Na 2 maja "Solidarność" szykuje ogólnopolski protest w sklepach - dowiedział się WP money. Jedna z wersji zakłada strajk włoski - kasjerzy przyjdą do pracy, ale mają wykładać towary i obsługiwać klientów na kasie najwolniej jak tylko się da. Ma to być protest przeciwko niskim płacom w handlu. Zarzewiem konfliktu jest niezadowalająca podwyżka pensji dla pracowników Biedronki.
Jak już pisaliśmy, związki zawodowe działające w największej polskiej sieci handlowej, zagroziły wejściem w spór zbiorowy. Kilka dni temu trzy z czterech organizacji podpisały się pod pismem w sprawie przeprowadzenia akcji protestacyjnej.
"Popieramy propozycję i podtrzymujemy deklarację w sprawie przeprowadzenia akcji protestacyjnej, mającej na celu zwrócenie uwagi na poprawę warunków prac i płacy dla Pracowników JMP S.A." - czytamy w piśmie wysłanym do Jeronimo Martins Polska, czyli właściciela sieci Biedronka.
Jak dodają, zgłaszają też chęć rozmów, które mają doprowadzić do podwyżek pensji oraz zwiększenie zatrudnienia na sklepach i w magazynach. Pod pismem podpisała się "Solidarność", "Solidarność'80" oraz "Sierpnia'80". Do akcji nie chcą przyłączyć się Niezależne Samorządne Związki Zawodowe Pracowników JMP S.A.
Jak w środę dowiedział się WP money, strajk nie będzie ograniczony tylko do jednej sieci. Według naszego informatora centrala "Solidarności" ma zachęcać do protestu też pracowników Tesco, Auchan, Lidla oraz wszystkich innych wielkopowierzchniowych sklepów. Podstawowe postulaty są te same, co w Biedronce - wyższe pensji i zwiększenie zatrudnienia.
- Na razie liczymy szable. Chcemy sprawdzić, jak dużo osób może przyłączyć się do protestu - mówi WP money informator.
Według niego formuła strajku nie jest jeszcze uzgodniona. Najprawdopodobniej będzie to jednak strajk włoski, co oznacza, że pracownicy przyjdą do pracy, ale będą klientów obsługiwać powoli, starając się dochować szczególnej staranności i zachowywać wszystkie procedury.
Skąd data 2 maja? Wówczas w sklepach zawsze jest tłok związany z długim weekendem. Taki protest rzeczywiście będzie więc mógł odbić się na sieciach i sparaliżować handel. Sama data została wybrana jednak nie przez "S". To oddolna inicjatywa pracowników Biedronki. Ci na jednym z forów internetowych postanowili tego dnia zastrajkować przeciwko zbyt niskiej podwyżce pensji.
Wybrali jednak inną metodę. Chcą brać "użetki", czyli urlopy na żądanie, iść na L4 lub oddawać krew. Wszystko po to, by nie przyjść tego dnia do pracy. Taki protest - według naszych informacji - nie podoba się "S". Pracodawca nie musi bowiem uwzględnić urlopu na żądanie, a jeśli pracownik nie przyjdzie do pracy, może dostać wypowiedzenie umowy.
- W sądzie się taka osoba nie obroni. Po co sobie szkodzić? Wolimy zwrócić uwagę na problem. Mamy już nawet przygotowane hasła. Wszystko wyjaśni się za 2-3 dni - mówi nasz informator.
O tym, jak gorąca jest atmosfera w handlu, świadczą plotki o strajkujących centrach dystrybucyjnych. Do takiego protestu rzekomo dojść miało na południu Polski. Informacje prostuje Biedronka.
- Nie ma mowy o strajku w centrum dystrybucyjnym Wojnicz, które podobnie jak pozostałe centra pracuje normalnie w pełnej obsadzie. Zwiększony ruch w okresie świątecznym jest zjawiskiem całkowicie normalnym - odpowiedziało nam biuro prasowe sieci.
Plotka wzięła się najprawdopodobniej z tego, że przed świętami część sklepów jest obsługiwanych przez inne centra dystrybucyjne.