Przedsiębiorca za brak kodeksu antykorupcyjnego w swojej firmie będzie zagrożony karą nawet do 10 mln zł. Projekt ustawy o jawności życia publicznego ma też zagwarantować nietykalność w miejscu pracy osobie informującej o korupcji. - To mocno kontrowersyjne. Zbyt duże tu pole do interpretacji. Może się okazać, że sygnalistów będzie za chwilę pół miliona - mówi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Projekt, jak już informowaliśmy w money.pl, w poniedziałek zaprezentował minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Dokument, oprócz wzrostu budżetu CBA ze 150 do 200 mln zł oraz zwiększenia liczby funkcjonariuszy, ma wprowadzić nieznaną w polskim prawodawstwie instytucję sygnalisty.
To osoba, która informuje o korupcji w swoim miejscu pracy. Nowe prawo ma zagwarantować jej ochronę. Mogą na nią liczyć wszyscy, którzy zgłosili wiarygodne informacje prokuratorowi. Takiemu pracownikowi nie można zmienić warunków umowy o pracę bez zgody prokuratora.
Jeżeli mimo tego umowa zostanie rozwiązana, sygnaliście przysługuje 2-letnia odprawa. Podobną ochronę może też dostać przedsiębiorca. Wtedy - bez zgody prokuratora - podejrzana o korupcję instytucja nie będzie mogła rozwiązać z nim umowy. W obu przypadkach status taki będzie obowiązywał do roku po zakończeniu procesu karnego.
- Problem może być z ustaleniem, czy jest to informacja wiarygodna. Jak prokurator będzie to ustalał? To mocno kontrowersyjne. Zbyt duże tu pole do interpretacji. Może się okazać, że sygnalistów będzie za chwile pół miliona - mówi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Wątpliwości nie kryje również Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP. Jak zastrzega, trudno mu się odnieść do ustawy, bo poznaliśmy dopiero ”projekt założeń”.
- Sygnalista już kiedyś był omawiany i oczywiście jego status powinien być unormowany. Cieszymy się jednak z zapowiedzi, że projekt będzie konsultowany, bo diabeł tkwi w szczegółach - mówi Pączka.
Minister Kamiński rzeczywiście zapowiedział, że ustawa będzie "maksymalnie skonsultowana społecznie".
- Jesteśmy bardzo otwarci na wszelkie konkretne propozycje płynące od organizacji społecznych. Jesteśmy gotowi do daleko idących rozmów - podkreślił Kamiński.
Zastępcę dyrektora Pracodawców RP te słowa cieszą również dlatego, że inny zapis przedstawionych założeń nakłada na średnie przedsiębiorstwa konieczność przyjęcia procedur antykorupcyjnych.
- Ich brak będzie karany i to surowo, bo nawet do 10 mln zł - dodaje Pączka.
Rzeczywiście, podczas poniedziałkowej konferencji zastępca koordynatora służb specjalnych Maciej Wąsik mówił, że zgodnie z nowym prawem wszystkie instytucje publiczne oraz "co najmniej średnie" przedsiębiorstwa będą musiały mieć kodeksy antykorupcyjne.
Zakazywałyby one np. tworzenia funduszy korupcyjnych i zakładałyby "brak akceptacji dla korupcji”. Co więcej, gdyby osobie pracującej u danego przedsiębiorcy postawiono zarzuty korupcyjne za działania w imieniu pracodawcy, szef CBA mógłby przeprowadzić kontrolę w danym przedsiębiorstwie.
Po niej mógłby wystąpić do UOKiK o ukaranie przedsiębiorstwa, gdyby nie było w nim procedur antykorupcyjnych albo nie byłyby one stosowane. UOKiK mógłby zaś ukarać takie przedsiębiorstwo karą od 10 tys. do 10 mln zł - od czego przysługiwałby odwołanie do sądu. Takie przedsiębiorstwo byłoby też na 5 lat wykluczone z przetargów publicznych.
Te propozycje niepokoją też prezesa ZPP.
- Nie mówię, że jesteśmy wolni od korupcji, ale chyba nie jest to główny problem. Mam poważne wątpliwości czy występuje ona na znaczącą skalę pomiędzy firmami, ale też na linii biznes - instytucje państwowe. Raczej służby próbują tymi przepisami uzasadnić swoje istnienie - dodaje Kaźmierczak.