowie z money.pl były wiceminister finansów i główny ekonomista Business Centre Club.
Przypomina jednak, że w przyszłym roku czeka nas również prawdopodobnie odmrożenie płac w "budżetówce", co dodatkowo obciąży budżet. - Dlatego chciałbym zobaczyć, ile uda się rządowi zaoszczędzić z tytułu uszczelnienia systemu podatkowego, bo to może być kluczowe w kwestii utrzymania deficytu poniżej 3 proc. PKB, szczególnie że minister finansów nie będzie już mógł liczyć na dodatkowe pieniądze z aukcji LTE czy z zysku NBP - twierdzi prof. Gomułka. Jego zdaniem przeszacowanie może się wiązać z koniecznością nowelizacji budżetu w trakcie roku.
Ekspert dodaje jednak, że według stanu na dziś, założenia budżetowe są "bardzo optymistyczne, jednak nie nierealne". - Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, to poruszamy się cały czas na poziomie 3-4 proc. PKB. W tym roku będzie to raczej bliżej 3 proc., ale już w przyszłym może być bliżej 4, stąd nie uważam, by było to zbyt optymistyczne założenie - komentuje. I dodaje, że równie prawdopodobna jest inflacja na poziomie 1,3 proc. - To dużo lepsze założenie niż tegoroczne. Na inflację 1,7 proc. w 2016 roku nie mamy już szans, będzie ona znacznie niższa niż zaplanowana.
Z kolei ekonomista domu maklerskiego mBanku Rafał Sadoch uważa, że przyszłoroczny budżet będzie trudniejszy niż tegoroczny plan finansów państwa. Według niego, planowane wydatki oznaczają, że podatek bankowy oraz handlowy mogą przynieść zbyt mało pieniędzy. Rząd będzie musiał pokazać efekty uszczelnienia podatku VAT, które wcześniej zapowiadał.
Ekspert zwraca uwagę, że w tym roku budżetowi pomaga zysk z Narodowego Banku Polskiego oraz dochód z aukcji częstotliwości szybkiego internetu LTE. Przypomina jednocześnie, że są to dochody jednorazowe, których w przyszłym roku już nie będzie, a przecież rząd stanie przed zadaniem sfinansowania obietnic wyborczych.
Wzrost PKB, deficyt i dług w górę, inflacja w dół
W przyjętym w kwietniu przez rząd Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2016-2019, którego częścią jest Aktualizacja Programu Konwergencji, założono, że w przyszłym roku deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniesie 2,9 proc. PKB, wzrost gospodarczy sięgnie 3,9 proc., a ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosną średnio o 1,3 proc.
W porównaniu z założeniami na ten rok, minister finansów zaplanował więc deficyt o 0,1 pkt proc. wyższy deficyt, o tyle samo szybszy wzrost gospodarczy i o 0,4 pkt proc. niższą inflację.
W przyszłorocznym budżecie przewidziano również, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrośnie z 52,0 proc. PKB w tym roku do 52,5 proc. PKB w 2017 r. Resort finansów zapowiadał, że te same wielkości znajdą się w założeniach budżetowych na przyszły rok.
Z APK wynika ponadto, że w przyszłym roku rząd przeznaczy na jednorazowy dodatek pieniężny do emerytur i rent kwotę 1,5 mld zł (wobec 1,4 mld w tym roku). Dodatek ten ma zrekompensować niski wskaźnik waloryzacji świadczeń, który w tym roku wyniósł 0,24 proc.
Program w swoim scenariuszu bazowym nie uwzględnia natomiast ewentualnych zmian dotyczących ustawowego wieku emerytalnego i kwoty wolnej od podatku dochodowego z uwagi na trwające prace nad docelowym kształtem tych rozwiązań.