Według informacji Radia łódź zespoły karetek łódzkiego pogotowia ratunkowego mogły sprzedawać niektórym firmom pogrzebowym informacje o zgonach pacjentów. Niektóre przypadki śmierci związane były z niewłaściwym podawaniem leków. Wątpliwości wzbudzają nieskuteczne akcje reanimacyjne i zbyt duże zużycie pewnych leków. Dyrektor łódzkiego pogotowia Bogusław Tyka powiadomił o sprawie policję.
Prokurator Kazimierz Olejnik podkreślił, że podejrzenia mogą dotyczyć jedynie wąskiego grona pracowników stacji. Nie potwierdził, czy planowane są dalsze zatrzymania. Jak dowiedziało się nieoficjalnie Radio Łódź sprawą zajmuje się także Centralne Biuro śledcze.
Proceder ten, jak ustalili dziennikarze, trwa już od ponad 10 lat. Jego ofiarą padały rodziny zmarłych, które do wyboru danego zakładu pogrzebowego zmuszano podstępem lub szantażem. Zakłady pogrzebowe miały płacić za informację o śmierci pacjenta nawet 1800 złotych.