Rząd nie odpuszcza zagranicznym bukmacherom. Pół roku po wejściu w życie ustawy hazardowej żadna z dużych firm nie dostała pozwolenia, by prowadzić działalność w naszym kraju. Ministerstwo Finansów niedawno odrzuciło ich wnioski - wynika z ustaleń money.pl. Na rynku chodzą natomiast plotki, że z Polakami zakładać się chce milioner Zbigniew Benbenek.
Od 1 kwietnia obowiązują w Polsce nowe restrykcyjne przepisy ustawy hazardowe. Od lipca witryny kasyn, pokerroomów czy bukmacherów online są też ustawowo blokowane na terytorium naszego kraju.
Jeszcze przed wejściem w życie przepisów zagraniczne firmy bukmacherskie masowo rejterowały z Polski i zamykały swoje serwisy Tak zrobili giganci pokroju bet365, ale też dziesiątki mniejszych firm, jak kasyno.pl, betano, Rivalo, 888sport. Później wycofały się Expekt i BetClic.
Część ekspertów twierdziła, że nie robią tego bez powodu i chcą zalegalizować swoją działalność. Jak informowało Ministerstwo Finansów, o licencje starało się w szczytowym momencie aż 15 firm. Resort nie ujawniał, o jakie marki chodzi, ale pojawiały się głosy, że polskim rynkiem interesują się giganci.
Jednym z nich miał być William Hill, o którym spekulowano, że jest po rozmowach z PZPN-em. Logo brytyjskiej firmy miało zdobić dresy treningowe Lewandowskiego czy Krychowiaka. Oficjalnie do startu o polską licencję przyznała się inna wielka marka bukmacherska bwin, która sponsorowała m.in. Real Madryt, Juventus czy Manchester United. To samo zrobił BetClic czy Unibet.
Hazard czeka na RODO
Na razie z planów legalnego podbicia rynku nic nie wychodzi. Blokującym prawdopodobnie jest Ministerstwo Finansów, które odrzuca wnioski zagranicznych bukmacherów. Jak dowiedział się money.pl, obecnie procedowane są już tylko cztery pisma. W ostatnich miesiącach resort odrzucił sześć wniosków, a pozwolił działać tylko jednemu.
- Nowelizacja ustawy hazardowej nie zachęciła zagranicznych operatorów do uregulowania działalności na terenie Polski. Nie uwzględniała ona bowiem żadnych zmian w opodatkowaniu, któremu podlegają bukmacherzy - twierdzi Marta Kostka, prezes Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich.
Jedyną zalegalizowaną przez skarbówkę firmą jest rumuński Superbet. Jej prezesem jest Aleš Dobeš, który w branży jest dobrze znany, bo przez lata zarządzał jednym z liderów rynku - Fortuną.
A gdzie bwin, William Hill, Betclic? O nich ani widu, ani słychu. Według naszych informacji urzędnicy odrzucili ich wnioski ze względów formalnych.
- Szukano dziur w ich pismach. Zagraniczni bukmacherzy mają gigantyczne bazy klientów z okresu, gdy działali nielegalnie. Wystarczy, że je odmrożą i szybko podbiją rynek - mówi nasz informator.
Na razie MF ma grać na zwłokę. Termin minie w maju 2018 roku, gdy w życie wejdzie restrykcyjne rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO). Bukmacherzy - przynajmniej oficjalnie - będą musieli pozbyć się swoich baz danych. I zaczną rywalizację na równych warunkach z firmami, które od lat płacą u nas podatki.
**Polacy starają się o licencję**
Według informacji money.pl wśród starających się obecnie o licencję firm jest Totalizator Sportowy, który chce zdobyć pozwolenie na możliwość obstawiania przez internet gonitw na torze na Służewcu. Czekamy na oficjalne stanowisko TS w tej sprawie.
Dużo bardziej zaskakujący jest drugi zainteresowany bukmacherką - to milioner Zbigniew Benbenek, który jest właścicielem m.in. radia Eska, radia Wawa, "SuperExpressu" czy "Muratora". Od lat działa także na rynku hazardowym: prowadził kasyna, miał sieć jednorękich bandytów.
- Teraz chce spróbować swoich sił w bukmacherce - mówi nasz informator.
Z ZPR nie udało się nam skontaktować. Dla Benbenka wejście w rynek zakładów wzajemnych może być bardzo intratnym biznesem. Przez sieć swoich mediów łatwo będzie mu bowiem wypromować nowego gracza. A hazard on-line to rynek wart miliardy.
Szacuje się, że Polacy co roku grali u nielegalnych bukmacherów za około 5 mld zł. U legalnych, takich jak STS, Fortuna, Milenium czy Totolotek, zostawiali ok.1 mld zł.