Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Bartosz Wawryszuk
|

Byli szefowie Bogdanki uniewinnieni. Nie ma dowodów, że wzięli łapówki

6
Podziel się:

Sąd uznał, że nie ma dowodów, by oskarżeni przyjmowali łapówki, choć w firmie współpracującej z kopalniami rzeczywiście generowano środki na ten cel.

Byli szefowie Bogdanki uniewinnieni. Nie ma dowodów, że wzięli łapówki
(Paweł Kozioł/Reporter)

Byli szefowie kopalni Bogdanka są już prawomocnie uniewinnieni od zarzutów przyjmowania wysokich łapówek przy zawieraniu kontraktów na sprzęt i usługi w górnictwie od przedstawicieli firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa. Jednym z oskarżonych był wieloletni prezes Bogdanki Stanisław S.

Sąd Okręgowy w Katowicach utrzymał w środę w mocy wyrok sądu rejonowego, który w ubiegłym roku uniewinnił wszystkich czterech oskarżonych w tej sprawie mężczyzn - także Wacława B., który według oskarżenia szefom Bogdanki miał wręczać "prowizje". Sąd uznał, że nie ma dowodów, by oskarżeni przyjmowali łapówki, choć w firmie współpracującej z kopalniami rzeczywiście generowano środki na ten cel.

Proces b. szefów Bogdanki to część dużego postępowania dotyczącego korupcji w branży górniczej. W całym śledztwie katowicka prokuratura przedstawiła zarzuty przyjmowania łapówek od przedstawicieli firmy Voest-Alpine na łączną kwotę ok. 9 mln zł blisko 30 osobom. Przed różnymi sądami toczy się też kilka innych procesów, w których przedstawiciele branży górniczej odpowiadają za przyjmowanie łapówek.

Sędzia Andrzej Czaputa powiedział w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, że prokuratura, która zaskarżyła wyrok uniewinniający ma w jednym rację: Faktycznie firma Voest-Apline wypracowała pewien mechanizm generowania środków finansowych na wypłatę korzyści finansowych dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w podmiotach górniczych. Korumpowaniem szefów kopalń - według prokuratury - miał zajmować się główny świadek oskarżenia Andrzej J. - który jeszcze w trakcie śledztwa popełnił samobójstwo - oraz oskarżony Wacław B. przy pomocy jeszcze jednej osoby.

Nie ma dowodów wręczania łapówek

- Natomiast nie ma racji oskarżyciel publiczny, by dowody te w sposób jednoznaczny wskazywały na fakt, iż pobrane i wyprowadzone ze spółki Voest-Alpine środki finansowe na tzw. "prowizje" były wręczane przez B. czy J. oskarżonym - dodał sędzia.

Przypomniał, że J. za to, że opowiedział prokuratorom o korupcyjnym procederze, skorzystał z klauzuli bezkarności; jego sprawa została umorzona. Sąd podkreślił, że pomówienie nie jest pełnowartościowym dowodem i jego ocena wymaga szczególnej ostrożności i zbadania, czy nie chodzi o przerzucenie winy na inne osoby. Analizując zeznania J. sąd uznał, że nie są one poparte innymi dowodami, nielogiczne, czasem wręcz nieprawdopodobne. Wskazują one na to, że J. faktycznie mógł zatrzymywać pieniądze na łapówki - uznał sąd.

- O ile zrozumiałem, sąd stwierdził, że nie tylko nie ma dowodów na to, że wręczano korzyści majątkowe, ale wręcz materiał dowodowy świadczy o tym, że ich nie wręczano - powiedział po ogłoszeniu wyroku obrońca Stanisława S. Jakub Powroźnik.

Pytany, czy jego zdaniem J. dostawał z centrali koncernu pieniądze na łapówki i zatrzymywał je dla siebie, adwokat odpowiedział, że "tak się można domyślać". - Sąd tego jednoznacznie nie stwierdził, bo nie mógł stwierdzić, nie o to się toczyła sprawa. Natomiast tak - jest to bardzo prawdopodobna wersja wydarzeń - ocenił.

Kluczowy świadek popełnił samobójstwo

Według prokuratury i ABW, przestępczy proceder miał trwać od lat 90. i dotyczyć dokonywania przez spółki i należące do nich zakłady górnicze zakupów urządzeń i maszyn górniczych oraz usług w zakresie remontów, serwisu, a także dostaw części zamiennych. Śledztwo dotyczące Voest-Alpine objęło nie tylko pracowników śląskich kopalń węgla kamiennego, ale także spółek: KGHM Polska Miedź i Lubelski Węgiel Bogdanka. Sprawę podzielono na kilka aktów oskarżenia, które trafiły do różnych sądów.

Proces b. szefów Bogdanki w I instancji prowadził Sąd Rejonowy Katowice-Wschód. Uniewinniający wyrok zapadł w listopadzie 2016 r. Orzeczenie zaskarżyła prokuratura, która przed sądem okręgowym domagała się uchylenia wyroku z I instancji i ponownego procesu. Według oskarżenia, złożone przez J. zeznania były szczegółowe i logiczne, a ocena dowodów przez sąd I instancji - sprzeczna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego.

Prokuratura zarzuciła b. prezesowi Bogdanki, że w latach 2003-2004 zażądał i przyjął łapówki w wysokości ponad miliona złotych. Pierwszy zarzut dotyczył przyjęcia 315 tys. zł za terminową zapłatę dostawcy za kombajn chodnikowy, a drugi równowartości 750 tys. zł za wydzierżawienie kombajnu i terminową zapłatę za dzierżawę.

B. wiceprezes Bogdanki Zbigniew K. został oskarżony o cztery przestępstwa. Pierwsze dotyczyło przyjęcia ponad 340 tys. zł w zamian za zawarcie umowy najmu kombajnu chodnikowego, zakupu części zamiennych i usług serwisowych; drugi zarzut wobec niego dotyczył przyjęcia łapówki w wysokości ponad 200 tys. zł w zamian za zawarcie umowy kapitalnego remontu kombajnu; trzeci i czwarty - korzyści majątkowych w wysokości 120 tys. zł i 165 tys. zł za zawarcie podobnych umów.

W procesie uniewinniony został także inny b. wiceprezes Bogdanki Waldemar J., któremu prokuratura także zarzuciła przyjmowanie łapówek na łączną kwotę ponad 270 tys. zł za kontrakty w górnictwie.

Wyrok uniewinniający zapadł także wobec Wacława B. - dawnego współpracownika Andrzeja J., który według oskarżenia miał przekazywać łapówki. Sąd okręgowy zwrócił w środę uwagę, że w innym postępowaniu B. został oskarżony o oszustwa na szkodę Voest-Alpine, co - dodał Czaputa - jest nielogiczne.

- Skoro miał oszukiwać decydentów i zachowywać pieniądze dla siebie, to nie mógł ich przekazywać na łapówki - powiedział sędzia. Przyznał rację sądowi I instancji, który zwrócił uwagę, że także w tej sprawie - Bogdanki - B. powinno się rozważyć postawienia zarzutów oszustwa. Sąd nie mógł tego zrobić, bo wykroczyłby poza granice aktu oskarżenia.

W trwającym od połowy 2011 r. śledztwie dotyczącym korupcji w górnictwie Andrzej J. był kluczowym świadkiem. W czasie, który obejmuje postępowanie, był szefem dostarczającej górnicze kombajny międzynarodowej firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa (później zmieniła nazwę na Sandvik Mining and Construction). Według oskarżenia miał w przeszłości dawać łapówki lub polecać innym to robić. J. skorzystał z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które ujawniły korupcję. Jego sprawa została umorzona. Mężczyzna popełnił samobójstwo w 2014 r., jeszcze w trakcie śledztwa.

Siedem procesów ws. Voest-Alpine

Przed różnymi sądami toczy się siedem procesów, w których przedstawiciele branży górniczej odpowiadają za przyjmowanie łapówek od Voest-Alpine. Także uniewinnieniem w I instancji zakończyła się sprawa b. szefów Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) i b. dyrektorów należących do tej spółki kopalń. Prokuratura zaskarżyła także ten wyrok.

W procesie toczącym się przed Sądem Okręgowym w Katowicach Wacław B., który odpowiadał w nim poza korupcją także korupcję także za wyłudzenia, został skazany na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu i grzywnę. Od wyroku odwołała się zarówno obrona, jak i oskarżenie. Inne procesy toczą się w sądach w Tychach, Jaworznie, Jastrzębiu-Zdroju i w piekarskim ośrodku zamiejscowym Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(6)
WYRÓŻNIONE
GOSTEK766
8 lat temu
Bo oni nie wzięli łapówek oni po prostu je dostali a to już jest co innego
górnik dołowy
8 lat temu
Czyli tak: Kasa na prowizje była przygotowana. Firma-wehikuł w Austrii działała. Mechanizm zatrudniania jako "konsultantów" znany. I jakoś szczęśliwie człowiek, który wie, kiedy, ile i komu zapłacono do tej austriackiej firmy popełnia samobójstwo tuż przed złożeniem zeznań w ABW, a sędzie uprzejmie stwierdza, że nie ma dowodów. Pięknie. Andrzej J. (a właściwie Andreas J. bo miał podwójne obywatelstwo) nie był typem samobójcy. A jednak...
Miś Coala
8 lat temu
Bardzo to uprzejme że strony głównego świadka, że zdecydował się popełnić samobójstwo.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (6)
Miś Coala
8 lat temu
Bardzo to uprzejme że strony głównego świadka, że zdecydował się popełnić samobójstwo.
sebo
8 lat temu
--Ciekawy sklep online, smartfon już za 15zł Wszystko od 1zl firebid.ga Póki co mało znany i łatwo coś wygrać za bezcen ;)
górnik dołowy
8 lat temu
Czyli tak: Kasa na prowizje była przygotowana. Firma-wehikuł w Austrii działała. Mechanizm zatrudniania jako "konsultantów" znany. I jakoś szczęśliwie człowiek, który wie, kiedy, ile i komu zapłacono do tej austriackiej firmy popełnia samobójstwo tuż przed złożeniem zeznań w ABW, a sędzie uprzejmie stwierdza, że nie ma dowodów. Pięknie. Andrzej J. (a właściwie Andreas J. bo miał podwójne obywatelstwo) nie był typem samobójcy. A jednak...
Sedzia Najwyz...
8 lat temu
Co za mlotki w tym sadzie, na tym polega lapowka ze sie nie da udowodnic. Taka jest idea calosci...Skazac ich za niewinnosc, na to znajda sie dowody.
Matka Polka
8 lat temu
Jak zwykle polskie sądy. Za PRL-u jaki był taki był ale przynajmniej cokolwiek działało. Teraz to już nic nie działa. Tylko zioberko rączką rusza.