Jak podaje poniedziałkowy "Dziennik Gazeta Prawna", pracownicy budżetówki swoje postulaty argumentują tym, że od 8 lat kwota bazowa ich wynagrodzeń nie uległa zmianie. Czas to zmienić.
Pierwsi w kolejce po podwyżki ustawili się pracownicy sądów. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa "NSZZ" Solidarność Pracowników Sądownictwa apeluje o "sprawiedliwy podział efektów wzrostu". Jak podaje "DGP", przedstawiciel organizacji ostrzega, że w innym przypadku pracownicy sądów "w adekwatny sposób do sytuacji okażą swoje niezadowolenie".
Kolejka po podwyżki jest jednak zdecydowanie dłuższa. W służbach cywilnych podwyżek nie było od 2009 r. W tym roku fundusz wynagrodzeń powiększył się tylko o wskaźnik inflacji. Odczuli to jednak głównie urzędnicy na najwyższych stanowiskach.
Związkowcy argumentują dodatkowo, że wzrost samego funduszu może oznaczać wzrost etatów a nie wynagrodzeń. Domagają się więc odmrożenia kwoty bazowej. Jak podaje "DGP", spełnienie postulatu samych służb cywilnych to dla budżetu koszt ok. 1,2 mld zł.
A to oczywiście nie wszyscy chętni.
- Mamy nadzieję, że przy obecnej dobrej sytuacji ekonomicznej znajdą się pieniądze na 10 proc. wzrost pensji dla nauczycieli od stycznia 2018 r. - mówi w "DGP" Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Według jego szacunków kosztowałoby to państwo 4 mld zł.
Podwyżek chcą też żołnierze. Proponują wzrost mnożnika z 3,2 proc. kwoty bazowej do 3,4 proc. Żołnierskie uposażenie wzrosłoby o 280 zł miesięcznie. Przyjęcie tej propozycji oznaczałoby dla budżetu koszt ok. 280 mln zł.
Spełnienie postulatów żołnierzy, nauczycieli i służb cywilnych pochłonęłoby więc ok. 5,5 mld zł. Doliczając do tego podwyżki dla pracowników sądownictwa, po będącej powodem do dumy dla rządu nadwyżce nie zostałoby ani śladu.
Dodatkowo w "DGP" czytamy, że zapędy związkowców zdecydowanie studzi dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan. Podkreśla, że mimo odnotowania nadwyżki budżetowej teraz, pod koniec roku i tak będziemy mieli do czynienia z deficytem. Nie wiadomo więc czy jest się czym dzielić.