Dane GUS z miesiąca na miesiąc pokazują spowalnianie gospodarki. Jednak rząd wydaje się nie mieć z tym większego problemu. Według najnowszych danych o wykonaniu budżetu, dochody podatkowe rosną coraz szybciej. Gospodarka może i ma problemy, ale akurat z tym, co w krótkim terminie nie ma wpływu na dochody budżetowe. Uszczelnianie luki podatkowej daje już około 400 mln zł miesięcznie.
Dane z gospodarki za październik pokazały, że trzeci kwartał to nie był wypadek przy pracy. Przemysł w dziesiątym miesiącu roku wykazał spadek produkcji o 1,3 proc., a wysokich oczekiwań nie spełniła nawet sprzedaż detaliczna, która zasilana pieniędzmi z 500+ miała być motorem wzrostu. Wydawałoby się, że gorsze dane powinny oznaczać słabszy spływ podatków do budżetu.
Było odwrotnie - kasa państwa notuje takie wyniki, jakby to był najlepszy czas w gospodarce. Dochody podatkowe w październiku osiągnęły poziom 25,2 mld zł, czyli więcej o 8,3 proc. niż rok temu, a o aż 22,5 proc. od dochodów wrześniowych.
5 miliardów z uszczelniania?
Największy wzrost odnotowano w najważniejszym dla budżetu podatku VAT, z którego w październiku wpłynęło 14 mld zł, co było wynikiem najlepszym w roku, zaraz po tradycyjnie najlepszym styczniu. To o prawie miliard więcej niż rok temu, czyli o 7 proc.
Tempo wzrostu dochodów budżetu z VAT jest przy tym dwukrotnie wyższe niż rośnie to, od czego podatek jest pobierany - sprzedaż detaliczna w październiku wzrosła o 3,7 proc. rok do roku.
W październiku wpłynęło do budżetu o 0,4 mld zł więcej, niż by wynikało z samej dynamiki sprzedaży. Skąd bierze się takie zjawisko? Rząd chwali się ograniczaniem luki podatkowej, można więc przyjąć, że to jest właśnie przyczyna. W ciągu roku w tym tempie da to nawet 5 mld zł dodatkowych wpływów.
To tylko ułamek wielkości luki 49 mld zł, którą szacowała międzynarodowa firma konsultingowa PwC na podstawie danych za 2015 r. Tak czy inaczej, to dodatkowe źródło już zapewnia ponad jedną piątą środków potrzebnych na Program 500+.
500+ i wyższe wynagrodzenia
Likwidacja luki to jedna sprawa, a druga to podatki z samego wzrostu sprzedaży detalicznej. A to wynik wyższych pieniędzy, które mają Polacy. Efekt zarówno Programu 500+, jak i niższego bezrobocia oraz rosnących wynagrodzeń.
Stopa bezrobocia doszła w październiku do 8,2 proc., zatrudnienie zwiększyło się o 3,1 proc. rok do roku, a płace w sektorze przedsiębiorstw o 3,6 proc.
To dane nie tylko poprawiające wpływy budżetu z podatków od konsumpcji (VAT i akcyza), ale zarazem dochody z podatku dochodowego. PIT dał o 0,3 mld zł więcej niż rok temu (+7,3 proc.) w samym październiku, a o 2,7 mld zł (+7,6 proc.) w ciągu dziesięciu miesięcy roku.
Dane ministerstwa wskazują też na akcyzę, jako kolejne ważne źródło wzrostu dochodów budżetu. Polacy zaczęli częściej sięgać po towary akcyzowane, co dało budżetowi w samym tylko październiku pół miliarda złotych więcej, a w ciągu dziesięciu miesięcy roku aż 2,5 mld zł więcej.
Dobrze w tym roku sprzedawały się samochody (+9 proc. od stycznia do października) oraz paliwa (+8 proc. więcej litrów paliwa do samochodów w pierwszym półroczu wg danych POPiHN), ale wzrosła i sama stawka akcyzy na papierosy. Zwiększyła się też sprzedaż wódki czystej (+4 proc. w ciągu dziesięciu miesięcy), a tylko nieznacznie piwa. Między innymi na te produkty Polacy przeznaczają w tym roku więcej pieniędzy z dodatkowych dochodów.
Przydałyby się większe inwestycje? Zależy jakie
Inwestycje to największe obecnie zmartwienie obserwatorów polskiej gospodarki. Nakłady przedsiębiorstw produkcyjne i usługowych (tzw. niefinansowych) na środki trwałe były niższe od stycznia do września o 9,1 proc. Okazuje się jednak, że w tym samym czasie ich łączny zysk netto wzrósł o aż 21,8 proc. (z 73 do 88,9 mld zł).
Mniejsze wydatki inwestycyjne dały mniejsze koszty, a to przełożyło się na zysk... a więc i podatki, które od tegoż zysku trzeba płacić. Budżet jest więc zadowolony.
Co prawda firmy wpłaciły do budżetu w ciągu dziesięciu miesięcy roku łącznie niewiele więcej podatku CIT niż rok wcześniej, ale trzeba pamiętać, że budżet nadrobił to, zbierając podatek od instytucji finansowych. Jeśli się posumuje CIT i tę nową daninę, to widać, że firmy łącznie wpłaciły do kasy państwa w tym roku o 15 proc. więcej niż rok temu (+3,3 mld zł) - ta dynamika zresztą nie maleje w całym roku a utrzymała się też i w październiku.
Inwestycje oczywiście są potrzebne, bo świadczą o rozwoju, jednak ich przełożenie na podatki jest długoterminowe. Tymczasem rząd potrzebuje zwykle pieniędzy tu i teraz.
W trakcie realizacji inwestycji zyskuje oczywiście branża budowlana czy transportowa, ale większość zysków powstaje, gdy inwestycje są już "konsumowane". Rośnie wtedy też zatrudnienie. A za zyskami i zatrudnieniem idą podatki.
Właśnie to widzimy w tym roku. Po inwestycjach z wcześniejszych lat, rośnie obecnie zatrudnienie, wynagrodzenia i zyski przedsiębiorstw. Jeśli spadku inwestycji budżet musi się obawiać, to dopiero za jakiś czas.
Ważne też jest, jakie są te inwestycje. Jeśli oznaczać mają wydatki publiczne, np. na operę czy kompleks basenów, i bardziej są efektem mocarstwowych ambicji samorządu niż rachunku ekonomicznego, a później trzeba często dokładać do inwestycji spore pieniądze, to może i lepiej, że ich nie ma? Długoterminowo oznaczałyby konieczność poszukiwania wyższych podatków od tych, którzy je naprawdę wypracowują, a więc i obciążenie tej części gospodarki, która daje prawdziwy wzrost.