Przemawiając (w poniedziałek) do członków Stowarzyszenia Brytyjskiego Przemysłu stwierdził, że utrzymanie unijnego status quo to dla Londynu za mało.
Brytyjski premier powtórzył, że jeśli uzyska zwolnienie Wielkiej Brytanii z wymogu "stałego zacieśniania unii" i gwarancje "redukcji nacisku imigracyjnego", z ochotą podejmie kampanię za pozostaniem w Unii. Podkreślał, że chodzi mu przede wszystkim o zapewnienie elastyczności ze strony unijnych władz.
Dodał, że rozpoczyna się formalny etap negocjacji z Unią, zgodnie z postulatami zawartymi w liście, który dziś otrzyma jej przewodniczący, Donald Tusk.
- Jeśli unia okaże się dość elastyczna - zostaniemy. Jeśli nie, będziemy sobie musieli zadać pytanie: czy to jest organizacja dla nas? - oświadczył, podkreślając, że traktuje sprawę jak najbardziej poważnie.
Brytyjscy obserwatorzy przewidują jednak, że jego list do Donalda Tuska nie zawiera niczego ponad ogólniki, które już wielokrotnie powtarzał. Ale czasu na rokowania jest coraz mniej. Londyńskie media twierdzą, że premier chciałby rozpisać obiecane referendum unijne już za 7 miesięcy, w czerwcu przyszłego roku.