"Usłyszałem głośną eksplozję i poczułem uderzenie w plecy kawałkami rozbitego szkła. Dookoła mnie ludzie zaczęli rozpaczliwie krzyczeć. Nie mogłem oddychać. Nie było sposobu, by wydostać się z pociągu" - opowiadał student Agencji Press Association.
Stefańskim zaopiekowano się w zaimprowizowanym punkcie pierwszej pomocy w hotelu Hilton London Metropole w pobliżu stacji Edgware
Road, na której doszło do eksplozji o godz. 9.17 miejscowego czasu (10.17 czasu polskiego).
Stefański, jak donosi agencja, po ewakuowaniu go ze stacji był pokryty sadzą i miał trudności z oddychaniem, ale nie wymagał leczenia szpitalnego.
"Siedziałem w przednim wagonie, w którym wybuch utworzył dużych rozmiarów dziurę. Gdy mijałem sąsiedni przedział, widziałem ciała na podłodze" - dodał Polak.
Według policji, w wybuchu na Edgware Road zginęło pięć osób na ogólną liczbę 37 oficjalnie potwierdzonych zgonów.
Do eksplozji w pobliżu tej stacji doszło w chwili, gdy pociąg wjeżdżał na peron. Wybuch był tak silny, że zniszczył część muru oddzielającego dwa perony. Gruz powybijał szyby w pociągu na pobliskim peronie.
Londyńska policja, która prowadzi dochodzenie w sprawie czterech porannych wybuchów - trzech w metrze oraz w autobusie, twierdzi, że nie jest w stanie zapewnić, że nie dojdzie do kolejnych zamachów, w związku z tym zwróciła się do mieszkańców miasta o zwiększenie czujności.
W wyniku wybuchu w autobusie na Tavistock Place (w pobliżu Russell Square) zginęły co najmniej dwie osoby. Tavistock Place usytuowany jest w pobliżu uniwersytetu i British Museum, zachodzą więc obawy, że wśród zabitych lub rannych mogą być zagraniczni turyści.
Najwięcej śmiertelnych ofiar - 21, pochłonął wybuch w tunelu metra między stacjami Russell Square a King's Cross, do którego doszło o godz. 8.56 lokalnego czasu. Wybuch nastąpił też w tunelu w pobliżu stacji Liverpool Street w londyńskim City.
Rzecznik ambasady RP Aleksander Kropiwnicki powiedział PAP, że polscy dyplomaci są w stałym kontakcie z brytyjską policją.