Praca po kilkadziesiąt godzin dziennie na zimnie czy deszczu, separacja od reszty ekipy i głodowe stawki – statyści mówią dość. I protestują.
W "Mieście'44", największej polskiej produkcji ostatnich lat, wystąpiło ich ponad trzy tysiące. A rząd PiS od początku zapowiada, że superprodukcji historycznych będzie więcej. Tylko jak powstaną, skoro statyści się buntują?
- Według polskiego prawa minimalna stawka godzinowa to niemal 14 zł. Statyści są umawiani pod autobus na plan na godz. 4:30. Podpisują listę, zaczynają oficjalnie pracę. Z powrotem odwożeni są o godz. 24-1 w nocy. To jest 21 godzin pracy. Dostają za to 60 zł! – mówi money.pl Artur Domagała, organizator facebookowego wydarzenia "Strajk Statystów i Epizodystów".
Na forach i w grupach, które skupiają statystów, wrze już od jakiegoś czasu. Ludzie narzekają głównie na zarobki. Ale przede wszystkim – domagają się godnego traktowania. "Statysta to nie BYDŁO, nie STONKA i nie ZŁO konieczne. Statysta i epizodysta jest tak samo pracownikiem planu filmowego, jak aktorzy, oświetleniowcy, dźwiękowcy, scenarzyści. Ma takie same prawa do ciepłego miejsca, pełnego dwudaniowego posiłku i należytego traktowania jak inni pracownicy planu filmowego!" – czytamy w opisie wydarzenia Domagały. I dopiero potem wymienione są postulaty ekonomiczne.
Statyści jako chłopcy do bicia
Obecnie sytuacja wygląda bowiem tak, że statyści są traktowani na planie jak piąte koło u wozu. - Dla każdego innego pracownika: pomocnika operatora, oświetleniowca, dyżurnego planu itp., jest to normalne: śniadanie, obiad dwudaniowy, podwieczorek, kolacja. W dodatku wszyscy oprócz statystów mogą ogrzać się w autobusie cateringu – podkreśla Domagała.
Tymczasem statyści skarżą się, że niejednokrotnie mogą liczyć tylko na kubek zupy instant i kajzerkę. Zjedzone oczywiście na dworze, bo dla aktorów z tła nie ma nawet miejsca , żeby mogli się ogrzać.
- Walczymy z agencjami od lat. Zacząłem statystować w 1984 r. To była "Akademia Pana Kleksa". Zarobiłem wtedy 50 zł dniówki. Teraz suma jest podobna. Za 12 do 20 godzin pracy na planie. Jak można tak traktować ludzi? – pyta Domagała.
Jest on jedynym, który nie boi się opowiadać o sytuacji statystów pod swoim nazwiskiem. Pozostali mówią wprost: jeśli ujawniłbym swoje nazwisko, to więcej mógłbym nie dostać pracy. Według relacji statystów agencje stosują też szantaż. Jeśli odmówią pracy za daną stawkę, to wtedy zostaną skreśleni z listy kontaktów i nie będą mogli liczyć na angaż.
Dlaczego statyści są więc tak marnie opłacani? - Wszystkie filmy, seriale, nawet paradokumenty, składają do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej podanie o dotacje na produkcje. PISF na statystę przeznacza 120 zł plus VAT. Ale jest to dotacja właśnie, a nie wszystkie pieniądze do wydania na zatrudnienie jednej osoby. A produkcja bierze te pieniądze do siebie. Potem dogaduje się z agencją aktorską, której płaci 120 zł, ale z już wliczonym VAT-em. Agencja, po odliczeniu VAT, ma ok. 90 zł. 50 zł z tego dostaje statysta, reszta jest czystym zyskiem agencji. Wszyscy na tym zarabiają – tłumaczy Domagała.
Razem do walki - także z Ukraińcami
A popyt na statystów nie maleje. Produkcji filmowych i telewizyjnych jest teraz co niemiara. Tyle tylko, że coraz ciężej znaleźć kogoś do takiej pracy. Zorganizowanie np. stu osób na plan w Warszawie wiąże się z koniecznością sprowadzenia ich z całego kraju. Dlatego producenci ratują się, zatrudniając Ukraińców czy Wietnamczyków.
Niektórzy zresztą idą jeszcze dalej. Na plan sprowadzają... uczniów. Szkoły dostają wtedy np. 30 zł za przyprowadzenie jednego ucznia na plan. - Dla placówek oświatowych to szansa na dorobienie do marnych budżetów – opisuje Domagała.
Czego chcą statyści? - Przede wszystkim trzeba znormalizować warunki dla wszystkich. Do 10 godzin pracy niech będzie np. 10 zł za godzinę. Ale niech statyści mają prawo do ciepłego obiadu i miejsca, aby móc się ogrzać i mieć pomieszczenie pod dachem – wylicza Domagała. Chce także wprowadzenia minimalnej stawki dla ról epizodycznych na poziomie 500 zł za dzień zdjęciowy. Obecnie jest tak, że w popularnych ostatnio produkcjach paradokumentalnych naturszczykom płaci się dwa razy mniej. - Tymczasem profesjonalny aktor dostaje ok. 3300 zł – mówi Domagała.
W najbliższym czasie zapowiada on powstanie związku zawodowego bądź stowarzyszenia pracowników planu filmowego – by łatwiej walczyć o swoje prawa. Domagała podkreśla, że chce, by weszli do niego także Ukraińcy i Wietnamczycy, aby solidarność zawodowa objęła całe środowisko.