Kreatywna księgowość przy obliczaniu wartości offsetu, wygórowane ceny za licencję i brak konkretnych zobowiązań dot. utworzenia miejsc pracy - takie m.in. zarzuty stawia stronie francuskiej, które reprezentowała Airbus Helicopters w rozmowach z Polską, rozmówca RMF FM.
Radio, powołując się na osobę, która dobrze zna przebieg negocjacji ws. Caracali i polski punkt widzenia, ujawnia kulisy rozmów. - Francuskie propozycje były oburzające - mówi rozmówca RMF FM. Chodzi przede wszystkim o "dramatycznie niekorzystną" umowę dotyczącą wspólnej spółki w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi.
- W czteroosobowym zarządzie Polska i Francja miały mieć po dwóch członków. W razie braku porozumienia umowa - przygotowana przez stronę francuską - przewidywała możliwość wymuszenia odsprzedaży udziałów albo dokapitalizowania spółki, a to miało prowadzić do utraty kontroli przez polski rząd - twierdzi rozmówca radia.
Inny zarzut dotyczy stosowania "kreatywnej księgowości przy obliczaniu wartości offsetu": kilkuset mln złotych za wewnętrzną sprzedaż między spółkami grupy, zawyżonych wycen licencji i włączenia do programu szkoleń, które miały przejść polskie spółki koncernu.
Informator RMF FM odnosząc się do zapowiedzi stworzenia w związku z kontraktem 6 tys. miejsc pracy - nie tylko w branży śmigłowcowej - stwierdził, że "nie było żadnych konkretnych obietnic ani dokumentów, była tylko ogólnikowa prezentacja w Power Poincie pokazująca, jak ma wyglądać strategia rozwoju Grupy Airbus w Polsce".
Źródło zaprzecza też, by powodem fiaska rozmów było żądanie udostępnienia z możliwością reeksportu technologii amunicji do czołgów Leopard. "Francuzi mieli dostać listę kilkudziesięciu technologii, z której mogli wybrać, co mogą zaoferować. Nie zgłosili żadnych propozycji" - podało RMF FM, którego rozmówca miał zapewnić, że przebieg rozmów można sprawdzić dzięki nagraniom; zdaniem informatora radia Polska nie ma powodów do obaw w razie procesu o odszkodowanie ze strony firmy Airbus.
Rano - w Radiu Zet - b. prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział, że jest przekonany, iż zakup Caracali miałby być "rodzajem zadośćuczynienia" dla Francuzów za to, że musieli zerwać kontrakt z Rosją na sprzedaż okrętów desantowych Mistral.
Na początku października Ministerstwo Rozwoju, które prowadziło negocjacje offsetowe, poinformowało o zakończeniu rozmów, uznając je za bezprzedmiotowe. Polski rząd uznał, że oferta Airbusa nie zabezpieczała interesów ekonomicznych i bezpieczeństwa naszego kraju.
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska trwał od wiosny 2012. W kwietniu ub. r. MON do końcowego etapu zakwalifikowało ofertę Airbus Helicopters z maszyną H225M. MON podało, że tylko ta oferta spełniła wymogi formalne. Oferty konkurencji odrzucono m.in. ze względu na zbyt odległy termin dostawy (śmigłowce AW149 oferowane przez WSK-PZL Świdnik będące własnością Leonardo Helicopters) i brak uzbrojenia (Black Hawk w wersji eksportowej, które oferowało PZL Mielec należące do firmy Sikorsky). 30 września 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu.
Decyzji MON o wyborze Caracala sprzeciwiały się m.in. związki zawodowe działające w zakładach, których oferty zostały odrzucone. PZL Świdnik zaskarżył postępowanie.
Wybór Caracala wzbudził zastrzeżenia PiS. Partia zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przy przetargu przez wymagania preferujące maszynę europejskiego koncernu. Zastrzeżenia wyrażał również prezydent Andrzej Duda.
Szef MON Antoni Macierewicz na początku urzędowania podjął decyzję o przeglądzie postępowań dotyczących zakupów, w tym na śmigłowce. Ostatnio w Mielcu Macierewicz zapowiedział, że Wojskom Specjalnym zostaną w najbliższych miesiącach dostarczone maszyny Black Hawk.